Przeciętny kibic z naszego kraju ma jednak o nim znikomą wiedzą. O warsztacie i karierze szkoleniowej tej żywej legendy ukraińskiego futbolu opowiedzieli nam Iryna Koziupa, Aleksiej Isajenko oraz Denys Sawczenko – jego rodacy i tamtejsi dziennikarze. Z kolei kulisy krótkiej przygody z Genoą nakreślił Marcin Długosz, redaktor sport.tvp.pl i pasjonat włoskiego futbolu.
Przewaga Adama Nawałki nad Andrijem Szewczenką
Wszelacy eksperci czy byli piłkarze pochodzący znad Wisły jasno stawiają sprawę: na stanowisku trenera Biało-Czerwonych woleliby zobaczyć Adama Nawałkę niż kogokolwiek innego. Zdania tego zazwyczaj nie podzielają eksperci zagraniczni, którzy nie biorą pod uwagę podstawowego czynnika: patriotycznego.
Obiektywnie należy przyznać, że w pewnym sensie Nawałka faktycznie ma przewagę nad rywalem, wynikającą z dwóch rzeczy: tej samej narodowości oraz nabytego już doświadczenia w pracy z kadrą. Prowadził ją przecież przez pięć lat, a różne wzloty (Euro 2016) i upadki (mundial 2018) pozwoliły mu zebrać ogrom doświadczenia. Następne trzy i pół roku z kolei dały mu dystans i możliwość przemyślenia, co można było zrobić lepiej, a co gorzej. Do tego drużyna personalnie nie zmieniła się aż tak bardzo i obie strony nadal mocno sobie ufają, mimo nieudanej końcówki współpracy.
Dlatego nie powinny dziwić też takie głosy jak ten Grzegorza Krychowiaka. Na łamach „Głosu Wielkopolski” otwarcie przyznał, że wolałby pracować z Nawałką niż Szewczenką, chociaż do Ukraińca tak naprawdę nic nie ma. Ot, wyszła kwestia znajomości, choć to w tym wypadku żaden zarzut.
Genoa, czyli falstart w klubowej karierze trenerskiej Szewczenki
Pytanie jednak, na ile da się obiektywnie ocenić to, co może nam zaproponować trener zza południowo-wschodniej granicy. Prawdą jest, że optymizmem nie napawa szczególnie jego ostatnia i pierwsza zarazem przygoda z piłką klubową. „Szewa” prowadził Genoę przez dwa miesiące, a jego zespół w tym okresie wygrał jedno z jedenastu spotkań. Jednym słowem: tragedia.
Czy są dla niego jakieś okoliczności łagodzące? Wypada przyjrzeć się środowisku, do jakiego trafił. – Słabo trafił z kalendarzem – zaznacza Marcin Długosz, dziennikarz sport.tvp.pl. – Roma, dwa razy Milan, Juventus, Lazio, Atalanta... – wylicza. – Gorzej, że te porażki były zwyczajnie brzydkie. Wydawało się, iżna początku nowego roku będzie lepiej, ale potem przytrafił się remis 1:1 z Sassuolo, a potem 0:1 ze Spezią, czyli drużyną walcząca o ten sam cel, czyli utrzymanie. To też były derby regionu. Dlatego zdecydowano się zwolnić Szewczenkę – opowiada nasz rozmówca.