W 32. kolejce PKO Ekstraklasy doszło do starcia Wisły Kraków z Jagiellonią Białystok. Obie drużyny w tym sezonie rozczarowują swoich kibiców. Jak dotychczas żaden z zespołów nie zapewnił sobie jeszcze utrzymania na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Oczywiście w dużo gorszej sytuacji znajduje się Biała Gwiazda. Piłkarze Jerzego Brzęczka, który zresztą słabo rozpoczął tę przygodę z krakowskim klubem, nie potrafią wydostać się ze strefy spadkowej. Dodatkowo do rywalizacji z Jagą przystępowali z nożem na gardle.
Nuda, nuda i jeszcze raz nuda w meczu Wisły Kraków z Jagiellonią Białystok
Scenariusz tego spotkania był łatwy do przewidzenia. Mogliśmy spodziewać się, że gospodarze przejmą inicjatywę i będą zespołem, który częściej będzie utrzymywać się w posiadaniu futbolówki. W końcu musieli wygrać za wszelką cenę. Z kolei podopieczni Piotra Nowaka mogli grać z kontry. I tak też rzeczywiście było. Niestety był to typowy mecz walki i nie zbyt wiele się w nim działo. Brakowało konkretów w postaci celnych strzałów.
Bliżej zdobycia bramki byli wiślacy. Gracze Białej Gwiazdy kilkukrotnie zaskoczyli rywali swoimi stałymi fragmentami gry. Widać, że 51-letni szkoleniowiec Wisły Kraków przykłada do tego bardzo dużą uwagę. Jednak w pierwszej połowie jego podopieczni nie zdołali ostatecznie skierować piłki do siatki. Zawodnicy z Białegostoku zdawali się zadowoleni z tego bezbramkowego remisu.
Tylko remis. Dramatyczna sytuacja Wisły Kraków w PKO Ekstraklasie
W pierwszym kwadransie gry drugiej połowy obraz gry praktycznie się nie zmienił. Dłużej przy futbolówce utrzymywali się gospodarze, ale kompletnie nic z tego nie wynikało. Jagiellonia Białystok była bardzo dobrze zorganizowana w defensywie. Piłkarze Jerzego Brzęczka nie mieli miejsca ani w zasadzie też pomysłu na sforsowanie zasieków przeciwników. Z boiska wiało nudą, ale na szczęście kibice Białej Gwiazdy stanęli na wysokości zadania. Do ostatnich sił wspierali swoich ulubieńców.
Gdy na zegarze wybiła godzina gry, nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, mecz się otworzył. Zaczęło się od zamieszania w polu karnym gości. Wiślacy jednak nie zdołali wpakować piłki do siatki. Po chwili odpowiedzieli zawodnicy Piotra Nowaka. W znakomitej sytuacji znalazł się Jesus Imaz, ale nieczysto trafił w piłkę, która przeleciała obok słupka bramki Pawła Kieszka. Hiszpan został wprowadzony z ławki rezerwowych. Był to dla niego pierwsze spotkanie od momentu, gdy w listopadzie poprzedniego roku doznał kontuzji.
Widać było, że Jesus Imaz jest głodny gry. Napastnik aktywnie uczestniczył w rozgrywaniu akcji przez swój zespół. Bardzo zależało mu na tym, aby wpisać się na listę strzelców albo przynajmniej zaliczyć asystę. W 73. minucie Jerzy Brzęczek postawił wszystko na jedną kartę. Z ławki rezerwowych wszedł m.in. Jan Kliment, który znacznie ożywił grę. Wisła Kraków zepchnęła białostoczan do głębokiej defensywy. Gol dla wiślaków wisiał w powietrzu. Niestety dla wszystkich sympatyków Białej Gwiazdy starcie z Jagą zakończyło się bezbramkowym remisem. Sytuacja wiślaków jest po prostu dramatyczna.
Czytaj też:
Ogromna sensacja w Fortuna 1. Lidze! Widzew rzucony na kolana