Jason Doyle został ściągnięty do ZOOLeszcz GKM-u Grudziądz, by pełnić rolę lidera zespołu w PGE Ekstralidze. Australijczyka ciepło przyjęli w drużynie inni jej członkowie. Występy w naszej lidze nie wyglądały jednak kolorowo. Indywidualny mistrz świata z 2017 roku zawodził, a później złapał kontuzję w lidze angielskiej, z powodu której zakończył sezon. W najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce odjechał zaledwie 20 biegów. W jego zastępstwo zakontraktowano Michaela Jepsena Jensena, a Duńczyk okazał się prawdziwym objawieniem.
Doyle musi oddać sporo pieniędzy
Regulamin mówi jasno, że Doyle będzie musiał oddać klubowi z Grudziądza sporą część środków, którą otrzymał na przygotowanie do sezonu. Wszystko dlatego, że kontuzję odniósł poza naszymi rozgrywkami. Portal WP SportoweFakty poinformował, że chodzi o kwotę 340 tysięcy złotych, która może jeszcze wzrosnąć, bo GKM wszedł do fazy play-off.
– Mamy na to czas do końca października (...) Jason otrzyma od nas pismo ze szczegółami i wtedy będziemy z nim rozmawiać co do terminów spłaty. O to możemy być spokojni, bo wszystko wynika z regulaminu. To nie jest tak, że GKM sobie coś wymyślił i z tego korzysta. Tak stanowi regulamin. Z tego co wiem, to gdyby zawodnik nie oddałby kwoty, to nie byłby potwierdzony do startów w innej drużynie – tłumaczył prezes GKM-u Marcin Murawski w Kolegium Żużlowym transmitowanym na kanale Canal+ Speedway.
Doyle nie ma wyjścia
Jak podkreślił Murawski, Doyle musi zwrócić określoną sumę pieniędzy, bo jeśli tego nie zrobi, to nie zostanie zatwierdzony do startów w przyszłorocznych rozgrywkach.
Australijczyk na pewno nie będzie bronił barw grudziądzkiego GKM-u, ale dogadał się już w kwestii kontraktu z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa. Doyle reprezentował Lwy już w sezonie 2020, więc czeka go powrót pod Jasną Górę.
Czytaj też:
Robią porządek z pseudokibicami. Dotkliwa kara dla utytułowanego klubuCzytaj też:
Zakończyli sezon i pojawiła się gorąca atmosfera. „Pewne sytuacje inaczej się załatwia”