W półfinale Mateusiak i Zięba wygrali z dziesiątą na świecie angielsko-szkocką parą Chris Adcock - Imogen Bankier 21:17, 17:21, 21:19.
Natomiast w ćwierćfinale zwyciężyli 21:17, 21:10 rozstawionych z numerem jeden Duńczyków Joachima Fischera Nielsena i Christinnę Pedersen, którzy są obecnie sklasyfikowani na czwartym miejscu w światowym rankingu. Wcześniej w indywidualnych mistrzostwach Europy Polacy zdobyli osiem medali - dwa srebrne i sześć brązowych.
Urodzony w Wołominie, a mieszkający w Warszawie 36-letni Mateusiak przyznał, że paradoksem tego sukcesu jest fakt, iż oboje zmagają się od lat z tą samą dolegliwością - urazem ścięgna Achillesa w lewej nodze. - Do turnieju przystępowałem z wielką obawą, która jeszcze bardziej się wzmogła po tym, jak po pierwszym meczu z rosyjską parą Witalij Durkin, Nina Wisłowa, odnowiła mi się kontuzja Achillesa, z którą borykam się od 10 lat. Na szczęście kawał dobrej roboty wykonał fizjoterapeuta Piotr Stępień i dzięki niemu mogłem dotrwać do ostatniego meczu - powiedział zawodnik Hubala Białystok.
Jak zaznaczył, przed meczem ćwierćfinałowym z duńskim mikstem Joachimem Fischerem Nielsenem i Christinną Pedersen, nikt nie dawał im najmniejszych szans z rozstawionym w turnieju numerem 1. - Na pewno duże znaczenie ma to, że od czterech lat gram w lidze duńskiej i poznaję tych zawodników od środka. Poza tym mieliśmy bardzo trudne losowanie, ale bywa tak, że ci, co trafiają właśnie na groźniejszych rywali, potrafią się maksymalnie zmobilizować, a ci co mają w miarę dobre - odpaść wcześniej z turnieju. I tak też było tu w Karlskronie - przyznał złoty medalista.
Mateusiak podkreślił też, że do ich sukcesu przyczyniła się także zmiana we władzach związku. - Przyszli nowi ludzie i nie tylko ja, ale całe nasze środowisko jest bardzo zadowolone. Tamten zarząd nie wpływał pozytywnie na nasze treningi. Cieszymy się, że od stycznia powrócił koreański trener Kim Yong Man, który przygotowywał nas do igrzysk w Pekinie. Wykonaliśmy ogromną pracę, która - mam nadzieję - zaowocuje również w Londynie - powiedział mistrz Europy.
Nadieżda Zięba, która w maju skończy 28 lat, a od dziewięciu ma polskie obywatelstwo (urodziła się w białoruskim Brześciu), wspomniała, że od dwóch miesięcy prawie w ogóle nie trenowała z uwagi na kontuzję. - Chyba tylko gra na tzw. świeżości przyczyniła się do tego, że wywalczyłam z moim partnerem złoty medal. Teraz czeka nas trochę odpoczynku, a potem wystartujemy w liczących się turniejach, aby uzyskać tyle punktów, by niedługo być pewnym olimpijskiego startu - dodała Zięba (z panieńskiego Kostiuczyk, która dwa lata temu poślubiła wielokrotnego reprezentanta Polski w badmintonie Dariusza Ziębę.
ja, PAP