Po niedzielnym zwycięstwie nad Węgrami (83:81) polscy kibice mogli mieć trochę wątpliwości co do dyspozycji drużyny prowadzonej przez trenera Igora Milicicia. Biało-Czerwoni potrafili bowiem zmarnować przewagę 15 punktów, żeby do samego końca drżeć o wynik z dużo niżej notowanym rywalem. Przynajmniej tak to wyglądało na papierze, choć tak właściwie, to… zwycięzców nie powinno się sądzić.
Michał Sokołowski i Mateusz Ponitka show w Arenie Gliwice
Bośnia i Hercegowina to z pewnością przynajmniej dwie półki wyżej, pod względem potencjału sportowego rywala, porównując z Węgrami. Poniedziałkowi przeciwnicy Polaków w swoich szeregach mają m.in. Dzanana Musę czy Jusufa Nurkicia. Dużą postacią jest też Luka Garza. Dla uświadomienia powagi sytuacji, mowa o koszykarzach, którzy na co dzień grają bądź grali w NBA. A jeśli nie, to są czołowymi postaciami w najmocniejszych europejskich ligach, np. w Hiszpanii.
Biało-Czerwoni w fazie prekwalifikacji muszą sobie radzić m.in. bez naszego jedynaka z NBA. Jeremy Sochan ostatecznie został w Stanach Zjednoczonych i przygotowuje się do sezonu z San Antonio Spurs. Zespół prowadzony przez trenera Milicicia ma jednak swoich liderów. W poniedziałek najbardziej błyszczała dwójka Michał Sokołowski oraz Mateusz Ponitka. Trzeba jednak pochwalić praktycznie każdego z naszych graczy.
Polacy zagrali bardzo ambitnie, z wiarą w zwycięstwo. Mecz miał swoją dramaturgię. Przykładowo Polacy w połowie II kwarty mieli prowadzenie 38:25, żeby chwilę później było już tylko 40:36. Minutę przed końcem Biało-Czerwoni po „trójce” Sokołowskiego, mającego wówczas już 19 punktów na koncie, ponownie wyszli na „bezpieczne” 46:36.
Kapitalny popis reprezentacji Polski w rzutach trzypunktowych
Niebezpiecznie zrobiło się ponownie w III kwarcie, kiedy o czas musiał poprosić Milicić, kiedy Biało-Czerwoni prowadzili tylko 57:54. I znowu, odpowiednie ułożenie, niezła zmiana Andrzeja Pluty i na tablicy wyników 64:54 na korzyść gospodarzy.
Kibice w Arenie Gliwice kolejny raz nie pozwolili się zbliżyć z wynikiem rywalom. Warto odnotować, że w poniedziałek Polacy trafili tak właściwie co drugi rzut trzypunktowy. Na wynik 76:55 trafił za trzy kapitan Ponitka, wrzucając czternastą „trójkę” na konto Polaków. Wówczas gospodarze prowadzili już różnicą aż 21 punktów.
W końcówce Bośniacy jeszcze zbliżyli się do Polaków, nieco poprawiając rezultat. Niestety, ponownie pojawiły się niepotrzebne straty i nerwowość Polaków. Skończyło się na 85:76. Ostatecznie po dwóch meczach Biało-Czerwoni mają jednak komplet zwycięstw. Droga do turnieju olimpijskiego nadal jest daleka, w prekwalifikacjach trzeba przejść przez kilka części, ale zawsze lepiej wygrywać niż przegrywać. Dlatego też w dobrych nastrojach Polacy przystąpią do środowego meczu z Portugalią, ponownie w Arenie Gliwice.
Czytaj też:
Pierwszy przystanek do Paryża. Polscy koszykarze rozpoczynają walkę o igrzyskaCzytaj też:
Wielkie legendy NBA w Galerii Sław. Łzy wzruszenia trenera Jeremy’ego Sochana