Chelsea zmierzyła się w finale Ligi Mistrzów z Manchesterem City, prowadzonym przez Pepa Guardiolę. Hiszpański szkoleniowiec uległ The Blues i jak na razie nie przejdzie do historii jako trener, który zdołał wygrać te prestiżowe rozgrywki z dwoma klubami.
Bohaterem Chelsea okazał się 21-letni Kai Havertz, który, po wspaniałym podaniu od Masona Mounta, ominął golkipera The Citizens i posłał piłkę do pustej bramki. Gol na 1:0 padł w 42. minucie i był jedynym trafieniem w całym finale. To już druga z rzędu walka o tytuł, w której pada tylko jedna bramka. Rok temu Bayern Monachium pokonał w ostatecznym starciu PSG właśnie 1:0, a autorem zwycięskiej bramki był Kingsley Coman.
Kai Havertz nie potrafił opanować szczęścia
W pomeczowej rozmowie Kai Havertz nie ukrywał swojego ogromnego szczęścia. – Chcę podziękować mojej rodzinie, moim rodzicom, mojej babci i mojej dziewczynie. Nie wiem, co powiedzieć – krzyczał rozentuzjazmowany Niemiec.
Najciekawszy był kulminacyjny moment wywiadu, w którym 21-letni piłkarz został zapytany o to, czy odczuwał presję związaną z byciem najdroższym piłkarzem w historii swojego klubu. – Szczerze, w tym momencie mnie to j****. Wygraliśmy j***** Ligę Mistrzów – wykrzyczał z uśmiechem Havertz. Młody zawodnik chwilę później przeprosił za swoje słowa.
Czytaj też:
Jedna bramka w finale Ligi Mistrzów. Chelsea wygrywa z Manchesterem City!