Legia Warszawa jako jedyna polska drużyna rywalizuje w kwalifikacjach do Champions League. Po pokonaniu FK Bodo/Glimt w pierwszej rundzie na drodze Wojskowych stanęła Flora Tallinn. Drużyna z Estonii jawiła się jako łatwy rywal, lecz tylko w teorii. W praktyce sprawiła Legii duże kłopoty.
Mocny początek i zaskakująca kontuzja
Wydawało się jednak, że stołeczna drużyna nie będzie miała problemów z pokonaniem przeciwników, bo w świetnym stylu rozpoczęła mecz. Po głupiej stracie w ataku piłkarzy Flory Tallin piłkę przejął Kapustka. Ofensywny pomocnik przebiegł z piłką przy nodze kilkadziesiąt metrów i nikt nawet nie próbował mu przeszkodzić. W końcu uderzył płasko zza szesnastki i pokonał bramkarza. Ciesząc się z gola, piłkarz Legii doznał jednak kontuzji i musiał zejść z boiska.
Uraz Polaka jakby rozproszył resztę drużyny. Co prawda miała ona jeszcze kilka dobrych sytuacji do zdobycia bramki – Martins uderzał nad poprzeczką, innym razem z ostrego kąta lepiej powinien strzelić Luquinhas – ale Flora też nie próżnowała. Refleks Boruca sprawdzali przede wszystkim piłkarze, którzy niegdyś też grali w Ekstraklasie. Vassiljev groźnie dośrodkowywał, ale najgroźniejszy strzał oddał Zenjov, który z łatwością radził sobie z Hołownią. Czesław Michniewicz co jakiś czas łapał się za głowę, nie wierząc w to, jakie kłopoty z Estończykami mają jego piłkarze.
Były piłkarz Legii postraszył warszawian
Na początku drugiej połowy drużyna gości dopięła swego i wyrównała. Kluczową pracę wykonał były piłkarz Legii – Ojamaa. Najpierw prostym zwodem minął Juranovicia i Jędrzejczyka, a potem idealnie podał do Sappinena, którego z kolei nie upilnował Wieteska.
Estończycy zadowolili się tym remisem, bo po doprowadzeniu do niego oddali inicjatywę warszawianom. Ci jednak przez długi czas nie potrafili nawet wykreować sobie dogodnej sytuacji, a co dopiero jakąś wykorzystać. Dość powiedzieć, że najgroźniej na bramkę Flory uderzali dziś obrońcy. Najpierw zrobił to Jędrzejczyk, później Wieteska. Strzał tego drugiego został wybity z linii bramkowej.
Stricte z gry Legii nie wychodziło nic, ze względu na niechlujne rozgrywanie akcji. Niecelne podania w stosunkowo łatwych sytuacjach były dziś zmorą podopiecznych Michniewicza. W końcu jednak gospodarze osiągnęli swój cel. Bohaterem zespołu został Rafa Lopes, który zwycięskiego gola strzelił dopiero w 91. minucie meczu.
Czytaj też:
Piłkarskie gwiazdy na igrzyskach. W Tokio zobaczymy m.in. graczy Barcelony i Manchesteru United