W poniedziałek indonezyjscy urzędnicy państwowi powołali niezależny zespół do zbadania tragedii, do której doszło po zwycięstwie Persebaya Surabaya 3-2 w meczu z Arema FC.
Po końcowym gwizdku sędziego wybuchł chaos, a na boisko wtargnęli kibice, którzy zaatakowali zawodników Aremy. Lokalne media relacjonowały, że panika na boisku miała wybuchnąć, kiedy policja wystrzeliła w tłum gaz łzawiący, by ich przepędzić. Według oficjalnych informacji tamtejszych władz na stadionie piłkarskim zginęło 125 osób, a zdaniem lokalnych mediów – 182.
Co najmniej 32 ofiary to dzieci. Rząd zapewni rekompensacie rodzinie ofiar
Reuters ustalił, że co najmniej 32 ofiary to dzieci w wieku od 3 do 17 lat – przekazał urzędnik. Ponadto agencja Reutera ustaliła, że minister bezpieczeństwa Indonezji ma utworzyć niezależny zespół zajmujący się badaniem faktów, składający się z naukowców, ekspertów piłkarskich i urzędników państwowych, aby zbadać, co się stało.
– Zespół będzie dążyć do ustalenia, kto był odpowiedzialny za tragedię w ciągu najbliższych kilku dni – przekazał, dodając, że rząd zapewni 50 milionów rupii (3 268 dolarów) rekompensaty dla każdej z rodzin ofiar, a setki innych rannych będą leczone za darmo.
Komisarz: Gdyby nie było gazu, może nie byłoby chaosu
Policja i urzędnicy sportowi zostali wysłani do Malang w celu zbadania jednej z najbardziej śmiertelnych katastrof stadionowych na świecie. Prezydent Joko Widodo nakazał związkowi piłkarskiemu zawieszenie wszystkich meczów lokalnej ligi do czasu zakończenia śledztwa.
FIFA, organ zarządzający światową piłką nożną, stwierdza w swoich przepisach dotyczących bezpieczeństwa, że podczas meczów nie należy używać broni palnej ani „gazu do kontroli tłumu”. – Gdyby nie było gazu łzawiącego, być może nie byłoby chaosu – powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej komisarz w Indonezyjskiej Narodowej Komisji Praw Człowieka.
Czytaj też:
Tragedia na meczu w Indonezji. FIFA wydała komunikat