Kamil Glik w finale baraży udowodnił, że nie bez powodu jest uznawany za ostoję reprezentacji Polski. Stoper już w pierwszych minutach meczu ze Szwecją zgłosił problemy zdrowotne i wyraźnie miał problemy z bieganiem. Mimo to gracz Benevento dotrwał do końcowego gwizdka sędziego, dyrygując poczynaniami defensywy Biało-Czerwonych.
W pomeczowej rozmowie z TVP Glik przyznał, że czuł ból już od pierwszego kontaktu z piłką. – Nie wiem, czy jeszcze w tym sezonie zagram. Jestem pewien, że naderwałem mocno mięsień, ale no nic. Było mi ciężko zagrać piłkę. Zaciskałem zęby, starałem się pomóc drużynie na tyle, na ile mogłem – mówił. Glik przyznał też, że przed meczem przyjął wiele środków przeciwbólowych, co pomogło mu wybiec na boisko.
Reprezentacja Polski. Kamil Glik usłyszał diagnozę
Po meczu ze Szwecją Glik przeszedł badania, które wykazały naciągnięcie drugiego stopnia prawego ścięgna podkolanowego – przekazał „Przegląd Sportowy”. Taka diagnoza oznacza, że defensora Benevento czeka co najmniej miesięczna przerwa. Tym samym 34-latek prawdopodobnie wróci do gry dopiero po zakończeniu sezonu zasadniczego i, jeśli jego klub utrzyma miejsce w czołowej szóstce tabeli Serie B, wystąpi w barażach o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Jeśli Glik wróci do dyspozycji przed końcem maja, prawdopodobnie pojawi się na kolejnym zgrupowaniu reprezentacji Polski. Biało-Czerwoni już w czerwcu rozegrają cztery spotkania w ramach Ligi Narodów, mierząc się dwukrotnie z Belgami oraz raz z Holendrami i Walijczykami.