Gabriel Slonina podjął decyzję ws. kadry. Bramkarz posłuchał głosu serca

Gabriel Slonina podjął decyzję ws. kadry. Bramkarz posłuchał głosu serca

Gabriel Slonina
Gabriel Slonina Źródło: Newspix.pl / ZUMA
Gabriel Slonina został powołany przez Czesława Michniewicza do dorosłej reprezentacji Polski. Polsko-amerykański zawodnik wystosował jednak oświadczenie, w którym wytłumaczył, dlaczego tego powołania nie przyjmie.

podczas swojej podróży po Stanach Zjednoczonych spotkał się między innymi z młodym i perspektywicznym bramkarzem polskiego pochodzenia Gabrielem Sloniną. Zawodnik Chicago Fire ucieszył się na wieść o propozycji gry dla naszego kraju i zapowiedział, że chętnie zjawi się w kraju.

Czesław Michniewicz wiedział, że Slonina waha się pomiędzy reprezentowaniem Polski i USA, dlatego zaprosił młodego piłkarza, żeby ten poznał klimat zgrupowania biało-czerwonej kadry. – On powiedział jasno: „Trenerze, jeśli będzie zgrupowanie reprezentacji Polski i trener uzna, że chce mnie zobaczyć, to ja przyjadę”. Tak mi odpowiedział – mówił wtedy szkoleniowiec. Rzeczywistość zweryfikowała fakty.

Gabriel Slonina chce grać dla USA. To ostateczna decyzja

Gabriel Slonina opublikował oświadczenie, w którym wytłumaczył, dlaczego podjął decyzję, że nie przyjedzie na zgrupowanie reprezentacji Polski. „Bycie Polakiem znaczy bycie bardzo pracowitym, mającym wiarę, nigdy nie biorącym »nie« za odpowiedź, radzącym sobie z trudnościami i bycie odpowiedzialnym za swoją rodzinę. Kocham swoje pochodzenie – od ludzi, przez jedzenie, aż do miast. Jestem bardzo wdzięczny za możliwość gry dla Polski” – stwierdził w komunikacie na swoich mediach społecznościowych Slonina.

„Moje serce jest jednak amerykańskie. Ten kraj dał mi i mojej rodzinie wszystkie możliwości, o jakie mogliśmy prosić. Ameryka to mój dom i będę ją reprezentował” – podsumował golkiper. Chwilę po ogłoszeniu tej informacji swoje powołania ogłosił szkoleniowiec Stanów Zjednoczonych. Na liście zabrakło Sloniny.

Czytaj też:
Błaszczykowski został wypunktowany. Były prezes Wisły Kraków nie miał dla niego litości