Sobotnie zawody rozpoczęły się wprost źle dla Bartosza Zmarzlika. W swoim pierwszym biegu miał paskudną kraksę z Mikkelem Michelsenem na wyjeździe z pierwszego łuku. Mocno ucierpiał Duńczyk, który z impetem uderzył w bandę. Nie był już później zdolny do kontynuowania zawodów. Polak natomiast wstał i walczył dalej. W rundzie zasadniczej mocno drżał o awans do półfinału, ale ostatecznie znalazł się w czołowej ósemce.
Zmarzlik powtórzył sukces sprzed roku
Polak jako ostatni wybierał pole startowe w półfinale i jako ostatni robił to w finale. Tam jednak pokazał swoją klasę i fenomenalnie odnalazł się na pierwszym łuku. Wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał już do samego końca, mimo że mocno ścigał go Fredrik Lindgren. Zmarzlik, mimo złego początku i niezbyt dobrego występu w rundzie zasadniczej, w najważniejszym momencie ograł rywali i wygrał 25. turniej Grand Prix w swojej karierze. Drugi raz z rzędu triumfował w Rydze.
Piękne było także to, co wydarzyło się po turnieju. Zmarzlik kwotą 40 tysięcy złotych zamknął zbiórkę dla Kubusia z Torunia, w którą było zaangażowane całe środowisko żużlowe.
– Jako cały team Zmarzlik zakończę tę zbiórkę, zaraz to zrobię, bo wiem jak takie wsparcie jest bardzo ważne (...) Ostatnio mocno o tym myślałem, patrzyłem na to i zaraz tę zbiórkę zakończę z telefonu – powiedział Zmarzlik na konferencji prasowej, po czym rozległy się brawa.
Zmarzlik ucieka rywalom
Mogłoby się wydawać, że czterokrotny mistrz świata znajduje się w lekkim kryzysie, ale nawet wtedy robi ogromny krok w stronę piątego tytułu. Do końca zmagań w tegorocznych Indywidualnych Mistrzostwach Świata pozostały dwa turnieje Grand Prix, a 29-latek ma 17 punktów przewagi nad drugim Lindgrenem. Ta zaliczka może okazać się wystarczająca.
Czytaj też:
Wysokie zwycięstwo słynnego klubu. Wymowna reakcja Zbigniewa BońkaCzytaj też:
Robią porządek z pseudokibicami. Dotkliwa kara dla utytułowanego klubu