Michał Pazdan dla „Wprost”: Nawet z Argentyną nie możemy się wyłącznie bronić

Michał Pazdan dla „Wprost”: Nawet z Argentyną nie możemy się wyłącznie bronić

Michał Pazdan
Michał Pazdan Źródło:Newspix.pl / Łukasz Grochala/CYFRASPORT
Dziś cała Polska zastanawia się jak w środowym meczu z Argentyną zatrzymać genialnego Leo Messiego. Któż mógłby być lepszą osobą do odpowiedzi na to pytanie, niż były reprezentacyjny obrońca Michał Pazdan, który w meczach na EURO 2016 powstrzymywał najlepszych piłkarzy świata, w tym m.in. samego Cristiano Ronaldo.

Dariusz Tuzimek, „Wprost”: Czy w spotkaniu o wyjście z grupy, uwaga naszych piłkarzy powinna koncentrować się przede wszystkim na Leo Messim czy jednak tak nie można podchodzić do sprawy, bo w reprezentacji Argentyny gra wielu świetnych piłkarzy?

Michał Pazdan: Futbol to sport zespołowy, więc nie można skupiać się na jednym tylko zawodniku, bo wtedy niebezpieczni będą jego koledzy z drużyny i to oni strzelą nam bramkę. Ale oczywiste jest, że najlepszym piłkarzem Argentyny jest Messi i to z jego strony grozi nam największe niebezpieczeństwo, o czym przecież boleśnie przekonali się w sobotę Meksykanie. Leo pokazał, że wystarczy moment nieuwagi i nieszczęście gotowe. Nagle, w dość wyrównanym meczu z Meksykiem, wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie, choć wcale się na to nie zapowiadało.

Właśnie dlatego Messi jest geniuszem piłkarskim, że potrafi zrobić coś z niczego. Nasi piłkarze muszą być blisko Argentyńczyka i najlepiej, żeby ten zawodnik, który doskakuje do Messiego, miał asekurację kolegi, albo dwóch kolegów, bo wiadomo, jak świetnym dryblerem jest Leo.

Liczy się tzw. kompaktowa gra i duża mobilność drużyny. Grając na tej klasy rywala, musisz zakładać, że on cię minie zwodem, ale wtedy najważniejsze jest, że twój kolega jest już tak blisko, że nie będzie żadnych konsekwencji przegranego pojedynku. Ale oczywiście łatwiej to powiedzieć w teorii niż później w praktyce wykonać na boisku.

To jaki jest wymarzony scenariusz na mecz z Argentyną?

Jak najdłużej nie stracić bramki. Nawet jeśli samemu nic się nie strzeli. Bo wtedy rywale będą pod presją, bo oni muszą to spotkanie wygrać, a nam wystarczy zremisować. Wtedy Argentyńczycy mogą się zacząć denerwować, spieszyć, a to nigdy nie sprzyja jakości gry. Natomiast szybka utrata gola przez oznaczałaby, że musimy grać odważniej, dążyć do wyrównania, więcej ryzykować, a to się może od razu skończyć bardzo źle. Posypią się wtedy kolejne gole i będzie po meczu, cały plan runie. Dlatego co by się nie działo, trzeba grać uważnie i konsekwentnie w defensywie.

Powinniśmy się tylko bronić, tak jak to było w meczu z Meksykiem, czy też próbować trochę pograć w piłkę, postraszyć Argentyńczyków?

Oczywiście, że musimy grać w piłkę. Taka ultradefensywa jak w spotkaniu z Meksykiem teraz się nie sprawdzi, bo Argentyńczycy mają dużo więcej jakości piłkarskiej i łatwiej im będzie nas skarcić. Nasza drużyna musi po odbiorze piłki nie wybijać jej do przodu na oślep tylko ją rozgrywać.

Trzeba szukać wolnego kolegi na boisku, próbować budować akcje, wyprowadzać kontrataki, szukać gry pod faul. No i zwalniać tempo gry, wybijać rywali z rytmu. Jedno jest pewne: obrona nie wytrzyma, jeśli przez pełne 90 minut będzie pod naporem przeciwnika.

Pomocnicy i skrzydłowi muszą dać trochę oddechu kolegom z defensywy. Ważne jest też, żeby napastnicy potrafili się utrzymać przy piłce na połowie .

Co z robić z Piotrem Zielińskim, zawodnikiem bajecznym technicznie, świetnym rozgrywającym, ale trochę niemającym co robić w tym sposobie gry, jaki przygotował dla reprezentacji Czesław Michniewicz?

W meczach, w których musimy atakować, „Zielu” jest bardzo przydatny, świetnie prowadzi grę. Tak, jak to robi w barwach Napoli. Ale gdy jest ustawiany tak, jak to ma miejsce w reprezentacji na , to widać po Piotrze, że on nie czuje się w tym komfortowo. To nie jest jego gra. Nie wiem więc, czy trener Michniewicz nie poświęci go znowu dla osiągnięcia celu, tak jak w meczu z Arabią Saudyjską, gdy po godzinie meczu ściągnął Zielińskiego z boiska. Wydaje mi się, że z Argentyną nie zagramy aż tak odważnie, by było miejsce zarówno dla dwóch napastników, jak i Piotra Zielińskiego za ich plecami. Przynajmniej nie w wyjściowym ustawieniu.