Sytuacja kobiecych skoków w naszym kraju już od kilku lat pozostawia wiele do życzenia. Najlepszą ilustracją do zapaści, jaką przeżywa ta dyscyplina, są występy Polek podczas igrzysk w Pekinie. Kinga Rajda i Nicole Konderla konkurs indywidualny zakończyły na pierwszej serii, a w rywalizacji mikstów nie pomogły kolegom w walce o wysokie lokaty. Ich skoki na obiektach olimpijskich były rozczarowaniem, ale z pewnością nie zaskoczeniem, bo Biało-Czerwone bardzo słabo spisywały się na przestrzeni całego sezonu.
Jan Winkiel w rozmowie z „Wprost” zauważył, że kobiety notują słabe wyniki już od kilku lat. – W zasadzie poza jednym konkursem w Seefeld, który „wyszedł” dzięki m.in. astronomicznej formie chłopaków, to nasze skoki kobiet stoją w miejscu – ocenił sekretarz generalny PZN. – Problem jest skomplikowany i zawiły, ponieważ w Polsce mamy trzy, a jeśli już szukać na upartego, to maksymalnie cztery kluby sportowe, które zajmują się szkoleniem kobiet. We wszystkich kategoriach wiekowych w Lotos Cup mamy tylko siedem zawodniczek. Na poziomie klubowym to jest obraz nędzy i rozpaczy – dodał.