Pogoń Szczecin do meczu z Górnikiem Łęczna przystępowała podrażniona porażką w 1/32 finału Pucharu Polski, gdzie uległa drugoligowemu KKS Kalisz. Portowcy od początku ligowego starcia przeważali, chcąc szybko przeprowadzić bramkową akcję. To przyniosło efekt w 30. minucie, kiedy to Sebastian Kowalczyk przejął piłkę przed polem karnym, wpadł w szesnastkę i strzałem przy długim słupku otworzył wynik.
Najpierw remis, później bramka samobójcza
Goście z Lubelszczyzny nie zamierzali jednak zrezygnować ze starań o doprowadzenie do wyrównania. W 40. minucie Marcel Wędrychowski uruchomił podaniem Bartosza Śpiączkę, który uderzeniem z ostrego kąta pokonał Dante Stipicę.
Drużynie, która zajmuje ostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy, nie udało się jednak utrzymać do przerwy korzystnego remisu. W doliczonym czasie piłkę na skrzydle stracił Damian Gąska. Futbolówkę przejął Kacper Kozłowski, który płasko centrował w pole karne. Z futbolówką minął się Maciej Gostomski, a Kryspin Szcześniak próbując ratować sytuację, niefortunnie wpakował piłkę do własnej bramki.
Pogoń nie spoczęła na laurach
Krótko po zmianie stron Pogoń powiększyła prowadzenie. Paweł Stolarski dograł w pole karne do Kozłowskiego, który mimo ofiarnej interwencji jednego z defensorów zdołał precyzyjnym strzałem pokonać Gostomskiego.
Na tym nie koniec strzelania w Szczecinie. W 60. minucie Kamil Grosicki krótko wyłożył do Jeana Carlosa, jego strzał wybronił Gadomski, a do odbitej piłki wpadł Michał Kucharczyk, który nie miał problemu z wpakowaniem piłki do siatki.
Mimo wysokiego prowadzenia podopieczni Kosty Runjaicia szukali kolejnych szans do powiększenia dorobku bramkowego. I chociaż kilkukrotnie pod bramką Górnika było gorąco, to Portowcom nie udało się zdobyć piątego gola. Mecz zakończył się wynikiem 4:1, który pomógł Portowcom wyprzedzić w tabeli Raków Częstochowa i uplasować się tuż za Lechem Poznań.
Czytaj też:
Raków awansował na pozycję wicelidera. Pewna wygrana graczy Papszuna