W Bydgoszczy ani myślą o spadku. Zacięta walka o utrzymanie w Tauron Lidze

W Bydgoszczy ani myślą o spadku. Zacięta walka o utrzymanie w Tauron Lidze

Pola Bujnarowska i Jakub Tęcza
Pola Bujnarowska i Jakub Tęcza Źródło:PAP / Tytus Żmijewski
Metalkas Pałac Bydgoszcz nie ma łatwego czasu w Tauron Lidze. Klub z województwa kujawsko-pomorskiego musi walczyć o utrzymanie na najwyższym szczeblu. Porażka z ŁKS-em Commercecon Łódź raczej nie dziwi, lecz biorąc pod uwagę zdobycze konkurentów, trener Jakub Tęcza wie, że jego siatkarki muszą liczyć na więcej niż tylko bezpośrednie starcia z ekipami z Mielca i Tarnowa.

Metalkas Pałac Bydgoszcz nie pierwszy raz w ostatnich latach musi walczyć o utrzymanie. Na półmetku fazy zasadniczej Tauron Ligi można łatwo wysnuć wniosek, że najprawdopodobniej jedna z trzech ekip – Pałac, Grupa Azoty Akademia Tarnów i ITA Tools Stal Mielec pożegna się z siatkarską ekstraklasą.

Pałac nie poddaje się w walce o utrzymanie

Po rozegraniu trzynastu spotkań w sezonie dziesiąte miejsce zajmują tarnowianki, jedenaste bydgoszczanki, a ostatnie, dwunaste – mielczanki. Zawodniczki Mateusza Grabdy urwały ostatnio punkt faworyzowanej MOYA Radomce Radom (porażka 2:3), co sprawiło, że zbliżyły się do Pałacu na punkt.

Ekipa z Bydgoszczy to niemalże instytuacja jeśli chodzi o żeńską siatkówkę w Polsce. Choć Pałac od lat nie walczy o medale, to mało kto wyobraża sobie ekstraklasę bez mistrzyń kraju z 1993 roku. Od ubiegłego sezonu za powodzenie drużyny odpowiada Jakub Tęcza. Młody trener przejął zespół w trakcie rozgrywek, a także rozpoczął obecne zmagania. Choć musiał mierzyć się z problemami kadrowymi – odejście Agaty Witkowskiej z przyczyn zdrowotnych oraz kontuzja Aleksandry Lipskiej – to nie złożył broni, dając wiele szans młodym zawodniczkom.

Rozmowa z Jakubem Tęczą, trenerem Metalkas Pałacu Bydgoszcz

W rozmowie z „Wprost” szkoleniowiec bydgoszczanek opowiada o przegranym 0:3 spotkaniu z ŁKS-em Commercecon Łódź, które nie musiało zakończyć się takim wynikiem, a także coraz bardziej zaciętej walce o zachowanie miejsce w elicie. Przed Pałacem kolejny wymagający rywal, gdyż po spotkaniu z mistrzyniami Polski, czeka ich starcie z liderkami z Polic.

Michał Winiarczyk, „Wprost”: Można znaleźć pozytywy z porażki 0:3 z aktualnym obrońcą tytułu?

Jakub Tęcza: Mogę wskazać fragmenty z pierwszych dwóch setów. Momentami nawiązywaliśmy równorzędną walkę. W tych samych partiach zdarzyły się chwile, podczas których ŁKS stworzył sobie punktowe serie. Nie byliśmy w stanie już ich dogonić, gdyż graliśmy jeden za jeden. Z zespołem tej klasy nie da się niczego ugrać, gdy gra się na zasadzie „punkt za punkt”, mając wcześniej takie przestoje.

ŁKS Commercecon Łódź był do „ugryzienia”?

Myślę, że na jednego seta tak. Nie wiadomo co by się zdarzyło, gdybyśmy wygrali pierwszą partię – mogłoby skończyć się zupełnie inaczej. Mądry Polak po szkodzie.

Często spogląda pan na tabelę Tauron Ligi?

Zerkamy, ale zdajemy sobie sprawę, jaka jest sytuacja. Wiemy, że nasi bezpośredni kandydaci punktują i ta różnica pomiędzy nami się zmniejsza. Nie chcemy jednak nic kalkulować. Każdy mecz jest istotny. Chcemy w nich szukać swoich szans. Nie szykujemy się tylko na dwa mecze z bezpośrednimi kandydatami do utrzymania. Takie myślenie nic nam nie da. Skoro Tarnów czy Mielec potrafią punktować z silniejszymi od siebie, to my też musimy zrobić wszystko, aby zapewnić sobie spokojne utrzymanie.

Czy jesteśmy już na takim etapie sezonu, gdzie dla trójki drużyn z dołu tabeli małym sukcesem będzie wygranie dwóch setów i zdobycie jednego punktu?

Ma pan racje. Najważniejsze będą oczywiście mecze bezpośrednie, ale będziemy również świadkami zabawy, kto urwie najwięcej pojedynczych punkcików po drodze. Tarnów już to uczynił, teraz zrobił to również Mielec. Te małe „oczka” mogą mieć ogromne znaczenie na koniec sezonu, dlatego chcemy też stawiać się tym teoretycznie lepszym zespołom. Nie brakuje nam do tego celu potencjału.

Trener Błażej Krzyształowicz powiedział mi, że Tarnów nie ma już planów na miarę play-offów, gdyż trzeba patrzeć realistycznie i myśleć o utrzymaniu. Dodał, że mamy w tym sezonie do czynienia z ligą trzech prędkości. Zgodzi się pan?

Na pewno odstajemy, jeśli chodzi o liczbę zdobytych punktów i pozycję w tabeli. Ja i mój zespół wychodzimy z założenia, że sportowa ambicja nie pozwala na to, by czuć się od kogoś gorszym. Jesteśmy w tej lidze na takich samych zasadach jak ŁKS, Chemik, Tarnów czy Mielec. Każdy z nas rywalizuje po to, żeby wygrywać. Jeśli ktoś z góry skazuje się na to, że chce być w tym dole, to w tym dole będzie. Ambicja nie pozwala nam umieszczać się na końcu tabeli. Jesteśmy tam, bo na ten moment zarobiliśmy tyle punktów, ile zarobiliśmy. Taka jest historia.

To pański pierwszy pełen sezon w roli głównego trenera. Coś pana zaskoczyło w tej pracy, czego się wcześniej nie spodziewał?

Mam małe doświadczenie jako pierwszy trener, ale nawet utytułowani szkoleniowcy powiedzą, że każdy dzień w tej pracy potrafi zaskakiwać. Pracuję na co dzień z ludźmi w różnym wieku. Zmieniają się pokolenia, roczniki itd. Możemy być do czegoś przyzwyczajeni, by po chwili zaskoczyć się czymś nowym. Praca z ludźmi to odkrywanie czegoś nowego i ciągła adaptacja.

Czytaj też:
PlusLiga ma nowego lidera. Kapitalne zamknięcie roku Projektu Warszawa
Czytaj też:
Szczere wyznanie Kamila Semeniuka. Tak traktuje Nikolę Grbicia

Źródło: WPROST.pl