Luke Perry dla „Wprost”: Czułem, że w Polsce mam coś do załatwienia. Tkwiła we mnie chęć powrotu

Luke Perry dla „Wprost”: Czułem, że w Polsce mam coś do załatwienia. Tkwiła we mnie chęć powrotu

Luke Perry
Luke Perry Źródło:Newspix.pl / FOT. GRZEGORZ RADTKE / 058sport.pl
Uczył się w jednej klasie z Nickiem Kyrgiosem. W Finlandii zastał go chłód, z kolei we Francji zaliczył pechowy sezon, przegrywając trzy finały. Luke Perry, libero reprezentacji Australii i Trefla Gdańsk opowiada „Wprost” o siatkówce, która prowadzi go po całym świecie.

Jak wygląda siatkówka w Australii? Dlaczego w Lorenzo Pope widzi się zbawiciela kadry? Co motywowało go do powrotu do PlusLigi? W czym tkwi sekret jego dobrej formy w tym sezonie? Libero z Perth przedstawia wiele ciekawych historii z życia.

Michał Winiarczyk („Wprost”): Co jest najfajniejsze w byciu libero oprócz faktu, że masz inną koszulkę niż reszta zespołu?

Luke Perry: Największą zaletą jest to, że nie musimy skakać po trzysta razy dziennie. Łatwiej jest skupić się na własnej robocie. Wydaje się, że fizycznie jest nam łatwiej niż zawodnikom z innych pozycji.

Środkowych chwali się za piękny blok, atakujących i przyjmujących za świetny atak, rozgrywających za niekonwencjonalne zagranie. Libero nawet jeśli w heroiczny sposób wybroni piłkę, to i tak jego robota może pójść na marne, bo koledzy zepsują akcję.

Wydaje mi się, że libero czerpie największą satysfakcję z wpływu, jaki ma na zespół. Dobry zawodnik na tej pozycji pokryje więcej pola, co może odciążyć kolegów z roboty, zabrać choć odrobinę odpowiedzialności. Miarą dobrego libero jest stabilność i równa forma, a nie jedna czy dwie widowiskowe obrony.

Czytaj też:
Mistrz olimpijski może zagrać w PlusLidze. Atakującego chce polski klub

Jak opisałbyś swoje rodzinne strony?

Wychowywałem się w Perth, jakieś 5-10 minut od plaży. Tutaj każdy chodzi wyluzowany. To chyba zasługa pogody, bo przeważnie świeci słońce. Dużo się bawimy i ćwiczymy na świeżym powietrzu. Gdy tam przyjedziesz, to trafisz na pomocnych ludzi. Prawdopodobnie nie jestem obiektywny, bo to mój dom, ale do Perth zawsze wracam z miłą chęcią. To miejsce, w którym mogę dobrze odpocząć.

Luke Reynolds opowiadał mi, że siatkówka na poziomie młodzieżowym jest w Australii popularna. Problem zaczyna się wraz z przejściem na poziom seniorski. Tego w kraju brak.

Zgadza się. Pamiętam jak grałem w rozgrywkach juniorskich. Ważną kwestią był fakt, że często podróżowaliśmy z kolegami po kraju. Siatkówka była wspólną zabawą, ale nie sportem, o którym ktoś myślał na poważnie. Nikt nie sądził wtedy, że zostanie profesjonalnym zawodnikiem.

Dlaczego w takim razie nie ma profesjonalnej siatkówki w Australii, pomimo dobrego poziomu juniorskiego?

To nie jest tak, że młodzieżowy volley w kraju stoi na dobrym poziomie, a zawodowy nie. Juniorska siatkówka ma masę problemów. Wygląda to inaczej poprzez fakt, że dużo dzieci trenuje różne sporty. Masz wiele zespołów, ale poziom treningów w kategoriach juniorskich nie przypomina tego z najlepszych krajów Europy.

Rozwój i profesjonalne wyszkolenie siatkarzy to chyba największa bolączka australijskiego volleya. Brakuje edukacji wśród młodych adeptów. Nastolatkowie nie mają pojęcia, że można grać w ten sport profesjonalnie, ale musisz wyjechać szybko z kraju albo do college’u albo do Europy. Gdy byłem mały, to nie wiedziałem, że można zrobić karierę w siatkówce i z tego żyć będąc Australijczykiem.

Sam najpierw musiałeś przenieść się z Perth na drugi koniec kraju do Canberry.

To były treningi połączone z nauką. Trafiłem do Australian Institute of Sport wraz z dwoma dobrymi kumplami, więc nie miałem problemu z rozłąką. Cały czas znajdowałem się w kraju. To nie to samo co wylot do Europy. Mieszkaliśmy w kampusie. Oprócz nas uczyli się i trenowali tam młodzi zawodnicy innych sportów. Przykładowo, byłem w jednej klasie z Nickiem Kyrgiosem, który odnosi sukcesy w tenisie. Gdy patrzę na niego dziś w telewizji, to widzę tego samego gościa, co w szkole. Typ śmieszka, czasem klauna, który lubi jak jest dobra zabawa.

Czytaj też:
Rozgrywający Trefla Gdańsk zdradził sekret dobrych wyników. „To inspirujące grać z kimś takim”

Przeprowadzka z ciepłej Australii do chłodnej Finlandii już pewnie taka łatwa nie była.

No nie, choć też miałem ze sobą wsparcie. Trafiłem tam wraz z kolegą ze szkoły, Arashem Dosanjhem, który obecnie gra w BBTS-ie Bielsko-Biała. Dla nas obydwu Finlandia na początku wydawała się bardzo dziwna. Trafiliśmy do miejsca, w którym cały czas było zimno i ciemno. Dla nas, ludzi wychowanych w Australii, stanowiło to ogromny szok. Nie wiedzieliśmy, czy tak będzie zawsze, czy to tylko przejściowa pogoda.

Z perspektywy czasu gra w Rovaniemi stanowiła dużą naukę. Mieliśmy młody zespół, w którym mogłem się pokazać. Dobra forma sprawiła, że zwróciłem uwagę VfB Friedrichshafen. To był bardzo dobry ruch. Znalazłem się może nie w najlepszej, ale jednej z czołowych lig Europy. Zobaczyłem, jak wygląda profesjonalna siatkówka klubowa.

Kiedy zrozumiałeś, że możesz zrobić karierę w siatkówce?

(Perry długo szuka odpowiedzi – przyp. M.W)

Postawię chyba na debiut w dorosłej reprezentacji. Trafiłem do niej w 2013 roku, jeszcze zanim zostałem profesjonalnym zawodnikiem. Pojechaliśmy na mecze do Brazylii. Zagraliśmy trzy sparingi przeciwko Sada Cruzeiro, jednemu z najlepszych klubów świata. Podczas tych starć czułem się bardzo dobrze. Nie przestraszyłem się wielkich nazwisk po drugiej stronie siatki. Nie widziałem ogromnej dysproporcji pomiędzy naszymi umiejętnościami. To był punkt przełomowy. Zrozumiałem, że skoro mogę rywalizować jak równy z równym z nimi, to jestem w stanie grać profesjonalnie i mierzyć się z najlepszymi siatkarzami globu.

W Niemczech spędziłeś parę lat, po czym trafiłeś do Asseco Resovii Rzeszów. Co pamiętasz z początku występów?

Jak mam być szczery, to początku gry w Rzeszowie nie wspominam za dobrze. Przegraliśmy pierwsze cztery albo pięć meczów sezonu, po czym zwolniono trenera. Później było już lepiej, choć cały czas nie mogliśmy pokazać pełni umiejętności z powodu limitu obcokrajowców na boisku. W składzie znajdowało się czterech zagranicznych siatkarzy grających na czterech różnych pozycjach. Zaliczyliśmy dobry występ w Klubowych Mistrzostwach Świata, gdzie mocno walczyliśmy o trzecie miejsce. Pechowo zakończyliśmy sezon tuż za play-offami.

Zastanawia mnie forma Resovii z czasów, gdy tam grałeś. Sezon 2019/2020 zakończyliście na przedostatnim miejscu. Przez lata mówiło się o Rzeszowie, że to organizacja, gdzie jest wszystko… oprócz wyników.

Na papierze mieliśmy dobry zespół, lecz limit obcokrajowców robił swoje. Inna rzecz, to fakt, że papier to jedna sprawa, a drugi to realna forma. Mieliśmy solidny, lecz nie nadzwyczaj mocny skład. Nie chcę zabrzmieć, że mieliśmy słaby zespół. Nie wydaje mi się jednak, że mieliśmy skład, który spełniałby oczekiwania najbardziej wymagających osób. Niemniej trzynaste miejsce było tragicznym wynikiem, nie takim, jakiego oczekiwaliśmy my, klub i kibice.

We Francji również ostatnio miałeś pecha. Twoje Tours dominowało, by ostatecznie przegrać trzy finały i zostać z niczym.

W Pucharze CEV trafiliśmy na Monze. Włosi byli od nas sportowo lepsi, tu nie ma żadnej dyskusji. Jeśli chodzi o Puchar Francji, to mowa tu o bardzo dziwnym spotkaniu. Mieliśmy w tie-breaku piłkę meczową. Tam challenge działa inaczej niż w Polsce. Przeciwnicy wzięli challenge związany z potencjalnym dotknięciem siatki. Tego dotknięcia nie było, ale sędziowie zauważyli na nagraniu, że w oddali piłka zahaczyła o jednego z naszych zawodników. Wyszło olbrzymie zamieszanie. W konsekwencji przegraliśmy tego seta 19:17, a zarazem cały mecz i puchar.

W przypadku ligi zły wpływ miała na nas pierwsza porażka w finale. W całym sezonie ligowym przegraliśmy wcześniej dwa lub trzy spotkania u siebie. Dominowaliśmy przez większość rozgrywek. Montpellier zagrało w tej serii bardzo dobrze. Niemniej cały czas uważam, że gdybyśmy wygrali tie-breaka w meczu domowym z nimi, to my byśmy się później cieszyli z mistrzostwa Francji. Koniec końców mieliśmy bilans 54 zwycięstw i ośmiu porażek. Niestety te kilka porażek sprawiło, że ostatecznie w poprzednim sezonie niczego nie wygraliśmy.

Nie potrafię wytłumaczyć przyczyn tych problemów. Może to tylko przypadek albo może kwestia mentalu? Trener Marcelo Fronckowiak pewnie znalazłby jeszcze inne przyczyny. Straciliśmy na początku sezonu naszego głównego atakującego, Aboube (Aboubacara Drame Neto – przyp. M.W). Przez cały rok nasz trzeci przyjmujący musiał grać w ataku.

Trener Fronckowiak opowiadał mi o sytuacji z Kevinem Tillie, który w trakcie sezonu ogłosił, że odchodzi z klubu po sezonie. Jego decyzja miała wpływ na twoją, z powodu limitu obcokrajowców?

Pozostanie w Tours było jedną z opcji, a może dokładniej ujmując, małym pomysłem siedzącym w oddali. Zdecydowałem się jednak na grę w Treflu Gdańsk.

Co przekonało cię do przyjęcia oferty z Gdańska?

Tkwiła we mnie chęć powrotu do Polski. Pamiętałem, że pierwszy okres w PlusLidze nie był zbyt dobry. Czułem, że mam coś do załatwienia. Z kolei Gdańsk to piękne miasto. Przypominam sobie jak przyjeżdżałem tutaj z Resovią. Byłem pod wrażeniem okolic oraz fajnej hali. Trójmiasto to świetne miejsce do życia. Nadal mam jednak w głowie cel, z jakim wróciłem do Polski.

Podpisując kontrakt z Treflem wiedziałem już, że w zespole będą Lukas Kampa i „Bołi” (Bartłomiej Bołądź – przyp. M.W). To naprawdę dobrzy zawodnicy. Do tego poznałem tutaj świetnych środkowych, Karola, Patryka. Czułem, że dołączam do ciekawego projektu w jednej z najlepszych lig świata. Mogę powiedzieć, że się nie zawiodłem.

Co ci się najbardziej podoba w PlusLidze?

Przede wszystkim poziom rywalizacji i profesjonalizm klubów. Tutaj naprawdę czujesz, że grasz w topowej lidze świata. Wszystko stoi na wysokim poziomie. Podoba mi się także kalendarz. PlusLiga przypomina w tym trochę NBA. Praktycznie każdego dnia jest rozgrywane spotkanie.

Nie czujesz się przemęczony napiętym kalendarzem?

Trefl nie występuje w międzynarodowych rozgrywkach, więc nie gramy co trzy dni jak inne zespoły. Podejrzewam, że siatkarze z klubów walczących w europejskich pucharach mogą czuć się przemęczeni. Chciałbym zobaczyć krótszy sezon, ale nie jestem pewny czy jest to możliwe. Zmiana z 14 na 16 klubów nie stanowi jednak dla mnie dużej różnicy.

W PlusLidze gra wielu świetnych libero – Paweł Zatorski, Erik Shoji, Jakub Popiwczak. Luke Perry czuje się od nich lepszy, gorszy?

To jest pytanie, które wymaga ode mnie przedstawienia opinii, która później może być mi wypominana (śmiech).

Możesz odłożyć skromność na bok.

Właśnie muszę pozostać skromny. Nie chcę wyjść na aroganta. Uważam, że zawodnicy, których wymieniłeś, to naprawdę wielcy libero. To nie tylko czołówka PlusLigi, ale i światowej siatkówki. Dla mnie już wyróżnieniem jest fakt, że mogę występować wraz z nimi w tej lidze. Wydaje mi się, że to działa korzystnie dla pozycji libero. Trenerzy coraz mocniej zwracają uwagę na zakontraktowanie dobrego zawodnika na tę pozycję. Uważam, że im więcej dobrych libero z Polski i zagranicy trafi do PlusLigi, tym lepiej dla każdego.

To prawda, że z zasady libero zarabia najmniej spośród wszystkich pozycji w siatkówce?

Nie mam pojęcia. Nie wiem jak wyglądają zarobki na innych pozycjach. Może jest to prawdą, może nie. Nie mam wystarczającej wiedzy, by stwierdzić czy tak jest naprawdę.

Czytaj też:
Przyszłość Skry Bełchatów wisi na włosku? Klub może czekać wielka rewolucja

Kogo uważasz obecnie za najlepszego zawodnika świata na twojej pozycji?

Pomimo całej sytuacji, trudno nie wskazać tutaj na Jenię Grebennikova. Nie wiem jaką formę ma teraz w Rosji, ale jak przypominam sobie rozgrywki reprezentacyjne z ostatnich lat, to prezentował się najlepiej spośród wszystkich libero na świecie. Nie potrafię postawić na innego zawodnika.

Co sprawiło, że w tym sezonie idzie ci tak dobrze? Przewodzisz klasyfikacji najlepszych przyjmujących PlusLigi.

Ważny wpływ miało dobrze przygotowanie do sezonu. Pracuje z nami świetny trener przygotowania fizycznego, Wojtek Bańbuła. Nie pracowałem jeszcze z tak dobrym specjalistą w tej dziedzinie. Przygotowuje niektóre ćwiczenia konkretnie pod moją pozycję, dla libero. Dodatkowo dochodzi przygotowanie siatkarskie i taktyczne.

Dobra robota sztabu szkoleniowego sprawia, że moja praca na boisku staje się łatwiejsza. Dodatkowo dostaję dużo swobody, co także tylko pomaga. Inna sprawa to doświadczenie. Jestem starszy, bardziej dojrzały. Rozumiem siatkówkę lepiej niż lata temu. Lata w Rzeszowie mi pomogły, ale dziś nie jestem już tym samym graczem.

twitter

Mówisz, że jesteś bardziej dojrzały. Co masz na myśli?

Wydaje mi się, że na wiele rzeczy w życiu patrzę prościej. Gdy byłem młody, bardzo komplikowałem sobie głowę. Chciałem zrobić zbyt wiele rzeczy naraz w zbyt skomplikowany sposób. Męczyłem się z overthinkingiem. Teraz podejmuję konkretne decyzje, mam proste przemyślenia. Jeśli czeka na mnie robota do wykonania, to ją robię, a nie rozmyślam wiele godzin, co mógłbym jeszcze zmienić. Z biegiem lat zdaję sobie większą sprawę z rosnącego doświadczenia.

Jakie masz najlepsze wspomnienia związane z występami w reprezentacji?

Dla mnie już samo przebywanie z chłopakami na zgrupowaniach stanowi dużą frajdę. Gdy jednak mówimy o sportowych historiach, to muszę wskazać na zwycięstwo nad Francją w finałach Ligi Światowej 2014. Graliśmy w Sydney, więc triumf nad takim rywalem przed własną publicznością był jeszcze przyjemniejszy. W 2018 roku zajęliśmy na mistrzostwach świata 14 miejsce, co dla nas również stanowiło dobry wynik. Teraz sprawy wyglądają inaczej, bo od tamtej pory sporo zawodników skończyło kariery reprezentacyjne. Mamy grupę nowych młodych zawodników, która cały czas się uczy.

Reprezentacja Australii jest obecnie w kryzysie? Pomimo wybuchu formy Lorenzo Pope’a zajęliście ostatnie miejsce w Lidze Narodów i przegraliście Challenger Cup.

Po nieudanych kwalifikacjach do igrzysk w Tokio wielu zawodników odeszło z zespołu. To sprawiło, że zmalała nasza głębia składu. Australia nie ma tylu siatkarzy, którzy z marszu mogliby wejść do pierwszej reprezentacji i rywalizować na konkurencyjnym poziomie z najlepszymi zespołami. Bez startowej szóstki, a nawet ósemki, mamy olbrzymie kłopoty z nawiązaniem rywalizacji.

Rozmawialiśmy wcześniej na temat szkolenia w Australii. Dzisiaj wśród młodych, perspektywicznych graczy, którzy mogą znacznie podnieść poziom drużyny, masz Lorenzo… i tyle.

Pope jawi się jako wybraniec.

To zawodnik, który pojawia się w Australii raz na dwadzieścia lat. Sam widziałeś go w akcji. Chłopak ma 21 lat, a już robił furorę w całej Lidze Narodów. Nie wspominam już o tym, jaki wpływ ma na nasz zespół. Wiem, że on się jeszcze rozwija. Ciekaw jestem, jak sobie poradzi, bo to materiał na wielkiego siatkarza, który może przez lata liderować reprezentacji. Mam nadzieję, że więcej młodych zawodników pójdzie w jego ślady i Australia znów będzie konkurencyjnym zespołem.

To w sumie trochę smutne, że w jednym zawodniku widzi się zbawiciela kadry.

Mam nadzieję, że Australia zacznie uczyć młodzież nie tylko podstaw, ale i bardziej zaawansowanej siatkówki. Oni muszą wiedzieć, że możesz być z Australii i zrobić karierę w siatkówce. Z reguły wygląda to tak, że dzieci sprawdzają różne dyscypliny, ale na końcu wybierają te, w których kraj oferuje najlepsze wyszkolenie i edukację np. futbol australijski, piłkę nożną czy rugby. Bardzo łatwo jest tym dyscyplinom zbierać największe talenty. Siatkówka nie ma do tych sportów podejścia.

Widzę światełko w tunelu poprzez organizację igrzysk w Brisbane. Jeśli teraz zaczniemy mocniej angażować się w rozwój siatkarski młodzieży, to w przyszłości będziemy mieć większą grupę siatkarzy pukających do reprezentacji. Nie wiem, czy po karierze zostanę trenerem, ale chciałbym pomóc australijskiej społeczności siatkarskiej w rozwoju.

Jaką najcenniejszą radę otrzymałeś w trakcie kariery?

Zrozumiałem, że należy skupiać się na teraźniejszości. Zamiast gdybać o dalekiej przyszłości, wole żyć tym, co daje mi dzisiejszy dzień. To nie tyczy się tylko siatkówki, ale i życia. Choć nie ukrywam, że kariera siatkarska nauczyła znajomości świata. Poznałem różne kultury i grupy ludzi. Wiem doskonale, że nie ma gorszej lub lepszej mentalności. Każda ma swoje charakterystyczne cechy… ale po karierze widzę siebie w rodzinnych stronach.

Czyli Luke Perry zakotwiczy na dobre w Perth?

Bez dwóch zdań. Tam jest moje miejsce.

Czytaj też:
Zespół Wilfredo Leona i Kamila Semeniuka przed wielką szansą. Polak zwrócił uwagę na jedną rzecz
Czytaj też:
Mistrz świata krytyczny wobec Skry Bełchatów. Zarzuty pod adresem klubu

Źródło: WPROST.pl