Za bilety drugiej kategorii trzeba było zapłacić co najmniej 150 euro (w normalnej sprzedaży kosztowały 80), a pierwszej kategorii 250 euro. Można było jednak odnieść wrażenie, że podaż zdecydowanie przewyższa popyt. Oferujących wejściówki po "komercyjnych" cenach, którzy dla niepoznaki noszą tabliczki z napisami "Kupię bilety", bądź "Potrzebuję bilet", było zdecydowanie więcej niż kupujących. - Nie ma rewelacji. Jest podobnie jak w Warszawie przed meczem Portugalia - Czechy. Mnóstwo sprzedawców, a mało kupujących. Na szczęście wcześniej można było naprawdę nieźle zarobić. W Gdańsku biznes najlepiej się kręcił przed spotkaniami Hiszpanów z Włochami i Irlandią - przyznał jeden z Polaków handlujących biletami. - Na początku w Warszawie też można było bez problemów nabyć wejściówki, ale później ich zabrakło - dodał też trudniący się tym zajęciem Słowak Jano.
Na podobny pomysł zarobienia pieniędzy wpadli także przedstawiciele innych krajów. Co prawda Polaków było zdecydowanie najwięcej, ale Pod Areną Gdańsk nie brakowało również Czechów, Greków oraz Niemców. Chociaż handel biletami jest nielegalny, proceder ten trwa wokół stadionu w najlepsze. Wejściówki na mecz Niemcy - Grecja można było również bez problemów nabyć w centrum miasta. W pewnym momencie, kiedy zbliżała się godzina spotkania, ich cena spadła nawet do wartości nominalnej.
PAP, arb