W rozmowie z dziennikarzami Vertvoort przyznała, że już w 2008 roku podpisała niezbędne dokumenty. Jeszcze przed Igrzyskami w mediach pojawiły się doniesienia, że Belgijka może zdecydować się na eutanazję tuż po występie w Rio. W ostatnich dniach plotki odżyły. Sportsmenka postanowiła odnieść się do nich na konferencji prasowej.
– Wydaje mi się, że nastąpiła wielka pomyłka w tym, co przekazuje prasa w Belgii – powiedziała w niedzielę dziennikarzom. – Na razie nie biorę tego w ogóle pod uwagę. Kiedy nadejdzie czas, gdy będę miała więcej złych, niż dobrych dni – wtedy skorzystam z mojego pozwolenia na eutanazję. Ale ten czas jeszcze nie nadszedł – podkreśliła. Jednocześnie potwierdziła decyzję o końcu kariery. – To prawda, że były to moje ostatnie zawody i że papiery dotyczące eutanazji mam gotowe od 2008 roku, ale nie chcę umierać już teraz. Korzystam z każdej chwili – podkreśliła.
Na razie Vertvoort angażuje się mocno w kampanię na rzecz eutanazji, która w jej kraju jest legalna. Olimpijka w wywiadzie dla "Guardiana" przyznała, że fakt, iż posiada swoje papiery – zgodę na poddanie się eutanazji – daje jej poczucie kontroli nad własnym życiem i nadzieję. – Gdybym nie miała tych papierów, popełniłabym samobójstwo. Gdy ludzie wyrażają wolę przeprowadzenia eutanazji, nie oznacza to, że muszą umrzeć dwa tygodnie później. Ja swoje papiery podpisałam w 2008 roku. Teraz jest 2016, a ja właśnie zdobyłam srebrny medal – zaznaczyła.
Co rok gorzej
Vertvoort opowiedziała także o postępującej chorobie, na którą cierpi od 15 roku życia. – Co roku jest gorzej – mówiła. – Jeszcze rok temu byłam w stanie malować. Obecnie jest to niemożliwe. Widzę w 20 proc. Co będzie dalej? Jestem naprawdę przerażona – przyznała. Jak wyjasniła, w jej przypadku możliwe jest nagłe pogorszenie się stanu zdrowia. – Teraz czuję się dobrze. Za pół godziny może się okazać, że będę strasznie cierpiała – mówiła. Mimo tego kobieta wciąż snuje plany na przyszłość. Ma zamiar m.in. skoczyć ze spadochronem, przelecieć się F-16, otworzyć muzeum oraz wciąż udział w wyścigu samochodowym.
"Sport to jedyny sens mojego życia"
– Sport to jedyny sens mojego życia – mówiła przed igrzyskami w wywiadzie dla "Le Parisien" Vervoort. Wyjaśniła, że z trudem przychodzi jej łączenie treningów z walką z chorobą. – Codziennie odczuwam ból. Czasem nie mogę zasnąć w nocy, potem budzę się po dziesięciu minutach snu i muszę trenować – opisywała swoje trudy w rozmowie z RTL.
W wywiadzie dla "Le Parisien" Vervoort ujawniła nawet, jak miałby wyglądać jej pogrzeb. "Żadnego kościoła. Wyobrażam sobie, że wszyscy popijają szampana i mnie wspominają" – mówiła.