Maciej Muzaj dla „Wprost”: Po braku powołania do kadry nie wytrzymałem. To było silniejsze ode mnie

Maciej Muzaj dla „Wprost”: Po braku powołania do kadry nie wytrzymałem. To było silniejsze ode mnie

Maciej Muzaj
Maciej Muzaj Źródło:Newspix.pl / JAKUB KOFLUK / FOTONEWS
– Boli, że nie będziemy grać o złoty medal. Została nam jeszcze walka o brąz, więc jest jeszcze o co walczyć – powiedział „Wprost” Maciej Muzaj. Atakujący Asseco Resovii wypowiedział się na temat natłoku spotkań oraz odniósł się również do braku powołania.

Kapitalne widowisko zapewnili w środę siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i Asseco Resovii Rzeszów. Kibice obejrzeli pięć bardzo emocjonujących setów, w których ostatecznie górą byli aktualni mistrzowie Polski. W tym spotkaniu było wszystko – walka, emocje, prowokacje i kawał bardzo dobrej siatkówki. Zwycięzcy fazy zasadniczej musieli uznać wyższość podopiecznych Tuomasa Sammelvuo.

Norbert Amlicki „Wprost”: Na początek chciałem zapytać, czy już wszystkie emocje po tym wczorajszym spotkaniu opadły, bo było ich bardzo dużo, co odzwierciedlają nawet czerwone kartki i czy już pierwsze wnioski zostały wyciągnięte?

Maciej Muzaj Asseco Resovia Rzeszów: Pierwsze emocje opadły, aczkolwiek cały czas boli, że nie będziemy grać o złoty medal. Została nam jeszcze walka o brąz, więc jest jeszcze o co walczyć. Nie można długo tego przeżywać, tylko szybko się pozbierać i walczymy dalej. Zawsze lepiej skończyć sezon z medalem, niż bez.

To na chłodno, jak oceni pan wasz występ jako drużyny i swój indywidualny, bo był pan tego dnia nie do zatrzymania?

Jakbym był nie do zatrzymania, to byśmy wygrali, a niestety tak się nie stało. Na pewno dobrze się czułem. Myślę, że na plus jest postawa całej drużyny, która pomimo problemów zdrowotnych i personalnych – na boisku nie było dwóch graczy, którzy przez cały sezon stanowili o sile zespołu – się nie poddała. Nasi zmiennicy dawali radę.

Cóż, musieliśmy uznać wyższość ZAKSY, która uważam, że we wczorajszym meczu była do ogrania. Zabrakło dwóch, trzech punktów. Jestem naprawdę dumny z postawy zespołu, który mimo przeciwności i tego, że mając z tyłu głowy te dwa przegrane mecze, zagrał kawał dobrej siatkówki. Niestety ZAKSA dała popis lepszej siatkówki na przestrzeni tych pięciu setów i chwała jej za to. Zasłużyła na finał.

Powiedział pan o tych straconych punktach, a dwa „oczka” straciliście przez czerwone kartki. Czy w szatni drużyna żałowała, że dała się ponieść emocjom?

Nie byłem i dalej nie jestem zadowolony z niektórych decyzji sędziego, moje zdanie na ten temat się nie zmieniło. Wiadomo, podczas meczu były emocje, także w mojej reakcji. Nie ukrywajmy, straciliśmy dużo zdrowia, nerwów, musieliśmy przez kilka miesięcy ciężko pracować i to boli, że tracimy punkty przez błędy sędziowskie. Trudno się z tym pogodzić.

Myślę, że moja reakcja dzisiaj byłaby taka sama na to, że arbiter — moim zdaniem — w niektórych momentach źle sędziował ten mecz. W tym meczu było bardzo dużo emocji i na pewno szkoda tych dwóch punktów.

Dostaliśmy czerwoną kartkę w pierwszym secie, którego przegraliśmy dwoma punktami. Może ten jeden punkt by coś zmienił, ale koniec końców przegraliśmy siatkarsko. Nie chcę mówić, że tylko przez sędziego. Następną kartkę otrzymaliśmy w kolejnym secie i go wygraliśmy, więc nie wpłynęło to na wynik.

To jedynie wpłynęło na naszą koncentrację, a z takim zespołem jak ZAKSA trzeba się mocno namęczyć i napracować, by zdobyć, chociażby jeden punkt. Kiedy sędzia zabiera nam to „oczko” czerwoną kartką — uzasadnioną lub nie, czy jakąś złą decyzją, to waży to trochę więcej. Potem przez kilka kolejnych akcji takie coś siedzi w głowie i trudno to zresetować, czy też się z tym pogodzić.

Ostatecznie w tie-breaku nie było żadnych kartek i nie przypominam sobie złych decyzji sędziego. Także przegraliśmy czysto siatkarsko i to zadecydowało, że nie jesteśmy w finale.

Skoro mówi pan o emocjach, to widziałem, że po meczu pojawiły się łzy. Były to bardziej łzy złości, że nie udało się wygrać z rywalem, czy puściły emocje i zeszła cała presja? A może jedno i drugie.

Na pewno bardzo mi zależało na dobrym wyniku drużyny. Jest to mój drugi sezon i ostatni na ten moment w Asseco Resovii. Przyszedłem tu grać o najwyższe cele i kiedy przegraliśmy mecz, to zdałem sobie sprawę, że złota w tym sezonie nie zdobędziemy. Zabolało...

Czytaj też:
Najlepszy siatkarz fazy zasadniczej PlusLigi bez powołania. Czy Grbić popełnia błąd?

Miałem też z tyłu głowy powołania reprezentacyjne. Nie znalazłem się na liście, a bardzo mi na tym zależało. Odstawiłem to na bok, bo miałem bardzo ważny mecz przed sobą i w momencie ostatniego gwizdka, to wszystko skumulowało, wróciło i nie wytrzymałem. Nie chciałem tak publicznie uzewnętrzniać swoich emocji, ale to było silniejsze ode mnie.

Wspomniał pan o ostatnim sezonie w Resovii. Wcześniej pojawiły się plotki o transferze do Stali Nysa, czy może Pan to potwierdzić?

Nie mogę niestety nic powiedzieć, choć bardzo bym chciał. To też nie należy do mnie decyzja o informowaniu, co się będzie działo ze mną w przyszłym sezonie.

Wcześniej nawiązał pan również do powołań, Czy tym środowym meczem chciał pan udowodnić, pokazać selekcjonerowi, że powinien żałować tej decyzji o braku miejsca dla pana?

Na pewno każdym meczem w tym sezonie pragnąłem pokazać selekcjonerowi, że jestem wart reprezentacji, bycia tam i grania w niej. To nie tak, że chciałem udowodnić, że wybrał źle, bo to jest jego suwerenna decyzja. Z wiadomych względów może mi się ona nie podobać, ale wybrał też świetnych zawodników, ma swoją koncepcję i trzeba się z tym pogodzić.

Na pewno nie jest mi łatwo, ale takie jest życie. Na pewno to jest dla mnie dodatkowy bodziec i motywacja do dalszej pracy. Może w przyszłym roku. Będę robił wszystko, by być lepszym, a jeśli w przyszłym roku to nie wystarczy, to przynajmniej będę lepszy (śmiech).

Czy zaskoczyła pana ta decyzja, że nie znalazł się pan na liście 30 powołanych? Może selekcjoner kontaktował się z panem i tłumaczył to przed albo po ogłoszeniu listy?

W ostatnim czasie w ogóle nie rozmawiałem zNikolą Grbiciem. Szczerze powiem, że byłem gotowy na taką ewentualność. Wiem, jaka jest konkurencja i widzę, jak trener pracuje, jaki ma styl oraz czego oczekuje. To widać, na których konkretnych zawodników stawia, więc byłem przygotowany na taki scenariusz.

Jednak liczyłem na to, że jednak znajdę się w kadrze, bo uważam, że zagrałem dobry sezon do tej pory i uważałem, że mam wszystko, by być w niej. Mimo to wiedziałem, że mogę w kadrze się nie znaleźć, więc to nie było dla mnie jakieś duże zaskoczenie, na pewno duże rozczarowanie.

Czytaj też:
Nikola Grbić wyjaśnił, dlaczego pominął doświadczonego siatkarza. Nie ma zmiłuj

Wracając do trudów sezonu, jak pan ocenia tę rekordowo długą kampanię PlusLigi. Jak pana organizm to wytrzymał i co pan sądzi o tej formule?

To jest temat na dłuższą rozmową, natomiast pokrótce mogę powiedzieć, że Asseco Resovii w tej czołowej czwórce było łatwiej, bo jako jedyni nie graliśmy w żadnych europejskich pucharach. Natężenie spotkań było mniejsze, co dawało nam więcej czasu, by zaleczyć kontuzje i lepiej zregenerować.

Na pewno inne zespoły miały trudniej, a za nie jest mi trudno się wypowiadać. Widziałem komentarze, że to jest za dużo i to jest ich sytuacja. Ja uważam, że te spotkania dzień po dniu są dosyć wyczerpujące i jeśli gra się też tie-break, to trzeba być naprawdę dobrze przygotowanym fizycznie. Z drugiej strony już tak kiedyś w lidze bywało, że grało się dzień po dniu.

Czy to jest optymalne? Nie mi oceniać. Oczywiście nie obyło się bez „ofiar”, bo na tym ostatnim meczu nie było z nami Klemena (Cebulja – red.) i Kuba (Kochanowski – red.) miał drobne problemy zdrowotne. Na pewno nie byliśmy w idealnej formie zdrowotnej i fizycznej, ale jakoś dawaliśmy radę. Takie warunki nam przedstawia liga i tak trzeba grać.

W finale PlusLigi zagrają ZAKSA i Jastrzębski Węgiel, czy pokusi się Pan o wytypowanie, kto może zwyciężyć mistrzostwo Polski?

No ciężko powiedzieć, bo to są dwa topowe zespoły i szczerze powiem, że nie mam pojęcia. Na przestrzeni pięciu meczów może się bardzo dużo wydarzyć, bo ja bym typował tak, że to się nie rozegra na pewno w trzech czy czterech meczach, bo to są zbyt silne zespoły, by dał sobie „włupić” 3:0, albo 3:1 w meczach. Na pewno będzie to zacięta walka i piękna siatkówka. Mam tylko nadzieję, że w pełni zdrowia.

A potem rywalizacja w Lidze Mistrzów.

Dokładnie, ale tutaj bym się nie zdziwił, gdyby ten zespół, który wygra ligę, nie wygra Ligi Mistrzów. To jest już tylko jeden mecz i to jest wyłącznie dyspozycja dnia i tego, kto wstanie lewą, czy prawą nogą, czy ma katar, czy nie. Różnie może być.

Czytaj też:
Fabian Drzyzga skomentował brak powołania do reprezentacji. Wymowna reakcja rozgrywającego
Czytaj też:
Znamy termin pierwszego meczu kadry Polski siatkarek. Duża gratka dla kibiców

Źródło: WPROST.pl