Wielki klasyk dla Widzewa. Łodzianie w ostatniej chwili zgarnęli trzy punkty

Wielki klasyk dla Widzewa. Łodzianie w ostatniej chwili zgarnęli trzy punkty

Piłkarze Legii Warszawa i Widzewa Łódź
Piłkarze Legii Warszawa i Widzewa Łódź Źródło:PAP / Marian Zubrzycki
Mecze Widzewa z Legią wiążą się z wielką historią. W niedzielnym starciu w Łodzi jedyna bramka padła dopiero pod koniec meczu. Powody do zadowolenia mają tylko gospodarze.

W poprzednim wieku mecze Widzewa Łódź z Legią Warszawa były starciami, które mogły przesądzać o mistrzostwie kraju. Przez ostatnie kilkanaście lat klasyk stracił na znaczeniu, ale kibice wciąż wiedzą, że to pojedynek szczególnej rangi. W starciu rozgrywanym w stolicy województwa łódzkiego gospodarze triumfowali 1:0 po bramce Frana Alvareza.

Pierwsza połowa na zero

Mecz rozpoczął się od inicjatywy gości. Mocno napierali na bramkę łodzian, a w 9. minucie na moment wyszli na prowadzenie. Marc Gual podał do Ryoyi Morishity, a ten pokonał Gikiewicza. Po chwili okazało się, że Japończyk znajdował się na spalonym. Dwie minuty później Gual mógł wpisać się na listę strzelców, ale piłka po jego strzale odbiła się od Szoty. Cały czas to wicemistrzowie Polski przeważali na boisku. Próbowali gry kombinacyjnej, ale za każdym razem brakowało skuteczności.

Choć Legia miała więcej sytuacji, to Widzew nie ograniczał się tylko do obrony. Po pierwszej połowie posiadanie piłki rozkładało się równomiernie. Różnica tkwiła w strzałach na bramkę, bo tych było więcej po stronie gości. Mimo to Szymon Marciniak zaprosił obie ekipy do szatni przy wyniku 0:0.

Cenne trafienie Frana Alvareza

Druga połowa początkowo przebiegała spokojnym tempem. Pierwszą groźną akcję przeprowadziła Legia za sprawą Guala, który strzałem z woleja zmusił Rafała Gikiewicza do interwencji. W 58. minucie zmuszony do zmiany Kosta Runjaić wprowadził na boisko debiutanta z rocznika 2005. Wojciech Urbański został rzucony na głęboką wodę, by zastąpić Blaża Kramera. Kilka minut później Szymon Marciniak musiał przerwać mecz. Sympatycy Widzewa odpalili race, które zadymiły stadion.

Po paru chwilach arbiter wznowił mecz. Brakowało jednak bramek. Ani jedna, ani druga ekipa nie potrafiła zbyt wiele zdziałać. Szkoleniowcy dokonywali kolejnych zmian licząc na impuls dający jednego gola wartego trzy punkty. W 93. minucie cały stadion Widzewa wpadł w ekstazę. Fran Alvarez potężnym wolejem pokonał Hładuna i wyprowadził swój klub na prowadzenie. Legia próbowała przez kilka minut doliczonego czasu gry wyrównać wynik, ale ta sztuka im się nie udała. Gdy Marciniak zagwizdał po raz ostatni, Widzew wpadł w ekstazę.

twitter

Widzew i Legia walczą o pozycje w PKO Ekstraklasie

Po rozegraniu 24 spotkań Legia Warszawa znajduje się na szóstej pozycji z 38 punktami. Widzew Łódź jest 10. z 31 „oczkami”.

Czytaj też:
Michał Probierz może sięgnąć po swojego byłego piłkarza. Niespodziewane powołanie
Czytaj też:
Trener Lecha nie wytrzymał na konferencji prasowej. Uderzył w dziennikarza

Opracował:
Źródło: WPROST.pl