Lech Poznań wciąż pozostaje w walce o trzecie miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Od dłuższego czasu John van der Brom musi ustalać skład bez radzenia sobie z największą gwiazdą linii ataku, Mikaela Ishaka. Szwed pojawił się na boisku po raz ostatni 20 kwietnia w pamiętnym meczu Lecha Poznań z ACF Fiorentiną w ramach ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy, gdzie padł wynik 2:3 dla Kolejorza. Od tamtej chwili napastnik pauzuje, co ma związek z męczącą go chorobą. Niestety jej objawy są nieustępliwe.
Mikael Ishak szczerze na temat początków boreliozy
Jeden z najlepszych napastników PKO BP Ekstraklasy udzielił wywiadu dla szwedzkiego „Länstidningen Södertälje”, podczas którego opowiedział, z czym przychodzi mu się mierzyć każdego dnia, odkąd wykryto u niego chorobę. Okazuje się, że objawy boreliozy towarzyszyły mu od dłuższego czasu, jeszcze zanim oficjalnie się o niej dowiedział. Zakomunikował wówczas lekarzom gorsze samopoczucie i udał się na badania w celu zdiagnozowania problemu.
— Przez trzy i pół miesiąca czułem się bardzo źle. Cały czas kaszlałem, nie miałem energii ani radości, a mięśnie mnie bolały. Nadal trenowałem, ale ponieważ nigdy nie przestałem kaszleć, poprosiłem o dokładniejsze sprawdzenie — powiedział Mikael Ishak.
Mikael Ishak wciąż nie czuje się dobrze
Zawyżone parametry w organizmie Szweda wskazały na boreliozę. Instynkt i obawa napastnika o własne zdrowie okazały się kluczowe w uniknięciu poważniejszych konsekwencji. Niestety Mikael Ishak wciąż nie powrócił do pełni zdrowia.
— Czuję się lepiej, ale nadal nie czuję się dobrze. Z boreliozą nie ma żartów, jeśli masz ją w swoim ciele przez długi czas, może atakować nerwy i możesz zostać na wpół sparaliżowany, dopóki nie zniknie. Nie wiem, czy byłem wtedy u kresu sił i jak długo to miałem, ale lekarze byli zaniepokojeni — dodawał szwedzki snajper.
Czytaj też:
Lech Poznań przekazał ważne wieści. Trzej kluczowi piłkarze zostają w klubieCzytaj też:
Gwiazdor odchodzi z Lecha Poznań. Oficjalnie pożegnał się z kibicami