Problemy Rakowa Częstochowa w Łodzi. Potrzebna była dogrywka

Problemy Rakowa Częstochowa w Łodzi. Potrzebna była dogrywka

ŁKS – Raków
ŁKS – Raków Źródło:PAP / Marian Zubrzycki
W 1/16 finału Pucharu Polski zmierzyły się ze sobą ŁKS Łódź i Raków Częstochowa, które na co dzień grają w Ekstraklasie. Oba zespoły podchodziły do tego spotkania bez formy, ale to mistrzowie Polski byli faworytem w tym starciu.

Mistrzowie Polski awans do drugiej rundy Fortuna Pucharu Polski uzyskali bez gry, jako uczestnicy europejskich pucharów. Z kolei łodzianie w 1/32 finału pokonali KKS 1925 Kalisz 3:2. Oba zespoły dotychczas mierzyły się ze sobą 14 razy. W ośmiu z nich triumfowali piłkarze z Łodzi oraz padły 4 remisy. Podopieczni Dawida Szwargi nie są ostatnio w formie, bo w ostatnich trzech spotkaniach nie odnieśli zwycięstwa. Mimo to Medaliki były faworytami w tym spotkaniu. ŁKS zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, a kiepskie wyniki sprawiły, że zdecydowano się zmienić trenera. Miejsce Kazimierza Moskala zajął Piotr Stokowiec.

ŁKS zagroził Rakowowi z kontrataku

Początek tego spotkania był dość nerwowy, a w obu stronach pojawiało się sporo niecelnych zagrań. Jak można było się spodziewać, to Raków Częstochowa zaczął dominować, a agresywnym pressingiem zepchnął rywali do defensywy. Mimo to piłkarze ŁKS byli w stanie zagrozić rywalom z kontry. Po jednej z takich akcji w 26. minucie Hoti zdecydował się na kąśliwy strzał zza pola karnego, ale nie trafił w światło bramki.

W 39. minucie Yeboah popisał się fantastyczną indywidualną akcją. Zawodnik Medalików ruszył z piłką prawym skrzydłem i przedryblował trzech zawodników ŁKS-u. Kiedy znalazł się na 11. metrze zdecydował się na strzał, ale został on zablokowany. Minutę później mógł się poprawić strzałem ze skraju „szesnastki”, ale tym razem bramkarz skutecznie interweniował.

Dość niespodziewanie w 41. minucie ŁKS mógł wyjść na prowadzenie 1:0. Kay Tejan dostał podanie górą z głębi pola. Futbolówka przelobowała defensorów Rakowa, a Holender wyszedł sam na sam. W tej sytuacji kapitalnym refleksem popisał się Kovacević. Do przerwy bramek nie oglądaliśmy.

Potrzebna była dogrywka

Od początku drugiej połowy goście przeważali, ale nic z tego nie wynikało. Podopiecznym Dawida Szwargi brakowało postawienia kropki nad „i” w formie gola. W 69. minucie szczęścia z dystansu spróbował Drachal, ale minimalnie chybił. Sześć minut później Srdjan Plavsic mógł w końcu dać prowadzenie Rakowowi. Jednak świetnie zachował się Dawid Arndt, który zostawił nogę. W 80. minucie bohaterem tego spotkania mógł zostać Bogdan Racovitan, ale nie trafił w piłkę dośrodkowaną na piąty metr.

W regulaminowych 90. minutach ten mecz się nie rozstrzygnął i potrzebna była dogrywka. Szturm na bramkę rywali cały czas przeprowadzali gracze Rakowa Częstochowa, a zawodnicy ŁKS-u raz na jakiś czas wychodzili z kontrą. W 100. minucie łodzianie przeprowadzili jedną z takich akcji, po których Janczukowicz padł w polu karnym. Sędzia uznał, że ten symulował i dostał drugą żółtą kartę, przez co jego zespół kończył w osłabieniu.

W 109. minucie Medaliki dopięły swego. Na listę strzelców wpisał się Kochergin, który jako pierwszy dopadł do piłki, odbitej przez bramkarza po strzale Cebuli. W 120. minucie wynik tego spotkania ustalił Ben Lederman.

Czytaj też:
Wiemy, kiedy Michał Probierz ogłosi powołania. Czeka na europejskie puchary
Czytaj też:
Kryzys Legii Warszawa nie wziął się znikąd. W tym tkwi główny problem

Opracował:
Źródło: WPROST.pl