„Vox populizm” w sprawie Jensa Gustafssona. Polowanie na czarownice w Pogoni Szczecin

„Vox populizm” w sprawie Jensa Gustafssona. Polowanie na czarownice w Pogoni Szczecin

Jens Gustafsson
Jens Gustafsson Źródło: Newspix.pl / Jakub Piasecki / Cyfrasport
Mimo że Pogoń Szczecin wygrała swój ostatni mecz w Ekstraklasie, kibice tej drużyny nie odpuszczają. Nadal uważają, że Jens Gustafsson powinien zostać zwolniony i to jak najszybciej. Dlaczego? I czy w ogóle ich postawę należy uznać za słuszną?

Kibiców Pogoni Szczecin śmiało można uznać za jednych z najbardziej niezadowolonych tym, co obecnie dzieje się w ich klubie. Mimo że drużyna ta nadal utrzymuje się w górnych regionach tabeli, to analizując jej sytuację próżno szukać powodów do zadowolenia. Zespół ten miał bowiem w końcu zrobić wymarzony krok naprzód i realnie walczyć o tytuł mistrzowski. Zamiast tego niepewna jest nawet kwalifikacja do europejskich pucharów, a progresu nie widać. Trudno dziwić się, że fani Portowców są niezadowoleni. Według nich Jens Gustafsson powinien za to zapłacić utratą posady, ponieważ to przez niego ekipa wpadła w kryzys.

Ambicje Pogoni Szczecin kontra rzeczywistość

Oczywiście – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Trudno więc dziwić się tym, których szokuje używanie określenia „kryzys” w stosunku do szczecinian. Ci zajmują obecnie 5. miejsce w tabeli, do 3. Lecha Poznań tracą zaledwie trzy punkty, więc równie dobrze mogą jeszcze zakończyć sezon na podium. Z perspektywy kibica na przykład Lechii Gdańsk, którą to można nazwać Stajnią Augiasza, mówienie o kryzysie Pogoni jest niedorzeczne. Podobnego dołka Portowcom mogą też zazdrościć osoby wspierające Piast Gliwice, Górnik Zabrze i jeszcze kilka innych zespołów.

Z drugiej strony jednak należy mieć z tyłu głowy, gdzie pragnęła być Pogoń, a gdzie jest. W tym kontekście warto pamiętać, iż już na powitalnej konferencji prasowej Jensa Gustafssona padły odważne deklaracje. – Przyszedłem tutaj po to, aby dać klubowi pierwsze mistrzostwo Polski. Taki jest mój cel – stwierdził Szwed.

Dziś trener drużyny z województwa zachodniopomorskiego jest więc ofiarą własnej obietnicy. Co prawda podczas wspomnianego spotkania z dziennikarzami szkoleniowiec nie narzucił sobie żadnych ram czasowych na realizację tego celu, aczkolwiek z perspektywy kibiców było to jasne – oczekiwali tytułu lub walki o niego do ostatniej kolejki już w sezonie 2022/23. Z tej perspektywy strata 16 „oczek” do liderującego Rakowa Częstochowa praktycznie przesądza sprawę – w tym roku mistrzostwa na pewno nie będzie.

Samej postawie kibiców natomiast trudno się dziwić, gdy weźmie się pod uwagę, na których pozycjach drużyna ta kończyła rozgrywki w poprzednich latach:

  • 2018/19 – 7 (-20 punktów do mistrzowskiego Piasta Gliwice)
  • 2019/20 – 6 (-15 do mistrzowskiej Legii Warszawa)
  • 2020/21 – 3 (-12 do mistrzowskiej Legii Warszawa)
  • 2021/22 – 3 (-9 do mistrzowskiego Lecha Poznań)

Nie dziwota, że oglądanie pleców w końcu przestało Portowcom odpowiadać i zaczęli mierzyć wyżej. Rozczarowanie obecnymi wynikami jest więc wprostproporcjonalnie wysokie do oczekiwań, które nie zostaną spełnione.

Fani Pogoni Szczecin wskazali winnego – to Jens Gustafsson

Kibice wskazują jednego winnego: Jens Gustafsson. Szkoleniowiec ten nie ma łatwego życia w ostatnim czasie. Co się nasłuchał po przegranym spotkaniu z Jagiellonią Białystok (0:2), to jego. Sceny, które się wtedy rozegrały pod salą konferencyjną, były więcej niż wymowne. W pewnej chwili nie wiadomo było nawet, czy spotkanie z mediami się odbędzie, ponieważ fani Portowców zebrali się w jej okolicach, skandując: „Pakuj walizki, Gustafsson, pakuj walizki”. Wcześniej, już podczas meczu, z trybun niosło się równie donośne: „Szwecja już czeka, Gustafsson, Szwecja już czeka”.

– Rozumiem ich – mówi nam Daniel Trzepacz, dziennikarz doskonale zorientowany w środowisku Pogoni Szczecin. – Sam w pierwszej kolejności jestem kibicem, pojechałem do Białegostoku i po meczu było mi zwyczajnie przykro. Złość kibiców można było rozładować, podchodząc pod sektor, wykonując prosty gest przeprosin i sprawa rozeszłaby się po kościach. Tak się jednak nie stało, więc nastąpiła eskalacja zachowania całej grupy, która przemierzyła całą Polskę z wiarą w zwycięstwo swojej drużyny – tłumaczy redaktor prowadzący portal pogonsportnet.pl.

twitter

Historia ta miała poniekąd swoją kontynuację przy okazji spotkania Portowców z Wartą Poznań. Tuż przed nim wywiesili na jedynej z trybun wymowny transparent. „One way ticket” – głosił napis, oznaczający po polsku tyle co „bilet w jedną stronę”. Obok zaś wymieniono kilku potencjalnych pasażerów, którzy mieliby z niego skorzystać. Na liście znalazł się oczywiście Gustafsson, a także inni członkowie pionu sportowego: Gazimba, Buryta, Kryształowicz i Kolendowicz.

Wzorce rodem z Premier League

Wydaje się, że władze klubu będą cierpliwe i nie wręczą takiego biletu ani samemu Szwedowi, ani żadnemu współpracownikowi. Zwłaszcza że akurat w starci z Wartą szczecinianie wypadli nieźle i wygrali 3:1. Ciekawy kontekst daje natomiast reakcja samych zawodników po jednej z bramek. Gdy gola strzelił Luka Zahović, cały zespół podbiegł do ławki trenerskiej, by tam świętować trafienie wraz z Gustafssonem i jego partnerami.

– To była czysta i spontaniczna radość, która odniosła się do całej sytuacji. Podbiegliśmy z radością do ławki, bo jesteśmy jedną drużyną. My oraz sztab chcemy, by byli w niej również kibice i włodarze klubu. Abyśmy wszyscy grali do jednej bramki – mówił już po spotkaniu Damian Dąbrowski, kapitan Pogoni, w rozmowie z Radiem Szczecin.

Według Trzepacza jasne jest to, iż w samym klubie nikt nie myśli o zwolnieniu Gustafssona, choć kibice głośno się tego domagają. – Myślę, że Pogoń nie zdecyduje się na taki ruch. Jestem tego wręcz pewien – mówi nam dziennikarz. Rzeczywiście, w ostatnich latach Portowcy słynęli z cierpliwości do szkoleniowców, a właściwie do jednego. Kosta Runjaic przepracował w tej ekipie ponad cztery lata. Przetrwał kilka kryzysów, parę razy wyciągał drużynę z dołka i rokrocznie notował z nią progres. Decyzja o odejściu również była po jego stronie. Co prawda publicznie komunikowano zmęczenie materiału po obu stronach, aczkolwiek nadal nie mówimy o zwolnieniu. Po prostu – trener potrzebował nowych wyzwań, bo uznał, że z Pogonią doszedł już do ściany.

Jego następca, czyli Gustafsson, też cieszy się dużym zaufaniem. Redaktor prowadzący serwis pogonsportnet.pl porównał nawet jego sytuację do bliźniaczej, znanej z Premier League. – Podpisano z nim kontrakt na trzy lata, a aby mógł zacząć tu pracę, jego kontrakt wykupiono ze szwedzkiej federacji. Realne musiałoby się stać widmo spadku z ligi, żeby coś takiego w klubie zaczęto rozpatrywać. Pamiętajmy historię Artety z Arsenalu. Rok temu chciano go wśród kibiców wywozić z klubu na taczkach. Dziś bije się o tytuł, którego Kanonierzy nie zdobyli od lat – opisuje.

– Równie dobrze Pogoń może za chwilę wygrać trzy mecze i znów zacznie się o niej mówić pozytywnie. Mecze ze Śląskiem i Jagiellonią pokazały, że Duma Pomorza potrafi stwarzać sobie sytuacje, ale brakowało skuteczności – uspokaja nasz rozmówca.

Główne grzechy Jensa Gustafssona

Bynajmniej nie jest jednak tak, że Gustafsson ma pecha, a krytyka wobec niego to efekt wygórowanych wymagań całego środowiska. Szwed też ma swoje za uszami. Trzepacz twierdzi, że szkoleniowiec wiele traci już na poziomie komunikacji. Żeby była jasność – daleko mu do Paulo Sousy i miana bajeranta, aczkolwiek czasem próbuje przekonać wszystkich wokół, iż ocet jest słodki, mimo że każdy ewidentnie czuje jego właściwy smak. – W jego wypowiedziach jest zbyt dużo PR-u. Znacznie więcej ugrałby, gdyby mówił prościej i przyznawał się do kiepskich decyzji, niż ubierał wszystko w ładną „korpomowę” – wyjaśnia dziennikarz.

twitter

Przyznawanie, że jest się zadowolonym, bo rzekomo kontrolowało się pierwszą połowę meczu przy wyniku 0:0, gdy ostatecznie przegrało się 0:2, to jedno z takich nieporozumień komunikacyjnych, które trener mógłby sobie darować, wszak tylko denerwuje wszystkich wokół. Tak samo nazywanie porażki 1:4 z Górnikiem Zabrze paliwem na następny mecz, dzięki któremu wszyscy Portowcy pokażą w nim większe zaangażowanie. A może lepiej byłoby popracować nad tym, dlaczego tego mitycznego zaangażowania nie było na najwyższym poziomie już przed Górnikiem? Tego typu nieścisłości da się wyłapać mnóstwo.

Innym zarzutem wobec Gustafssona, który często pojawia się w dyskusjach kibiców, jest ten dotyczący „myślenia życzeniowego”. Co się za tym kryje? Nasz rozmówca sugeruje, że publika najczęściej ma na myśli styl gry zespołu. – Być może to kwestia kadry, którą obecnie dysponuje Gustafsson. Nie na wszystkich pozycjach ma piłkarzy do tak szybkiej gry, jaką chciałby wdrożyć – twierdzi Trzepacz.

Pogoń Szczecin się nie rozwija

I tu dochodzimy do najważniejszej kwestii w całej tej historii, a mianowicie personaliów. Realnym kłopotem dla Portowców jest bowiem to, że po ośmiu miesiącach pracy Szweda w Szczecinie nie da się wskazać zawodnika, który pod jego batutą poczynił wyraźny progres. Co najwyżej da się powiedzieć, iż nie wszyscy obniżyli loty. Damian Dąbrowski nadal jest generałem w drugiej linii, Kamil Grosicki potrafi jednym zrywem przesądzić o losach spotkania, od czasu do czasu błyśnie jeszcze ktoś inny.

Ale kroki do przodu? Niestety, w wielu aspektach jest gorzej. Trio Stipica-Zech-Triantafyllopoulos to już nie jest ściana, która nie przepuszcza nawet promieni roentgena. Wahan Biczachczjan czy Rafał Kurzawa pokazują pełnię swoich możliwości raz na miesiąc, a Alexander Gorgon dopiero wraca do zdrowia po kilkunastu miesiącach przerwy. Sebastian Kowalczyk zdaje się mieć ten sam problem, co niegdyś Marcin Cebula, to znaczy nie wystrzeli odpowiedni, jeśli nadal będzie siedział w swojej zachodniopomorskiej w strefie komfortu. W ataku skutecznością bynajmniej nie imponują Luka Zahović ani Pontus Almqvist. Jeśli dodany do tego fakt, iż w ostatnich miesiącach nie objawił się żaden młodzieżowiec godny wyróżnienia w skali Ekstraklasy, ujrzymy realną skalę kłopotu Pogoni.

– Po części zgadzam się z tym. Obecnie nie ma w składzie gościa, którego można byłoby nazwać „produktem Gustafssona” – mówi nam prowadzący pogonsportnet.pl. Z drugiej strony zaznacza, że jest jeszcze zbyt wcześnie, aby coś rozstrzygać na tym polu. – To dopiero pół roku pracy, w trakcie którego trener poznawał zespół. Dałbym mu jeszcze trochę czasu, aby tę kwestię dokładniej ocenić – argumentuje.

Przebudowa na horyzoncie

Naturalnie nasuwa się więc pytanie, czy Duma Pomorza nie powinna przejść znacznej przebudowy kadrowej, jeśli faktycznie chce myśleć o wejściu na wyższy poziom. Faktycznie w jej kadrze dałoby się wskazać kilku zawodników, których – brzydko rzecz ujmując – data ważności już dawno minęła. I nie chodzi tu nawet o metrykę, lecz zwyczajny brak jakości i znikome szanse na zmianę takiego stanu rzeczy. Michał Kucharczyk, Paweł Stolarski czy wspomniany już wcześniej Rafał Kurzawa to pierwsze nazwiska, które przychodzą na myśl.

Nasz rozmówca warunkuje ewentualną przebudową kadry względem jeszcze jednej kwestii. – Jeśli trener będzie upierał się, że chce grać dokładnie tak, jak sobie założył wcześniej, to kolejne zmiany będą niezbędne – stwierdził.

Jako że zimowe okno w Ekstraklasie zostało już zamknięte (stało się to 22 lutego), to (r)ewolucji należy spodziewać się dopiero po sezonie 2022/23. – Latem pewnie dojdzie do wymiany kilku ogniw. Szkoda, że minionego lata czekaliśmy tak długo na ruchy. Do tego nie było ich wiele, co również nie pomogło w pracy nowemu trenerowi. Tej zimy szczecinianie też działali ostrożnie, ponieważ sprowadzili zaledwie dwóch graczy – Danijela Loncara (stopera) i Leandro Koutrisa (lewego defensora) – ale na wydawanie wyroków co do nich naturalnie jest jeszcze za wcześnie.

Kibice Pogoni Szczecin i ich polowanie na czarownice

Zapytaliśmy więc, czy nie jest tak, że wina kryzysu nie powinna rozłożyć się na więcej decyzyjnych osób z pionu sportowego? Wszak to nie sam Gustafsson odpowiada za wszystko, na przykład nie on narzuca szczecinianom politykę transferową. – Tak, wiele rzeczy składa się na obecną sytuację. W tej chwili jednak nie ma co organizować polowania na czarownice – ucina dziennikarz.

W końcu w sprawie oczekiwanego, lecz nieosiągalnego na razie rozwoju Pogoni należy zwrócić uwagę na finanse. Tu również widać pewne zagrożenie, które będzie trudniejsze do rozwiązania niż kwestie sportowe. – W jakimś stopniu klub dotarł do ściany finansowej i przebicie jej może być problemem – słyszymy. Dariusz Adamczuk, dyrektor generalny Dumy Pomorza, w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” bez ogródek przyznał, że w klubowa kasa nie pęka w szwach od pieniędzy. Jako powody tych kłopotów wskazał to, co dojeżdża każdego zwykłego obywatela Polski: inflację, podwyżki cen, słaba waluta...

– Zobaczymy, jak sytuacja będzie wyglądała po roku lub dwóch od momentu oddania do użytku stadionu w pełni. To niewiadoma, jak zostanie zagospodarowany. Nie jest też żadną tajemnicą, że obecne władze rozglądają się za inwestorem, który mógłby pomóc wejść na wyższe piętro finansowe – opowiada Trzepacz. Aktualnie jeszcze nie widać na horyzoncie potencjalnego dobroczyńcy.

Biorąc pod uwagę wszystko powyższe zdaje się, że nasz rozmówca faktycznie ma rację i sytuacja Pogoni oraz Gustafssona nie jest czarno-biała. Odcieni szarości pomiędzy skrajnościami (zwolnić, czy nie zwolnić?) jest zbyt wiele, aby wydać jednoznaczny wyrok. Szkoleniowiec oczywiście nie jest ideałem, w ciągu minionego półrocza błędy popełniał, jednakże wręczenie mu wypowiedzenia byłoby pójściem na łatwiznę. Populizmem rzuconym ku uciesze najbardziej krewkich kibiców.

twitter

Vox populizm

Jakkolwiek spojrzeć samo zwolnienie szwedzkiego trenera nie rozwiąże niczego. Nie sprawi, iż do klubu nagle zacznie spływać kilkanaście milionów więcej w skali roku. Nie zmieni jego pozycji negocjacyjnej na rynku transferowym. Nie zamieni Kucharczyka czy innego Kurzawy w Marcusa Rashforda i Kevina de Bruyne. A przecież jeszcze trzeba byłoby wyłonić następcę Gustafssona, dac mu czas na wdrożenie się w projekt… Nie, jest zdecydowanie za wcześnie, by teraz wracać do punktu wyjścia.

Zwłaszcza że w Ekstraklasie Portowcy mogą jeszcze osiągnąć całkiem sporo, puchary są w ich zasięgu. – Myślę, iż czwarta lokata też da nam grę w pucharach, a to zadziałałoby na korzyść Pogoni. Trzeba szybko zacząć punktować lepiej niż dotychczas i wtedy cały czas drużyna zostanie w grze o podium i możliwość gry w eliminacjach Ligi Konferencji – wierzy Trzepacz. Na jednak pewno brak kwalifikacji do pucharów nie będzie też tragedią, nawet jeśli wielu kibiców zapłacze rzewnie na tę okoliczność. Nasz rozmówca twierdzi też, że obecnie nie da się zawyrokować, czy szczecinianie osiągną ten cel, czy nie. Jeden rabin powie „tak”, inny powie „nie”.

A to z kolei prowadzi nas do prostej konkluzji – Gustafssonowi należy dać czas do końca sezonu i dopiero wtedy go zweryfikować. Zwolnienie go w trakcie rozgrywek, przed ostatecznymi rozstrzygnięciami, mogłoby jedynie bardziej zagrozić klubowi oraz zespołowi, zamiast jakkolwiek im pomóc. W tym wypadku pójście na przekór vox populi zdaje się jedyną sensowną opcją.

Czytaj też:
Emocjonalny rollercoaster Lecha Poznań. John van den Brom powinien być z siebie dumny
Czytaj też:
Nowy prezes Rakowa Częstochowa. Kim jest Piotr Obidziński?