Jak na ligowy hit przystało, podczas meczu Pogoni Szczecin z Rakowem Częstochowa nudy nie było. Nagrodą dla każdego, kto postanowiła obejrzeć, okazały się piękne trafienia dwóch podopiecznych Marka Papszuna.
Nie było karnego dla Pogoni Szczecin w meczu z Rakowem Częstochowa
Przez bardzo długi czas ze strony obu zespołów brakowało konkretów. Paradoksalnie bliżej niż zdawała się ekipa trenera Gustafssona, kiedy ruszała do kontrataków. Zawsze jednak któryś z Portowców zawodził w kluczowym momencie. A to Kurzawa spóźnił podanie, a to Grosicki zagrał niecelnie do kolegi, a to Almqvist nie zrozumiał zamiaru kolegi…
W 32. minucie mógł nastąpić przełom, gdy Tudor starł się w pojedynku z Kurzawą. Polak został uderzony przez przeciwnika, a właściwie obaj zderzyli się głowami. Istniało ryzyko, że za chwilę Duma Pomorza dostanie rzut karny. Szymon Marciniak rozstrzygnął jednak tę wątpliwość dość szybko. Po krótkiej konsultacji z wozem VAR ostatecznie nie zdecydował się na podyktowanie stałego fragmentu.
Piękne trafienie Władysława Koczerhina
Raków miał kłopoty ze stworzeniem w ofensywie jakiegokolwiek konkretu, więc gol Koczerhina z 39. minut to była nie lada niespodzianka. Ukrainiec znalazł się w rogu pola karnego szczecinian i właśnie z tego miejsca zdecydował się na oddanie strzału. Przymierzył idealnie, technicznie, mocno – Stipica nie miał szans, aby to obronić.
Kilka chwil po wznowieniu gry gospodarze mogli wyrównać. W polu karnym Kovacevicia zrobiło się gorąco, gdy wpadł w nie Wędrychowski po znakomitym podaniu od Zahovicia. Polak już składał się do strzału, gdy w ostatniej chwili Jean Carlos wstawił nogę przed napastnika i wybił mu piłkę spod nogi. Po chwili zaś golkiper uratował zespół po bardzo groźnym uderzeniu Almqvista.
Jean Carlos ustalił wynik meczu Pogoń Szczecin – Raków Częstochowa
Zamiast wyrównania, w 53. minucie obejrzeliśmy piękne trafienie wspomnianego już Jeana Carlosa, po której zrobiło się 2:0. Wszystko zaczęło się od dośrodkowania z prawego skrzydła, które wybił jeden z Portowców. Pechowo, bo idealnie do Brazylijczyka. Zawodnika Rakowa był ustawiony przed „szesnastką”, nie namyślał się, tylko złożył się do uderzenia z powietrza i właśnie w ten sposób pokonał bramkarza swojego byłego klubu.
Duma Pomorza najgroźniejszą akcję przeprowadziła mniej więcej na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem. Najpierw jednak uderzenie Almqvista z bliskiej odległości obronił Kovacević, a potem Dąbrowski dobijał niecelnie, choć bramkarz Rakowa jeszcze nie zdążył się podnieść. Ostatecznie więcej goli nie padło, więc przyjezdni z Częstochowy wygrali 2:0.
twitterCzytaj też:
„Nie rozumiem wyznaczania sędziego Frankowskiego na mecze Legii Warszawa. Komu to potrzebne?”Czytaj też:
Lider Lechii Gdańsk zabrał głos ws. zwolnienia Marcina Kaczmarka. Trudno o lepszą „laurkę” dla klubu