Świderski nie przyjechał na zgrupowanie, ale w klubie zagrał. PZPN oszukany? Rzecznik wyjaśnia

Świderski nie przyjechał na zgrupowanie, ale w klubie zagrał. PZPN oszukany? Rzecznik wyjaśnia

Karol Świderski
Karol Świderski Źródło:Newspix.pl / ZUMA
Karol Świderski nie przyjechał na zgrupowanie reprezentacji Polski, ponieważ doznał w meczu kontuzji. Biało-Czerwonemu nie przeszkodziło to jednak w... rozegraniu spotkania w barwach swojego klubu.

Karol Świderski miał być na zgrupowaniu jednym z pięciu powołanych napastników, wtedy Czesław Michniewicz miałby większy wybór i szersze pole manewru. Niestety, pech dla Polaków zaczął się jeszcze przed zgrupowaniem, ponieważ podczas spotkania w Stanach Zjednoczonych Świderski doznał kontuzji. Decyzję o pozostaniu napastnik a w Stanach podjął sztab naszej kadry.

Świderski strzela w USA. PZPN oszukany?

Rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowski opublikował na swoim Twitterze oficjalne pismo, jakie zostało nadesłane przez władze Charlotte, którego klubu piłkarzem jest Polak. „Karol Świderski został zmieniony na boisku w drugiej połowie spotkania. Nasza diagnoza po przeprowadzeniu badań to naciągnięcie mięśnia dwugłowego uda niskiego stopnia. Zawodnik podda się rehabilitacji, a jego przerwa w grze potrwa od tygodnia do dwóch tygodni” – na bazie tych informacji PZPN podjęło decyzję o pozostaniu Świderskiego w Stanach Zjednoczonych.

Rehabilitacja poszła znakomicie, dzięki czemu Polak mógł już w sobotę wziąć udział w meczu Charlotte z Cincinnati. Świderski zdołał zdobyć dwie bramki. Nieszkodliwość urazu daje do myślenia, czy nie można było ściągnąć zawodnika do kraju i wyleczyć na własną rękę. Gwarancji powodzenia jednak nie było, a Michniewicz powołał czterech innych napastników, więc wybór był duży i co złego mogło się stać?

Okazuje się, że całkiem dużo – Arkadiusz Milik przechodzi rehabilitację wciąż przebywając na zgrupowaniu. Wiadomo jednak, że w meczu barażowym ze Szwecją nie wygra. Krzysztof Piątek walczy z czasem, a do niedawna jeszcze trenował indywidualnie.

Czytaj też:
Legenda tenisa dała radę Idze Świątek. Sama też była kiedyś numerem 1