Robert Lewandowski jest cały zanurzony w Barcelonie, od stóp po uszy

Robert Lewandowski jest cały zanurzony w Barcelonie, od stóp po uszy

Robert Lewandowski
Robert Lewandowski Źródło: PAP/EPA / EPA/ALEJANDRO GARCIA
Wiele było wątpliwości co do tego, czy Robert słusznie wybrał pogrążoną w kryzysie FC Barcelonę, jako miejsce, gdzie będzie kontynuował swoją karierę. Ale po tym, jakim echem odbiła się jego uroczysta prezentacja na Camp Nou, wiemy, że podjął dobrą decyzję.

Lewandowski wskoczył do innego świata. Niby Bayern Monachium jest jednym z najlepszych klubów na świecie, ale jednak do histerii, jaką wywołuje legendarna Barca nie ma porównania.

Z Bayernem Robert wygrał wszystko, co było do wygrania. W Monachium doszedł już do sufitu, Bundesligę po prostu przerósł. Nie było sensu zostawać w Niemczech tylko po to, żeby bić kolejne rekordy skuteczności w tej lidze, skoro one mają znaczenie wyłącznie dla statystyków. Zresztą ten najważniejszy rekord Gerda Muellera (40 bramek zdobytych w jednym sezonie) „Lewy” już pobił. On w Bayernie nie miał już co robić, nie czuł, że czekają go jakieś kolejne wyzwania. Powoli tracił motywację.

Transfer do FC Barcelony. Nowe wyzwanie i motywacja

A transfer do FC Barcelony bardzo pozytywnie go nakręcił. Dał Robertowi nowy bodziec do pracy, do tego, żeby pracować jeszcze mocniej, żeby się zaangażować w nową drużynę jeszcze bardziej. Widać, że Lewandowski jest cały zanurzony w Barcelonie, od stóp po uszy. Piątkowa prezentacja naszego napastnika była na to najlepszym dowodem.

Robert potrzebował takiej histerii wokół swojej osoby. W Monachium nie mógł na to liczyć. Tam też go doceniano, ale Bawarczycy nie wpadają tak łatwo w euforię, jak południowcy. Barcelona to inna skala. W Katalonii oszalały media, oszaleli kibice, a Robert powiedział im to, na co się w Barcelonie bardzo czeka. Że przyjechał strzelać bramki i wygrywać tytuły.

Warto zdać sobie sprawę, że wielki transfer Lewandowskiego, okraszony odświętną prezentacją na Camp Nou, to było wydarzenie, jakiego La Liga nie miała od czasów transferu Cristiano Ronaldo. Bo przecież Leo Messi trafił do Barcelony jako dzieciak, a wyszkoliła go szkółka klubu – La Masia. A z kolei Neymar przychodził do FCB jako zawodnik o już ugruntowanej pozycji, no ale jednak nie jako topowy piłkarz świata tak jak Robert. Neymar swoją pozycję zbudował dopiero w Barcelonie.

Niesamowicie ważne było to, że „Lewy” swoje pierwsze słowa powiedział po katalońsku. Oczywiście, że było to wcześniej mądrze zaplanowane przez doradców, ale już radość, entuzjazm, drżenie głosu, były autentyczne. Robert naprawdę się cieszył, że jest na legendarnym stadionie Camp Nou, w historycznym miejscu, w klubie, w którym nie grał jeszcze żaden Polak.

Gra w takim miejscu to wielkie wyzwanie, ale zarazem niesamowita ekspozycja, która stwarza przed Robertem wielkie perspektywy. Marketingowe i sportowe. Oczekiwania są jasne: Polak ma wejść w buty Leo Messiego. I jak znamy Lewandowskiego, to skala tego wyzwania w ogóle go nie przeraża. On traktuje to jako szansę, jako coś, co go nakręci.

Widać, że „Lewy” już sam transfer do Barcelony odbiera jako wielki sukces, o czym świadczy, że do wspólnego zdjęcia na murawie Camp Nou zaprosił swoją rodzinę. Świat obiegły fotki, na których stoi Robert i kobiety jego życia: mama, siostra, żona i teściowa. A do kolejnych zdjęć stanęli jego bliscy współpracownicy. W tle widniał napis po katalońsku: Benvingut culer! – Witajcie kibice!

Źródło: WPROST.pl