Zwycięska kompromitacja polskiej drużyny w el. Ligi Konferencji. Jest awans, ale wątpliwości też

Zwycięska kompromitacja polskiej drużyny w el. Ligi Konferencji. Jest awans, ale wątpliwości też

Alli Sigurjonson i Luis Mata w meczu KR Reykjavik – Pogoń Szczecin
Alli Sigurjonson i Luis Mata w meczu KR Reykjavik – Pogoń Szczecin Źródło:Newspix.pl / Szymon Górski / PressFocus
Pogoń Szczecin rozegrała kompromitujący mecz z KR Reykjavik w kwalifikacjach Ligi Konferencji Europy, ale mimo wszystko awansowała do kolejnej rundy tych rozgrywek. Wszystko dzięki zaliczce z pierwszego starcia tych zespołów.

Po tym, jak Lechia Gdańsk przypieczętowała awans do kolejnej rundy eliminacji Ligi Konferencji, do boju przystąpiła także Pogoń Szczecin. Portowcom przyszło rywalizować z drużyną KR Reykjavik, czyli pochodzącą z Islandii. W pierwszym starciu między tymi zespołami padł wynik 4:1 na korzyść Jensa Gustafssona.

FK Reykjavik uśpił czujność Pogoni Szczecin w el. Ligi Konferencji Europy

Trzeba przyznać, że pierwsza połowa tego spotkania daleka była od idealnych. Wynik pierwszego meczu sprawił, iż w drugim brakowało odpowiedniego animuszu zarówno Islandczykom, jak i Polakom. Pierwsi nie mieli pomysłu, jak nadrobić trzy bramki straty z pierwszego meczu. Drudzy mieli na tyle dużą przewagę, że nie musieli podkręcać tempa. Uczynili to tylko kilka razy, ale konkretów brakowało. Najbliżej gola Portowcy byli w sytuacji, gdy jadący na wślizgu Grosicki o kilka centymetrów minął się z dogrywaną po ziemi piłką. Dodatkowo Pogoń straciła Konstantinosa Triantafyllopoulosa, który musiał opuścić boisko z kontuzją.

Można powiedzieć, że Islandczycy uśpili czujność przyjezdnych. Była 44. minuta, kiedy wyszli na prowadzenie, wykorzystując błąd ustawienia defensywy szczecinian. Ustawiony pomiędzy trzema defensorami Hallsson uniknął spalonego, odebrał górne podanie z lewej strony boiska, przyjął piłkę kierunkowo i od razu strzelił – wprost do siatki obok Stipicy.

Większe starania Portowców w drugiej połowie meczu KR Reykjavik – Pogoń Szczecin

Po wznowieniu gry Portowcy prezentowali się nieco żwawiej. Już po paru minutach całkiem groźny strzał oddał Dąbrowski, próba Zahovicia z kolei została zablokowana przez jednego z defensorów. Inna sprawa, że oglądając to spotkanie, nadal można było odnosić wrażenie, że piłkarze Pogoni nie mają pomysłu na sforsowanie obrony oponentów. Efektu nie przyniósł też rajd Grosickiego, bo skrzydłowy przegapił odpowiedni moment na strzał, a potem nie miał jak dograć do żadnego z kolegów. Najbliżej wyrównania był Biczachczjan, aczkolwiek po strzale Ormianina i interwencja golkipera piłka przeturlała się tuż obok słupka na aut bramkowy.

Wynik meczu do ostatniego gwizdka już się nie zmienił. Mimo że Islandczycy zwyciężyli 1:0, to dzięki zaliczce z pierwszej potyczki awans i tak wywalczyła Pogoń Szczecin.

Czytaj też:
Co za zaskakujący zwrot akcji! Szykuje się wielki powrót do Legii Warszawa