Rozgrywki PKO Ekstraklasy wkroczyły w decydującą fazę. Zarówno walka o mistrzostwo Polski, jak i pozostanie w lidze, jest niezwykle zacięta i emocjonująca. W spotkaniu otwierającą 32. serię gier Radomiak Radom podejmował Zagłębie Lubin. Miedziowi bronią się przed spadkiem, z olei gospodarze są już pewni utrzymania, ale ich postawa w rundzie wiosennej jest rozczarowująca. Piłkarze Piotra Stokowca musieli po prostu wygrać, co przy obecnej formie zawodników graczy Zielonych nie wydawało się trudnym zadaniem.
Radomiak Radom rozbity w pierwsze połowie w meczu z Zagłębiem Lubin
Pierwszy kwadrans gry był dość wyrównany. Żadna z drużyn nie potrafiła zdominować rywala i tym samym zyskać przewagi. W 20. minucie jednak goście z Lubina wyprowadzili fantastyczną kontrę, która zakończyła się bramką Filipa Starzyńskiego. Były reprezentant Polski otrzymał podanie od Patryka Szysza i w efektowny sposób uderzył z powietrza. Futbolówka trafiła jeszcze w słupek bramki bezradnego Filipa Majchrowicza. Miedziowi wykorzystali błędy indywidualne piłkarzy Radomiaka Radom. Jak się okazało, był to pierwszy cios.
Kolejne zostały wyprowadzone przez Zagłębie Lubin już po kilku minutach. Znakomitą szarżą po lewej stronie boiska popisał się Mateusz Bartolewski. 24-letni pomocnik dograł do Kacpra Chodyny. Ten przyjął sobie piłkę i huknął. Tor lotu futbolówki zmienił jeszcze Thabo Cele. Po chwili, w 36. minucie było już 3:0. Na listę strzelców ponownie wpisał się 22-latek. Gospodarze byli na kolanach. Dodatkowo frustracja kibiców narastała z każdą sekundą. Pod koniec pierwszej części gry postanowili skandować imię i nazwisko niedawno zwolnionego trenera Dariusza Banasika.
Podopieczni Piotra Stokowca nastawili się na grę z kontry, co im się opłaciło. Ponadto w trakcie tych pierwszych 45. minut byli niezwykle skuteczni. Oddali pięć strzałów i wszystkie były celne. Z kolei piłkarze Mariusza Lewandowskiego wyglądali na przybitych. W przerwie spotkania Mateusz Cichocki przyznał, że gra Radomiaka Radom jest kiepska i po przerwie będą walczyć, aby wyjść z tej rywalizacji z twarzą.
Radomiak Radom rzucony na kolana
Po zmianie stron gospodarze dokonali trzech zmian. Na boisku pojawił się m.in. Karol Angielski, który w 58. minucie zmniejszył straty swojej drużyny. Najlepszy polski strzelec tego sezonu PKO Ekstraklasy wykorzystał rzut karny, po tym, jak Kacper Bieszczad popełnił koszmarny błąd i sfaulował jednego z zawodników Zielonych. Wydawało się, że Radomiak Radom nabiera wiatru w żagle i będzie w stanie jeszcze zagrozić ekipie Miedziowych. Goście jednak odpowiedzieli w najlepszy możliwy sposób.
W 63. minucie do rzutu wolnego podszedł Filip Starzyński. 30-letni pomocnik uderzył i przy dużej dozie szczęścia umieścił futbolówkę w siatce bramki strzeżonej przez Filipa Majchrowicza. Piłka bowiem trafiła w głowę Dominika Sokoła i zmyliła golkipera gospodarzy. Podobno szczęście sprzyja lepszym, a tego dnia wyraźnie lepsi byli zawodnicy Zagłębia Lubin. Goście momentami wręcz z dziecinną łatwością dochodzili do sytuacji bramkowych.
Co więcej, byli tego dnia bezlitośni dla swoich przeciwników. Pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry na listę strzelców wpisał się Mateusz Bartolewski. Natomiast końcowy rezultat ustalił w doliczonym już czasie gry 18-letni Tomasz Pienko. Totalna kompromitacja podopiecznych Mariusza Lewandowskiego. Zostali rzuceni na kolana. Dzięki zwycięstwu Miedziowi zrobili ważny krok w kierunku utrzymania na najwyższym szczeblu rozgrywkowym.
Czytaj też:
Jasna deklaracja współwłaściciela Wisły Kraków. Chodzi o najbliższą przyszłość klubu