Jak wyjaśniła rzeczniczka ministerstwa Katarzyna Kochaniak, decyzja o tym czy zostanie powiadomiona prokuratura powinna zapaść 28 czerwca. Bilety pochodziły ze specjalnej puli "Government of Poland", dzielonej m.in. pomiędzy resorty zaangażowane w przygotowania i zabezpieczenie Euro.
"Chciał je sprzedać z zyskiem"
- Pula liczyła 2 tys. biletów i została podzielona pomiędzy różne instytucje, resorty. Przykładowo resort zdrowia dostał 52 bilety, które mogli zakupić pracujący w nim urzędnicy - powiedziała Kochaniak. Zaznaczyła, że to w jaki sposób dzielone były bilety w konkretnym resorcie i kto miał możliwość ich kupienia zależało od instytucji. - Urzędnik nie mógł jednak zgodnie z regulaminem kupić więcej niż dwa bilety na mecz i nie mógł ich odsprzedawać innym osobom - podkreśliła.
Tymczasem ministerstwo sportu odkryło, że na jednym z popularnych portali aukcyjnych ktoś próbuje sprzedać bilety z adnotacją "Government of Poland" na półfinał Niemcy-Włochy. Okazało się również, że ta sama osoba oferowała bilety na ćwierćfinał i jedno ze spotkań fazy grupowej - w sumie pięć. - Szybko ustaliliśmy o jaki resort i jakiego urzędnika chodzi - zaznaczyła Kochaniak. Bilety wystawiała na aukcję inna osoba, której urzędnik przekazał je lub odsprzedał. - Próbowała to zrobić z dużym zyskiem. Przykładowo bilety na półfinał kosztowały po 1080 zł każdy. Próbowano je sprzedać za 1200 dolarów za dwa - zaznaczyła.
"Resort nie jest za to odpowiedzialny"
Ustalenie urzędnika było możliwe m.in. dlatego, że ministerstwo sportu dostawało informacje o tym kto kupił bilety i komu ewentualnie je przekazał. Według RMF FM chodzi o wysokiego rangą urzędnika, jednego z byłych wiceministrów zdrowia. Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz pytany o sprawę powiedział, że bilety były rozprowadzane zgodnie "z bardzo precyzyjnie opisaną procedurą". - Każdy, kto te bilety nabywał, podpisywał regulamin, który zobowiązywał go do takich a nie innych zasad postępowania z tymi biletami - dodał. Zaznaczył, że resort nie ma kompetencji do śledzenia losów biletów, które ktoś kupił, a "pełna odpowiedzialność spoczywa w rękach tego, kto podpisywał regulamin zakupu biletów na turniej Euro".
ja, PAP