Trener Czechów: wierzę, że Baros rozgromi Polaków

Trener Czechów: wierzę, że Baros rozgromi Polaków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Milan Baros (fot. PAP/EPA/AIDAN CRAWLEY)
Trener czeskiej reprezentacji piłkarskiej Michal Bilek wierzy, że Milan Baros w sobotnim meczu mistrzostw Europy rozgromi Polaków - napisał wydawany w Pradze dziennik "Sport". Spotkanie we Wrocławiu zadecyduje o awansie do 1/4 finału.
Dotychczas Baros, król strzelców ME 2004, grający na co dzień w barwach Galatasaray Stambuł, był najostrzej krytykowanym graczem kadry Czech w tegorocznym turnieju. Kibice po przegranym meczu z Rosją (1:4) niejednokrotnie go wygwizdali, a czeskie media nazwały "śpiącym Milanem".

- To wciąż oczywisty numer jeden w ataku, który może zadecydować o wyniku - twierdzą zgodnie cytowani przez "Sport" Michal Bilek i jego asystent Frantisek Komnacky. Ten drugi dodał, że w tej chwili reprezentacja nie ma lepszego napastnika. - Oczywiście nie jest to Baros sprzed ośmiu lat, gdy był królem strzelców EURO. Niemniej jednak to nadal napastnik, który potrafi w pełnym biegu ominąć przeciwnika - tłumaczył asystent trenera.

To już nie ten Baros

"Sport" przypomina jednak, że Baros, który w czasie tegorocznych mistrzostw spędził na boisku 153 minuty, ani razu nie był dla rywali niebezpieczny: ani razu nie dośrodkowywał, nie strzelił ani jednej bramki. "Milan Baros w żaden sposób nie przypomina króla strzelców z EURO-2004. Jednak trener Bilek nie traci wiary w niego. Wystawi go także do decydującego spotkania z Polską" - pisze gazeta. Jej zdaniem rozwiązaniem problemu "śpiącego Milana" byłoby wzmocnienie ataku i przesunięcie go na boisku do pola karnego przeciwnika. Jednak prawdopodobnie szkoleniowiec rozstawi drużynę podobnie, jak w meczu z Rosją.

Przywoływany dalej asystent selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski Hubert Małowiejski podkreśla, że Polacy nie mogą stracić Barosa z oczu. Małowiejski uważa go przy tym za największą osobowość czeskiej kadry, "bez względu na to, że w czasie turnieju mu się nie wiedzie".

Dziennik wspomina też o dylemacie, przed którym po dwóch meczach stanęła polska reprezentacja: czy do decydującego spotkania fazy grupowej wystawić na bramkę Wojciecha Szczęsnego, czy też Przemysława Tytonia. Obaj - zdaniem "Sportu" - są w doskonałej formie.

Kto powstrzyma "Polonię Dortmund"?

Dziennik "Hospodarske noviny" twierdzi, że Polskę pokona ten, który powstrzyma - jak to określa - "Polonię Dortmund". Według gazety trzej piłkarze polskiej reprezentacji, na co dzień grający w Borussii Dortmund, wybitnie się uzupełniają i znają. "Ich forma w kombinacji z grą u siebie daje im niecodzienną motywację, Błaszczykowski mówi o tym, że mogą zdobyć tytuł, a Lewandowski o życiowej szansie" - napisały "HN".

Podobnie wypowiada się dziennik "Lidove noviny". Jego zdaniem gole strzelają tylko napastnicy ligi niemieckiej, czeska reprezentacja polega na graczach Wolfsburga, a polska - na gwiazdach Dortmundu. Gazeta ironizuje, że sobotni mecz Polska - Czechy mógłby być świetną reklamą Bundesligi. "Zostawić bez nadzoru dortmundzkie zagrożenie oznaczałoby wielkie ryzyko. Na to także nie pozwolą sobie Polacy w przypadku niebezpiecznych graczy z Wolfsburga. I to będzie jeden z wiodących motywów wielkiej piłkarskiej bitwy" - konkluduje dziennik.

zew, PAP