Piątkowemu meczowi pomiędzy Zawiszą Bydgoszcz i Lechem Poznań towarzyszył festiwal obelg i wyzwisk skierowanych do Radosława Osucha. Właściciel bydgoskiego klubu naraził się kibolom i został ich wrogiem numer jeden - podaje Sport.pl.
Początek wojny pomiędzy kibicami a Osuchem miał miejsce po meczu w Bydgoszczy z Widzewem w trakcie 17. kolejki T-ME. Właściciel klubu na wniosek policji nie wpuścił na stadion grupy kiboli ŁKS, którzy przyjaźnią się z bydgoskimi fanami i są oczywiście przeciwnikami drugiego klubu z Łodzi, Widzewa. W 2010 roku mecz Zawisza - Widzew z udziałem kibiców ŁKS-u zakończył się demolką stadionu. Tym razem policja nie dopuściła do wkroczenia na stadion kiboli ŁKS-u. W efekcie rozpoczęła się rozróba, policja użyła gazu i broni gładkolufowej, a jeden z fanów Zawiszy stracił oko.
Ciąg dalszy miał miejsce właśnie podczas piątkowego meczu. Kibole na trybunach rozwiesili transparent z napisem "Zawisza to my. Nie Osuch i psy" i przez całe spotkanie obrażali właściciela klubu.
Sam Osuch nosi się ze sprzedażą zespołu, który pod jego rządami awansował po 19-letniej przerwie do ekstraklasy. "Sam Osuch jak najbardziej rozważa sprzedaż wszystkich piłkarzy, zarobienie kasy i przeniesienie się gdzie indziej" - napisał na Twitterze Krzysztof Stanowski z Weszlo.com.
Mecz Zawisza - Lech zakończył się remisem 2:2.
pr, Sport.pl, Twitter.com
Ciąg dalszy miał miejsce właśnie podczas piątkowego meczu. Kibole na trybunach rozwiesili transparent z napisem "Zawisza to my. Nie Osuch i psy" i przez całe spotkanie obrażali właściciela klubu.
Sam Osuch nosi się ze sprzedażą zespołu, który pod jego rządami awansował po 19-letniej przerwie do ekstraklasy. "Sam Osuch jak najbardziej rozważa sprzedaż wszystkich piłkarzy, zarobienie kasy i przeniesienie się gdzie indziej" - napisał na Twitterze Krzysztof Stanowski z Weszlo.com.
Mecz Zawisza - Lech zakończył się remisem 2:2.
pr, Sport.pl, Twitter.com