Radosław Majdan dla „Wprost”: Jestem przeciwny zwalnianiu Michniewicza, choć mnie nie przekonuje

Radosław Majdan dla „Wprost”: Jestem przeciwny zwalnianiu Michniewicza, choć mnie nie przekonuje

Czesław Michniewicz
Czesław Michniewicz Źródło:PAP / Leszek Szymański
– W czerwcu były straszne baty od Belgii. Przegraliśmy aż 1:6, to była kompromitacja jeszcze większa niż czwartkowe 0:2 z Holandią u siebie. A jednak po tym blamażu, reprezentacja wstała z kolan. Liczę, że teraz też nasi dadzą radę. Chcę w Cardiff zobaczyć odmienioną drużynę – mówi Radosław Majdan, były reprezentant Polski.

Dariusz Tuzimek, „Wprost”: W ankiecie Wirtualnej Polski – w której wzięło udział ponad 17,5 tys. internautów – aż 87 procent uczestników głosowało za tym, żeby prezes PZPN Cezary Kulesza zmienił selekcjonera jeszcze przed mistrzostwami świata w Katarze! Co pan myśli o takiej koncepcji?

Radosław Majdan: Śmiała i odważna, ale wcale nie jest nieuzasadniona. Gołym okiem widać, że ta drużyna się nie rozwija. Ale ja jestem przeciwny takiej zmianie. Nie dlatego, że przekonuje mnie Michniewicz, bo on mnie absolutnie nie przekonuje. Jestem przeciwny, bo uważam, że teraz jest już do mundialu zbyt mało czasu na taką rewolucję. Gdyby było do mistrzostw z pół roku, to jeszcze można by to zrobić, ale pozostały raptem dwa miesiące.

Każdy trener, który by przyszedł po Michniewiczu, miałby łatwą wymówkę, że dostał kadrę zbyt późno i nie był w stanie nic z nią zrobić w tak krótkim czasie.

Jestem za tym, żeby reprezentacyjne piwo wybił ten, kto go nawarzył, czyli obecny selekcjoner.

Na ten moment to on zna najlepiej tę drużynę i wie, jakie ma deficyty, co trzeba poprawić i tak dalej.

Ale przecież dla innych polskich szkoleniowców nasza reprezentacja też nie jest jakąś nieodgadnioną enigmą. Oglądają jej mecze, znają zawodników, ich potencjał, silne i dobre strony. No i może trafiłby się selekcjoner z trochę większym autorytetem. Ktoś, kto miałby realny wpływ na tę grupę piłkarzy. Ktoś, kogo oni będą słuchać.

Mnie do głowy przychodzi tylko jedna osoba – Adam Nawałka. To nadal jest wielka osobowość w polskim futbolu, no i ostatni selekcjoner, który odniósł z kadrą sukces – ćwierćfinał mistrzostw Europy we Francji w 2016 roku. Plusem Nawałki byłoby jeszcze także to, że przecież pod koniec stycznia on i jego sztab, byli już praktycznie dogadani z prezesem Kuleszą, że obejmą reprezentację. Więc – jak znam tego szkoleniowca – był doskonale do zadania przygotowany, wiedział o drużynie wszystko.

Warto przypomnieć, że nawet media wówczas ogłosiły, że Nawałka jest już selekcjonerem. Pewnie po latach dowiemy się, jak to się w ogóle stało, że na ostatniej prostej wygrał to stanowisko Michniewicz. Mocno mnie to zaskoczyło. Przecież ten trener, bezpośrednio przed objęciem kadry, sukcesów nie miał. Pamiętamy, w jakiej atmosferze żegnał się z Legią Warszawa, którą zostawił w fatalnym stanie i na miejscu spadkowym. I w „nagrodę” dostał reprezentację… Kuriozalne i niezrozumiałe.

Czytaj też:
Kilkanaście powodów do wstydu. Oceny dla Biało-Czerwonych po meczu Polska – Holandia

Mecz z Holandią był przykrym widowiskiem dla polskich kibiców, bo jednak nie przywykliśmy do aż takiej bezradności Biało-czerwonych. Widać, że od barażowego meczu ze Szwecją nasza kadra nie zrobiła żadnego progresu.

Mnie się wydaje, że my w ogóle zapominamy, jak wyglądało marcowe spotkanie ze Szwecją. Zapamiętaliśmy jedynie wynik, że wygraliśmy 2:0 i wydaje się nam, że to był znakomity mecz w naszym wykonaniu. No nie… Myśmy zagrali dobre 20-30 minut i to dopiero jak się mecz ułożył, po drugiej bramce. Wcześniej mieliśmy dużo szczęścia, bo: po pierwsze Wojtek Szczęsny dwa razy nas uratował, broniąc w niemal beznadziejnych sytuacjach, a po drugie: już w pierwszej połowie Jacek Góralski mógł zarobić czerwoną kartkę.

Mecz ze Szwecją nie był w naszym wykonaniu jakimś świetnym spotkaniem, choć dał nam awans do mundialu w Katarze. I rzeczywiście prawdą jest, że od tamtego spotkania reprezentacja pod wodzą Michniewicza rozwoju nie zanotowała. Gramy tak samo przeciętnie jak w czerwcowych meczach Ligi Narodów, a może nawet słabiej.