Wimbledon: Radwańska boi się serwisu Williams?

Wimbledon: Radwańska boi się serwisu Williams?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Agnieszka Radwańska, fot. PAP/EPA/TOBY MELVILLE/pool
Agnieszka Radwańska zmierzy się z Sereną Williams w sobotnim finale wielkoszlemowego turnieju na trawie w Wimbledonie (pula nagród 16,1 mln funtów). Trener tenisistki Tomasz Wiktorowski uważa, że kluczowe będzie "przetrzymanie pierwszej piłki Amerykanki".

- Najważniejsza w tym meczu będzie pierwsza piłka w każdym punkcie, a dokładnie jej przetrwanie. Przy zabójczym serwisie Sereny jest to zagranie dobrego returnu, zaś w przypadku serwisu Agnieszki poradzenie sobie z mocnym returnem rywalki. Jeśli chodzi o grę z Sereną, to zawsze najważniejsza jest jej pierwsza piłka, a wszystko, co się będzie działo później powinno przybliżać Agnieszkę do sukcesu w tym punkcie - powiedział Wiktorowski.

- Przewaga Sereny w pierwszym uderzeniu jest ewidentna, niezależnie od tego kto jest po drugiej stronie siatki. To nie podlega żadnej dyskusji, więc trzeba być bardzo czujnym i mądrze dobierać kierunki uderzeń i kąty. No i trzeba bardzo pilnować swojego podania, bo przy serwisie Amerykanki to właściwie wszystko będzie zależało od jego szybkości i precyzji  - dodał.

Williams ma w dorobku 13 triumfów w Wielkim Szlemie, z czego cztery odnotowała w Wimbledonie (2002-03 i 2009-10). Tylko trzy razy ponosiła porażki w jednym z czterech najważniejszych turniejów w sezonie: w Londynie w 2001 ze starszą siostrą Venus i trzy lata później z Rosjanką Marią Szarapową, a także w ubiegłym sezonie w nowojorskim US Open z Australijką Samanthą Stosur.

W piątek Williams, razem z siostrą Venus, walczyła jeszcze w półfinale debla.

- Myślę, że ta dziewczyna mogłaby grać tu debla, singla, miksta i jeszcze w piłkę wieczorami z chłopakami, a i tak dałaby radę grać ten turniej do końca. Dlatego nie sądzę, żeby półfinał debla mógłby się jakoś odbić na kondycji Sereny w finale. Granie finałów wielkoszlemowych turniejów to jest już dla niej chleb powszedni. Dla Agnieszki jest to nowość, ale może dlatego, że jest to nowość, to adrenalina plus emocje związane z tym meczem, fakt spełniania się marzeń, spowoduje, że to ona będzie miała większą motywację i silną wolę, do tego, żeby zrobić więcej, niż może - uważa Wiktorowski.

- Grając przeciwko Serenie zawsze trzeba robić więcej, niż człowieka na to stać. A może właśnie fakt, że Williams jest przyzwyczajona do występów w wielkoszlemowych finałach, ta jej motywacja będzie trochę "przytępiona". Może też uwierzyła w słowa swojego ojca Richarda, który już dawno podzielił skórę na niedźwiedziu, to również uwierzy w to, że wszystko jest już rozstrzygnięte. Nie mnie to oceniać. Moja rola polega na ty, żeby Agnieszka wyszła do finału jak najlepiej przygotowana i zmotywowana, a resztę ona sama zrobi - zaznaczył.

Z Londynu Radwańska poleci do Palermo, gdzie będzie najwyżej rozstawioną tenisistką w turnieju WTA Tour o puli nagród 220 tysięcy dolarów, który rusza w poniedziałek.

- Termin zgłoszeń do Palermo upływał o wiele wcześniej, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że Agnieszce uda się dotrzeć do finału Wimbledonu. Gdybyśmy mieli zdolności do jasnowidzenia, to pewnie inaczej byśmy zaplanowali starty. Jednak nie mogliśmy sobie pozwolić na trzytygodniową przerwę w turniejach między Wimbledonem, a igrzyskami. Treningi i ćwiczenia ogólnorozwojowe to trochę mało, potrzebne są też mecze o punkty - wspomniał Wiktorowski.

- Teraz jest za późno, żeby zmienić plany turniejowe, a wycofanie się Agnieszki, tym bardziej jako najwyżej rozstawionej, wiązałoby się z ogromną karą finansową. Po finale poleci zatem do Palermo. Jeśli przegra, to pewnie już w niedzielę rano, a jeśli wygra to dopiero w poniedziałek, bo będzie musiała zostać na Balu Mistrzów, który tradycyjnie odbędzie się w niedzielę wieczorem - dodał.

mp, pap