Mecz Manchesteru City z Tottenhamem zapowiadał się na najciekawsze spotkanie 26. kolejki Premier League. Koguty wprawdzie przegrały ostatnie ligowe spotkania z Southampton i Wolverhampton, ale zespołu mającego w swoim składzie takich zawodników jak Harry Kane czy Heung-Min Son nie należy lekceważyć. Defensorzy Obywateli przekonali się o tym już na początku sobotniego starcia.
Premier League. Tottenham otworzył wynik
Goście zaskoczyli podopiecznych Pepa Guardioli w 5. minucie, kiedy to Son dostał piłkę na prawym skrzydle, pociągnął akcję przez kilka metrów i wyłożył piłkę Dejanowi Kulusevskiemu, który wpakował piłkę do pustej bramki. Po stracie gola gospodarze ruszyli do ataków, a ich akcje były coraz groźniejsze. Obywatele wymieniali wiele podań na połowie Kogutów, sukcesywnie usypiając czujność defensorów Tottenhamu. W 20. minucie blisko wpisania się na listę strzelców był Ilkay Gundogan, ale piłka po jego uderzeniu z ostrego kąta trafiła w słupek.
Liderzy Premier League dopięli swego w 33. minucie, kiedy to Hugo Lloris sparował piłkę prosto pod nogi Gundogana, który sfinalizował akcję precyzyjnym uderzeniem. Wynik 1:1 utrzymał się do końca połowy i zwiastował wielkie emocje po zmianie stron.
Premier League. Tottenham ponownie znalazł sposób na City
Druga połowa zgodnie z oczekiwaniami przebiegała pod znakiem pozycyjnych ataków Manchesteru City. Zespół prowadzony przez Antonio Conte nastawiał się z kolei na grę z kontrataków, co przy ofensywnie i skutecznie grających Obywatelach wydaje się jedynym rozsądnym sposobem na wywalczenie korzystnego wyniku.
Gdy wydawało się, że Obywatele dopną swego i obejmą prowadzenie, skuteczny afakt przeprowadzili goście. Son dostał podanie na prawą stronę, posłał precyzyjną piłkę w szesnastkę do wybiegającego za pleców obrońców Kane'a, który z kilku metrów pokonał Edersona. Kilka minut później angielski snajper był blisko podwyższenia prowadzenia, ale tym razem bramkarz City poradził sobie z jego próbą, odbijając piłkę nogą.
Po drugiej stronie boiska również wiele się działo. W 66. minucie Gundogan oddał świetny strzał z dystansu, ale jeszcze lepiej zachował się Lloris, który koniuszkami palców sparował uderzenie kapitana City. Ta niewykorzystana okazja mogła zemścić się siedem minut później. Kulusevski dograł w szesnastkę, piłka po rykoszecie trafiła pod nogi Kane'a, który po raz drugi pokonał Edersona. Szwed był jednak na pozycji spalonej, przez co po weryfikacji VAR trafienia nie uznano.
Dwie bramki w końcówce spotkania
Mistrzowie Anglii w dalszym ciągu naciskali, a goście na niewiele pozwalali im we własnym polu karnym. Gdy wydawało się, że wynik 2:1 utrzyma się do końca spotkania, na krótko przed końcem regulaminowego czasu gry Romero zagrał piłkę ręką w polu karnym, za co sędzia podyktował jedenastkę. Za egzekwowanie rzutu karnego zabrał się Riyad Mahrez, który pewnie pokonał Llorisa.
Koguty nie zamierzały jednak odpuścić. W doliczonym czasie gry ponownie błysnął Kane, który wykorzystał miękką wrzutkę Kulusevskiego i strzałem głową pokonał Edersona. Była to ostatnia bramka sobotniego spotkania, które zakończyło się wygraną 3:2 Tottenhamu.
Czytaj też:
Szalony mecz we Wrocławiu. Samobój, rzut karny i cztery bramki w pierwszej połowie