Warta Poznań jest jedną z tych drużyn, które od początku sezonu walczą o utrzymanie w Ekstraklasie. W sobotę podopieczni Piotra Tworka musieli się zmierzyć z faworyzowaną Lechią, która znajduje się w górze tabeli polskiej ligi. Przewaga gości była widoczna gołym okiem, ale gospodarze również mieli swoje szanse.
"Niech nas atakują, a my ich będziemy kontrować"
Lechia Gdańsk znacznie przeważała na boisku jeśli chodzi o posiadanie piłki (62 do 38 proc.). Lechiści mieli po 45 minutach 15 strzałów, z czego pięć w światło bramki. Warta miała tylko jedno uderzenie celne, ale warto zaznaczyć, że jedna z dwóch stuprocentowych szans dla gospodarzy zakończyła się strzałem Mario Rodrigueza w słupek. W przerwie bramkarz poznaniaków powiedział, że jest świadomy przewagi gości. - Niech nas atakują, a my ich będziemy kontrować - powiedział w krótkiej rozmowie z Canal+ Sport Adrian Lis, który bardzo dobrze prezentował się podczas pierwszej połowy.
Mecz niewykorzystanych szans
Mecz Warty z Lechią nie był monotonny i nieciekawy, ponieważ zarówno goście, jak i gospodarze kreowali sobie sytuacje. Niestety żadne z nich, nawet te najbardziej niebezpieczne, nie kończyły się skuteczną finalizacją. Raz świetną interwencją na linii bramkowej popisał się zawodnik z pola Łukasz Trałka, dwa razy fatalnie zakończył akcję Mario Rodriguez i tak od akcji do akcji zbliżaliśmy się do końcowego gwizdka.
Los uśmiechnął się do Lechii, która w końcówce spotkania otrzymała rzut karny. Okazję wykorzystał Flavio Paixao. Chwilę później Warta zupełnie się pogubiła i strzeliła bramkę samobójczą Grzesika, który zderzył się ze swoim bramkarzem podczas interwencji.
Czytaj też:
Sensacja w Niecieczy! Bruk-Bet strzelił bramkę na wagę zwycięstwa w 98. minucie