Radosław Piesiewicz: Sport jest produktem niedowartościowanym
Artykuł sponsorowany

Radosław Piesiewicz: Sport jest produktem niedowartościowanym

Radosław Piesiewicz
Radosław Piesiewicz Źródło:Newspix.pl / Piotr Kucza / Fotopyk
– Sportowo, organizacyjnie i finansowo jesteśmy w dobrym miejscu. Jednak gdyby nie sponsorzy, którzy zostali pozyskani cztery, pięć lat temu, czy już w późniejszych latach mojego urzędowania, to tych sukcesów by nie było – mówi w rozmowie z „Wprost” Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Związku Koszykówki.

Radosław Piesiewicz to człowiek, który do polskiego sportu przyszedł ze świata biznesu. Mówi o sobie, że kocha sport, który zawsze był obecny w jego życiu, dlatego swój prywatny Eden odnalazł w koszykówce. Wystarczyło jedenaście miesięcy od objęcia stanowiska prezesa Polskiej Ligi Koszykówki, by otrzymał propozycję większego wyzwania – wyciągnięcia z problemów tej dyscypliny sportu jako prezes Polskiego Związku Koszykówki.

Miało to miejsce to ponad cztery lata temu i w tym czasie zaszły spore zmiany w polskiej koszykówce. Reprezentacja Polski osiągnęła historyczne wyniki na MŚ – 8. miejsce, a na EuroBaskecie – 4. lokata. Do tego można dodać zmiany w liczbie transmisji Polskiej Ligi Koszykówki, rozwój koszykówki 3x3 oraz przybycie wielu sponsorów. O tych i wielu innych zmianach porozmawialiśmy z mózgiem całej tej operacji Radosławem Piesiewiczem.

Raport „Wpływowi w polskim sporcie” („Wprost” 46/2022)

Co pchnęło pana do startu w wyborach na prezesa PZKosz?

Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Związku Koszykówki: Cztery lata temu dostałem propozycję od okręgowych związków, by wystartować na prezesa PZKosz. Po czterech latach 3 października 2022 odbyły się kolejne wybory, w których na 81 delegatów zdobyłem 79 głosów i nie miałem kontrkandydata.

To dało mi kolejny impuls do tego, żeby ciężej pracować i dać z siebie wszystko, przez kolejną kadencję

Czy fakt, iż w PZPS zajmował się pan relacjami ze sponsorami i kontaktami zewnętrznymi, zaowocowało późniejszymi współpracami z takimi markami jak 4F, Molten, czy Suzuki?

Ja do sportu przyszedłem z biznesu. Potrafię sprzedawać produkt, a tak trzeba traktować każdą dyscyplinę sportu, czy to koszykówkę, siatkówkę, to tyczy się także wszystkich związków sportowych. Trzeba mieć pomysł, jak sprzedać dany produkt do potencjalnego sponsora. Trzeba dobrze się wsłuchać w głos partnera, by chciał wydać swoje pieniądze na reklamę, by te środki mogły być później redystrybuowane w okręgowe związki, tudzież kluby koszykarskie.

W 2019 roku po 52 latach zagraliśmy w końcu na mistrzostwach świata, na tegorocznym EuroBaskecie zajęliśmy czwarte miejsce. Trzeba pamiętać, że za sukcesami kryją pieniądze i trzeba mówić o tym głośno. To tylko pokazuje, że sportowo, organizacyjnie i finansowo jesteśmy w dobrym miejscu. Jednak gdyby nie sponsorzy, którzy zostali pozyskani cztery, pięć lat temu, czy już w późniejszych latach mojego urzędowania, to tych sukcesów by nie było.

Czy kiepska kondycja koszykówki była spowodowana przez zaległości finansowe?

Kiedy przychodziłem mieliśmy długi na poziomie całej koszykówki w sumie 7-8 mln. Taką sytuację zastał jeszcze mój poprzednik. Spłacał je sukcesywnie, a ja poprzez swoją ciężką pracę, pracę całego zarządu i wszystkich ludzi, którzy ze mną współpracują, spłaciłem cały dług i po raz pierwszy od niepamiętnych czasów mamy i w Związku i w lidze kapitały dodatnie.

W tym roku przewidujemy, że będziemy mieli około 50 mln przychodów. Jeżeli chodzi o ligę, to na początku mojej kadencji miała 3-4 mln przychodu, a dziś mamy ponad 20 mln. Z tego punktu operacyjnego i finansowego związek i liga są teraz w dobrej kondycji finansowej.

Zawdzięczamy to również Telewizji. Jak przychodziłem do koszykówki, to transmitowano tylko jeden mecz. Dziś mamy cztery spotkania tygodniowo, a walczymy o to, by było ich więcej. Tutaj duże ukłony dla Pana Mariana Kmity, Dyrektora Polsat Sport, który uwierzył w wizję rozwoju polskiej koszykówki, podał nam rękę i pomógł rozwinąć nam skrzydła.

Jakie ma pan plany na kolejną kadencję?

Dołożyć kolejne cegiełki, które pozwolą dalej nam się rozwijać. Wraz z Ministerstwem Sportu i Turystyki chcielibyśmy otwierać więcej Koszykarskich Ośrodków Sportowego Szkolenia Młodzieży i na to są pieniądze cały czas potrzebne.

Będziemy współorganizowali EuroBasket 2025 i to też pokazuje, że jesteśmy wiarygodni na arenie międzynarodowej. Federacja światowa i europejska traktują nas poważnie, przydzielając nam dwie duże imprezy w niedalekim czasie, mówię tu o mistrzostwach świata w koszykówce 3x3 U-23 i mistrzostwach Europy. Marzy mi się również, by Final Four Champions League też odbył się w Polsce i szukam bodźców, by w naszym kraju koszykówka była coraz bardziej popularna.

Ponadto razem z ministrem sportu i turystyki Panem Kamilem Bortniczukiem chcemy przyprowadzić do Polski mistrzostwa świata 2027, więc budżet musi rosnąć. Mamy duże pole do popisu i jeszcze więcej pokory, bo jest wiele pracy przed nami. Mamy mnóstwo pomysłów, na które są potrzebne pieniądze.

Pańskie działania biznesowe zostały zauważone przez Basketball Champions League i FIBA, dzięki czemu zaczął pan pełnić funkcję doradcy biznesowego w koszykarskiej Lidze Mistrzów. Czy angaż był dla pana niespodzianką?

Kiedy zostałem zaproszony na rozmowę do Genewy, to nie miałem pojęcia, o co chodzi, a jak dostałem propozycję pracy, to pierwsze nasunęło mi się pytanie „dlaczego akurat ja?”. My już do tego się przyzwyczailiśmy, ale w Szwajcarii doceniono, że udało się nam ściągnąć takiego sponsora jak Suzuki i firmę 4F.

Pomysł władz Champions League był taki, by znaleźć rozwiązanie w skonstruowaniu pakietów i by dopasować je do sponsorów. Potrzebowali tego, co najlepiej potrafię, czyli dobrze sprzedawać i negocjować kontrakty.

Dzięki temu koszykarska Champions League podpisała umowę z województwem lubelskim, które będzie mogło się promować w Europie. Czasem trzeba wyjść poza sztampowe rozwiązania i szukać nowych pomysłów.

Stąd też angaż w Radzie Programowej Sport Biznes Polska?

Tak, bo sport łączący się z biznesem, to jest coś, co najlepiej rozumiem. Sport jest produktem niedowartościowanym w Polsce i trzeba cały czas udowadniać, że to jest najlepsza forma reklamy dla biznesu. Daje on największe korzyści marketingowe dla spółek, które chcą się przy tym sporcie pokazać.

Teraz firmy będą mogły się reklamować również w rozgrywkach koszykówki 3x3, która za pana kadencji prężnie się rozwinęła. Czy czuje się pan ojcem sukcesu tego odłamu koszykówki?

Na pewno dużą wagę skupiłem na rozwoju tej dyscypliny i cieszy mnie, że pieniądze, które pozyskujemy na rozwój, dają takie efekty, jak brąz ME 2021 i MŚ 2019 czy 7 miejsce na IO. Ale wyniki w tym roku przeszły moje najśmielsze oczekiwania – Mistrzostwo Świata chłopców w kategorii U-23 oraz pierwszy, historyczny brązowy medal w mistrzostwach Europy Kobiet dały nam dużo radości.

Postawiłem na tę dyscyplinę i cały czas szukam optymalnego rozwiązania do tego, by była coraz bardziej popularna. Co więcej, uważam, że mamy ogromne szanse, by w tej dyscyplinie zdobyć za mojej kadencji upragniony medal olimpijski.

Gdzie widzi się pan za cztery lata, kiedy kadencja w PZKosz dobiegnie końca?

Na pewno w sporcie, bo robię to, co kocham. Jeżeli człowiek robi to, co kocha, osiąga wtedy największe efekty i może osiągnąć wielkie rzeczy. Mam nadzieję i liczę na to, że będę mógł jeszcze spróbować zbudować coś potężnego w polskim sporcie.

Kiedyś, jak już nie będę prezesem Związku, to chciałbym móc się cieszyć z tego, że koszykówka w Polsce jest tak popularną dyscypliną sportu, że zawsze gramy w niej o najwyższe cele.

Czytaj też:
Jeremy Sochan zadebiutował w NBA. Polak wyszedł w pierwszym składzie
Czytaj też:
Były zawodnik NBA ocenił występ Sochana. „Nikt go nie będzie głaskał po głowie”

Źródło: WPROST.pl