Na pierwszą bramkę na stadionie przy Reymonta w Krakowie nie trzeba było długo czekać. W 9. minucie Sadlok wrzucił piłkę w pole karne, potem Sarki podał do Burligi, który bez przyjęcia mocnym uderzeniem pokonał Buricia. Lech miał znaczną przewagę w posiadaniu piłki, ale nie potrafił przeprowadzić jednej skutecznej akcji, aby odrobić straty. Dobre sytuacje mieli Kędziora i Pawłowski, ale pewnie między słupkami spisywał się Buchalik. Momentami cała drużyna Wisły była skupiona na własnej połowie. Piłkarze nie rozpieszczali kibiców efektowną grą. W pierwszej połowie zdecydowanie brakowało ciekawych akcji, a oba zespoły zeszły do szatni przy stanie 1:0 dla drużyny Franciszka Smudy.
Po zmianie stron znowu oglądaliśmy błyskawicznego gola, ale tym razem do siatki trafił zespół Macieja Skorży. W 54. minucie Efektownym rajdem popisał się Pawłowski, podał do Linettego, który następnie odegrał do Kędziory. Ten bez zastanowienia uderzył na bramkę i pokonał Buricia. Na tym nie skończyły się kłopoty Wisły. Od 60. minuty gospodarze grali w osłabieniu. Guerrier obejrzał czerwoną kartkę za brutalny wślizg, po którym Trałka padł na murawę. "Kolejorz" szybko przejął inicjatywę i co chwilę przeprowadzał groźną akcję. Dwie stuprocentowe okazje miał Jevtić, jednak brakowało u precyzji w kluczowych momentach.
Bramkę na wagę trzech punktów Lech zdobył w 83. minucie. Po prostopadłym podaniu w pole karne piłkę przejął Hamalainen. Fin precyzyjnie podał do Sadajewa, który bez problemu trafił do siatki. Ostatecznie drużyna z Poznania wygrała w Krakowie 2:1.
W następnej kolejce T-Mobile Ekstraklasy Wisła zagra na wyjeździe z Ruchem Chorzów. Lech przy Bułgarskiej zmierzy się z Lechią Gdańsk.
Wprost.pl