Największy zamach na przeciętność w historii futbolu. Kulisy transferu Leo Messiego do PSG

Największy zamach na przeciętność w historii futbolu. Kulisy transferu Leo Messiego do PSG

Nasser Al-Khelaifi, Lionel Messi
Nasser Al-Khelaifi, Lionel MessiŹródło:Newspix.pl / EXPA / Pressesports / Etienne Garnier
Przejście Lionela Messiego do PSG było wielkim zaskoczeniem. W pewnej chwili wydawało się, że saga związana z napastnikiem zakończy się jego przedłużeniem kontraktu z Barceloną, ale ostatecznie tak się nie stało. Dziennikarze „The Athletic” ujawnili, jak doszło do tego spektakularnego transferu, który ma wymiar dużo szerszy niż tylko sportowy.

10 sierpnia dostaliśmy oficjalne potwierdzenie ze strony paryżan – przez najbliższe dwa lata Lionel Messi będzie grał w PSG. Stworzy tam atak marzeń z Neymarem i Kylianem Mbappe, a wspierać ich będą takie sławy jak Marco Verratti, Gianluigi Donnarumma czy Sergio Ramos. Na łamach „The Athletic” czytamy o szczegółach transferu Argentyńczyka i jego kulisach.

Kto wykonał pierwszy krok?

Co ciekawe, to nie z inicjatywy klubu ze stolicy Francji wynikło całe zamieszanie. Jego przedstawiciele byli pewni, że Messi pozostanie zawodnikiem Barcelony. Jakiś czas temu wstępnie zgodził się przecież na nową, pięcioletnią umowę z Blaugraną, której ta jednak nie była w stanie wprowadzić w życie.

Kiedy już okazało się, że gwiazdor nie będzie mógł grać dalej w zespole z Camp Nou, sam wykonał pierwszy krok i zadzwonił do Mauricio Pochettino. Opowiedział trenerowi o swojej sytuacji, a ten wiernie zrelacjonował wszystko władzom PSG. Piłkarz miał otwarcie stwierdzić, że jest gotowy, by podjąć nowe wyzwania poza Barceloną. Rozmowy w sprawie dopięcia tej operacji miał prowadzić sam Nasser Al-Khelaifi, właściciel paryskiego klubu. Po drugiej stronie najważniejszą postacią był ojciec Messiego, Jorge.

Argumenty, które przekonały Messiego

Co przekonało Argentyńczyka do przenosin właśnie do tego zespołu? Na pewno oferta finansowa, według której ma on zarobić 25, a nie 35 milionów euro rocznie, jak pierwotnie informowano. Poza tym dużą rolę odegrały względy prywatne, czyli możliwość dzielenia szatni z Neymarem, Angelem Di Marią i Leandro Paredesem, z którymi przyjaźni się gwiazdor. Sam Messi miał być też bardzo zmęczony zakulisowymi gierkami działaczy Barcelony, którzy zachowywali się raczej jak politycy, a nie ludzie pracujący w świecie sportu.

Później wszystko potoczyło się szybko. Szczegóły kontraktu „La Pulgi” zostały dogadane już w zeszły piątek (6 sierpnia), a następnie do akcji wkroczył Marc Armstrong, znakomity sportowy marketingowiec, który odpowiadał za ten aspekt między innymi w NBA, był też dyrektorem w NFL.

Źródło: The Athletic / Wprost.pl