Real Betis to w teorii jeden z najtrudniejszych rywali na drodze Legii Warszawa w Lidze Konferencji Europy. Fani drużyny prowadzonej przez Goncalo Feio mogli mieć pewne obawy przed tym starciem, ponieważ w ostatnim czasie Legia nie spisuje się dobrze w rozgrywkach ligowych. Czwartkowe spotkanie rozpoczęło się z opóźnieniem, ponieważ kibice odpalili race, a nad murawą stadionu przy ulicy Łazienkowskiej unosił się spory dym.
Legia Warszawa z udaną pierwszą połową
Szybko mogliśmy zdać sobie sprawę, że obawy o Legię trzeba odłożyć na bok. Gospodarze prezentowali ofensywny styl gry, a podobać mogła się choćby akcja, która miała miejsce w pierwszym kwadransie spotkania. Legioniści dosłownie zabawili się z obroną drużyny przeciwnej, kiedy Kacper Chodyna zagrywał do Rubena Vinagre, a ten piętką idealnie podał Bartoszowi Kapustce. Niestety wykończenie nie było dobre, bo Polak uderzył wysoko nad poprzeczką. Był to jednak sygnał, że można zadać cios Betisowi.
W 23. minucie podopieczni Feio dopięli swego. Bardzo dobrze rzut rożny rozegrali Vinagre oraz Kapustka. Ten pierwszy posłał piłkę w pole karne, a udany strzał głową zaliczył Steve Kapuadi, otwierając wynik. Do tego momentu Legia miała przewagę nad rywalem i starała się kreować sytuacje bramkowe. Po 30. minucie jednak goście zaczęli grać nieco odważniej.
Nic w tym dziwnego, ponieważ musieli gonić wynik. Gola próbował strzelić Pablo Fornals, ale na szczęście piłka poleciała prosto w Kacpra Tobiasza. Legia starała się odgryzać, wykonując dość dużą liczbę podań w obrębie pola karnego Hiszpanów. Ostatecznie do końca tej części gry już żadne bramki nie padły.
Euforia w Warszawie. Legia utrzymała wynik
Real Betis próbował świetnie otworzyć drugą połowę. Aitor Ruibal płaskim strzałem był bliski pokonania Tobiasza. Chwilę później gra się nieco wyrównała, a aktywny po stronie Legii był Chodyna. Cóż jednak z tego, kiedy w kluczowych momentach brakowało mu celności. Gospodarze nie mogli sfinalizować dobrze wyglądających akcji.
W czwartkowy wieczór bardzo dobrze na boisku wyglądał Maxi Oyedele. Środkowy pomocnik Legii próbkę swoich możliwości zaprezentował w 65. minucie. Świetnie rozpędził kontratak, po czym piłkę otrzymał Jean-Pierre Nsame. Kameruńczyk dograł do Ryoty Morishity, ale ten nie trafił do siatki. Kibice mogli łapać się za głowy. Później Legia miała trudności, by stworzyć równie groźną okazję bramkową, a tymczasem coraz bardziej do głosu dochodził Betis. Gospodarze ratowali się faulami.
W 83. minucie znów jednak to Legia mogła zdobyć bramkę, która dałaby jej spokój. Rafał Augustyniak w odpowiedni sposób przełożył sobie piłkę na lewą nogę, ale jego strzał efektowną paradą wybronił Adrian. W końcówce Betis starał się wyrównać, ale nie miał argumentów. Legia utrzymała wynik 1:0 i zanotowała cenny sukces na start fazy ligowej Ligi Konferencji Europy.
Czytaj też:
Wojciech Szczęsny nie traci czasu. „Jest pod stałą opieką”Czytaj też:
Łukasz Skorupski nie zatrzymał Liverpoolu. Rywal przeszedł do historii