Jeszcze w sobotę Andrzej Stękała świętował w Zakopanem swoje pierwsze podium w Pucharze Świata. Polak zajął wówczas drugie miejsce, ustępując tylko Ryoyu Kobayashiemu (i to o zaledwie 0,3 punktu).
Stękała startował także w niedzielnych zawodach, ale te skończyły się dla niego kiepsko i to nie z powodu słabej formy. Oddał skok na odległość 131,5 metra, który dawał mu kwalifikację do drugiej serii konkursu w Zakopanem. Okazało się jednak, że miał podczas skoku zbyt krótkie narty, a konkretnie: zbyt krótkie w porównaniu do masy ciała. Po kontroli okazało się, że skoczkowi „zabrakło” około kilograma, by mógł skakać na nartach takiej długości. W efekcie został zdyskwalifikowany.
Stękale zabrakło kilograma, by uniknąć dyskwalifikacji. Koledzy z kadry żartują
Już po zawodach w Zakopanem pytano kolegów Andrzeja Stękały z kadry o to wydarzenie. Klemens Murańka zapowiadał, że porozmawia sobie ze Stękałą. – Muszę sobie z nim porozmawiać na ten temat, co za „kaszanę” on tu odstawia (...). Musiał się nie kontrolować, myślał, że jak je, to utrzymuje wagę, ale przy tak intensywnym kalendarzu i organizm idzie na pełnych obrotach, więc mógł stracić ten kilogram w trzy dni- powiedział.
Z kolei Kamil Stoch tłumaczył, że czasem trudno jest kontrolować wagę, kiedy skoczkowie „są w biegu i w rytmie zawodów”. – To nie było tak, że dzisiaj się obudził i miał kilogram mniej, albo rano było dobrze, a na skoczni już było mniej – opowiadał Stoch, dodając, że kilogram „łatwo zrobić w jeden dzień”.
Inny ze skoczków Dawid Kubacki żartował: – Widocznie nerki za dobrze mu działają.
Kubacki doprecyzował, że to nie jest dyskwalifikacja za wagę, a za narty, które nie były dobrane do wagi Stękały. – To się zdarza, ja też mam świadomość, że się kręcę koło limitu. I wczoraj i dzisiaj musiałem dopijać przed skokiem, by utrzymać wagę – powiedział.