Jerzy Dudek dla „Wprost”: To by była tragedia, gdybyśmy przegrali pierwszy mecz, jako drużyna rozstawiona

Jerzy Dudek dla „Wprost”: To by była tragedia, gdybyśmy przegrali pierwszy mecz, jako drużyna rozstawiona

Jerzy Dudek
Jerzy Dudek Źródło: Newspix.pl / Press Focus
Reprezentacja Polski dowie się w piątek 26 listopada, z kim zmierzy się w półfinałach baraży o mistrzostwa świata w Katarze. Po przegranym meczu z Węgrami nastroje kibiców Biało-Czerwonych są mieszane. – Ten zimny prysznic być może wpadł w odpowiednim momencie – powiedział w rozmowie z „Wprost” Jerzy Dudek.

Już w piątek 26 listopada reprezentacja Polski dowie się, z kim przyjdzie jej zmierzyć się podczas baraży do mistrzostw świata. Podopieczni Paulo Sousy mają przed sobą trudne zadanie. Ponieważ przegrali ostatnie eliminacyjne spotkanie z Węgrami, stracili szansę na rozstawienie, czyli granie półfinału na własnym stadionie. Podczas potyczki na boisku zabrakło Roberta Lewandowskiego, co odbiło się szerokim echem w kraju. Na te i inne okołoreprezentacyjne tematy wypowiedział się w rozmowie z „Wprost” Jerzy Dudek, były bramkarz Biało-Czerwonych i Liverpoolu.

„W składzie pojawił się Tymoteusz Puchacz, który na razie dużo mówi i nie gra w klubie. Sousa musi się też zastanowić, jak ten balans znaleźć w drużynie, bo podczas meczu z Węgrami było za dużo znaków zapytania”

Filip Pędzich, Wprost.pl: Dużo się mówiło ostatnimi czasy w kontekście reprezentacji i meczu z Węgrami. Zabrakło w nim Lewandowskiego, ale chyba zgodzi się pan, że czy z nim, czy bez niego – to spotkanie powinno być wygrane.

Jerzy Dudek: Sousie się pewnie wydawało, że ten skład powinien sobie poradzić z Węgrami, ale dał się zaskoczyć. To pokazuje też wartość, jaką ma Lewy. On to 50 proc. tego zespołu. Respekt, jaki budzi u przeciwnika, jest ogromny. Wiele rzeczy potrafi zrobić. Co do składu to nie wiem skąd wzięli narrację, że takie zestawienie na Węgry da radę wygrać. Mnie się wydaje, że selekcjoner Sousa zachował się trochę jak trener klubowy, który przy pewnym awansie chciał zagrać rotacyjnym składem, ale taki trener klubowy wystawia skład zmieniony, ale nie wymieniony całkowicie.

Selekcjoner Sousa trochę namieszał?

Postawił na jedenastkę, która na pierwszy rzut oka widać, że nie gwarantuje sukcesu. Nie można wystawić składu, który drużynę zdyskredytuje albo ośmieszy. Jak nie ma Lewandowskiego to trzeba dać Milika, a nie Piątka, bo ten pierwszy jest w dużo większym gazie. Do pomocy kogoś? No to Zielińskiego trzeba, a Zielińskiego nie było w wyjściowej jedenastce. W składzie pojawił się Puchacz, który na razie dużo mówi i nie gra w klubie. Sousa musi się też zastanowić, jak ten balans znaleźć w drużynie, bo podczas meczu z Węgrami było za dużo znaków zapytania.

Teorie, że sztab nie wiedział, o co gra, są chyba trochę zabawne.

Takie plotki się pojawiały, które moim zdaniem są trochę bzdurne. Wiadomo, że jeżeli gentlemani ustalili, przed meczem z Andorą, że Lewandowski nie zagra to znaczy, że byli bardzo pewni tego, że ograją Węgry. Niemożliwe, żeby nie byli świadomi tego, o co grają. Zgubiła trochę trenera pewność siebie.

Skąd Sousa mógł taką pewność siebie wziąć, skoro jego bilans meczowy nie pozwala na jej budowanie?

Ogólnie nie ma aż takich argumentów, żeby budować tę pewność siebie. Mogła ona wziąć się z tego, że Węgrzy przyjechali do Polski po nic i bez paru podstawowych piłkarzy. Mogło być powiedziane w szatni „panowie, musicie ich ograć” i pewnie tym się trener kierował. Chyba zawiódł się na niektórych zawodnikach i po tygodniu dopiero posypał głowę popiołem i się przyznał do błędów, ale wydaje się, że niektórzy zawodnicy grali dużo poniżej swoich oczekiwań.

Ale jakieś pozytywne aspekty drużyny, abstrahując od wyników, da się wyciągnąć i na tym budować tę pewność?

Jak się patrzy na drużynę to widać fragmenty dobrej gry. Wszyscy wspominają mecz z Anglikami, bo nam się wydaje, że z lepszymi zespołami gramy lepiej, ale jeszcze musimy powalczyć o wynik z nimi. Teraz w marcu będzie co do tego najlepsza okazja. Może też dzięki temu, że nie będziemy grać u siebie, to ta presja będzie mniejsza. Zobaczymy kogo wylosujemy, bo na końcu z tych 12 zespołów pojadą trzy, a przecież my nawet do najlepszej czwórki z nich się nie łapiemy. Wszyscy w marcu muszą być w super formie, mieć trochę szczęścia i trafić na nasz najlepszy dzień.