Reprezentacja Polski dziurawa jak durszlak. Wielkie problemy na początku kadencji Fernando Santosa

Reprezentacja Polski dziurawa jak durszlak. Wielkie problemy na początku kadencji Fernando Santosa

Fernando Santos
Fernando SantosŹródło:PAP/EPA / Noushad Thekkayil
Tuż przed rozpoczęciem marcowego zgrupowania reprezentacji Polski Fernando Santosowi można współczuć. Już na starcie nowej pracy Portugalczyk musi poradzić sobie z ogromnym problemem – do meczów z Czechami i Albanią Biało-Czerwoni przystąpią zdziesiątkowani.

Lada dzień, bo już 17 marca, poznamy pierwsze powołania do  za kadencji Fernando Santosa. Niedopowiedzeniem byłoby napisanie, że nowy selekcjoner rozpocznie pracę w wyjątkowo niekomfortowych warunkach. Na tydzień przed wyjazdowym spotkaniem z Czechami, naszym najtrudniejszym rywalem w grupie eliminacyjnej, kadra Biało-Czerwonych jest w opłakanym stanie.

Niepełny kręgosłup reprezentacji Polski

Ktoś powie, iż wspominanie o tym w obecnej chwili jest szukaniem wymówki na zapas. Da się zrozumieć tę perspektywę, aczkolwiek należy spojrzeć realnie – ilu Polaków jest obecnie w dobrej formie, nie ma problemów zdrowotnych i regularnie występuje w swoim zespole? Można byłoby zliczyć ich na palcach jednej ręki.

Uwagi trudno mieć do Wojciecha Szczęsnego, choć w sezonie 2022/23 Juventusowi daleko do świetności. Matty Cash wrócił do podstawowej jedenastki Aston Villi i radzi sobie przyzwoicie. W środku pola Piotr Zieliński nadal lideruje znakomitemu Napoli, dużo minut na skrzydłach zbierają Jakub Kamiński, Nicola Zalewski i Przemysław Frankowski, a z przodu mamy Roberta Lewandowskiego, który wrócił do zdrowia wcześniej, niż przewidywano. Na tym w zasadzie możemy skończyć wyliczenia.

Patrząc na skład, który wybiegł na mundialowy z Francją, powyżej mamy pięciu starterów i jednego zmiennika. Czyli połowę drużyny, a przecież wiele do życzenia pozostawia też kwestia potencjalnych rezerwowych. Ci, co z założenia mają dawać impuls lub uspokajać grę w zależności od potrzeby, również powinni być w rytmie lepszym niż „grywam co tydzień po 10 minut”. Niestety pod kątem głębi składu także jest słabo.

Wystarczy przejrzeć poszczególne formacje lub pozycje, aby przekonać się o skali kłopotów.

Mur lepiony słodkimi ziemniaczkami

Jeśli ktoś narzekał, iż w poprzednich miesiącach defensywa Biało-Czerwonych wyglądała niczym durszlak, to cóż, na początku kadencji Santosa inaczej nie jest. Z jednej strony oczywiście należy od niego oczekiwać, że uszczelni nasze zasieki obronne. Z drugiej – to będzie łatanie muru jak w kreskówce „Świat według Ludwiczka”, gdy szpary między cegłami zatykano słodkimi ziemniaczkami Ory Anderson. W prawdziwym życiu tego typu rozwiązania raczej nie zadziałają.

Jak to wygląda w praktyce? Do niedawna nadal bazowaliśmy na 35-letnim Kamilu Gliku, który jest nam przydatny jedynie w głębokiej defensywie. Inaczej rywale brutalnie obnażają jego braki zwinnościowe i szybkościowe. Jakby tego było mało, nasz lider nie gra w piłkę od połowy stycznia, kiedy to doznał kontuzji. Do tego jego Benevento obrało kurs na Serie C1, a zatem nawet gdyby Glik pozostawał zdrowy, można byłoby mieć wątpliwości co do jego stricte sportowej dyspozycji.

Sytuacja Jakuba Kiwiora też wygląda słabo. Naturalnie gratulujemy mu transferu do Arsenalu, byle kogo do takich drużyn nie biorą. Niestety, w dniu meczu z Czechami miną dwa miesiące od jego przenosin do Anglii, podczas których 22-latek rozegrał jedno starcie – ze Sportingiem w Lidze Europy. Na tle Portugalczyków wyglądał jednak słabo, bo popełnił błędy przy obu trafieniach (2:2).

W miejsce któregoś z nich może wskoczyć Jan Bednarek. Po powrocie do Southamptonu regularnie występuje w Premier League, gorzej z jakością tych występów. Wychowanek Lecha Poznań gra w kratę tak bardzo, że Szkoci mogliby mu przyznać obywatelstwo. Chcąc zastąpić zarówno Glika, jak i Kiwiora, trzeba byłoby więc sięgnąć jeszcze po kogoś innego, ale Paweł Dawidowicz, Mateusz Wieteska czy Kamil Piątkowski to nie są „pewniaki”, choć dwaj ostatni nieźle radzą sobie odpowiednio we Francji i Belgii. Przemysław Wiśniewski? Zapomnijmy – po transferze do Spezii niemal przepadł, skoro zagrał w 2 spotkaniach na 7 możliwych.

Ponadto jak zwykle mamy kłopoty z obsadą lewej defensywy. Za Michniewicza n-ty powróciliśmy do wystawiania tam Bartosza Bereszyńskiego, aczkolwiek on niemal non stop grzeje ławę po przejściu do Napoli. Zero minut w Lidze Mistrzów, zero w Serie A i tylko 120 w Pucharze Włoch z Cremonese (przegrana po karnych) to nie jest bilans świadczący o tym, że do „Beresia” można mieć bezgraniczne zaufanie. Alternatywy? Pewnie byłby nią Tymoteusz Puchacz, gdyby nie fakt, iż w ostatnich 5 meczach ligowych rozegrał kolejno 10, 4, 17, 3 i 14 minut. Trzeba więc chyba uśmiechnąć się do Arkadiusza Recy, który zawalił już kilka szans w reprezentacji Polski, ale przynajmniej jest podstawowym zawodnikiem Spezii (17. w Serie A).

Grzegorz Krychowiak będzie grał, bo musi

Niezadowoleni będą również wszyscy ci, którzy domagali się, by Grzegorz Krychowiak został odesłany w diabły przez portugalskiego selekcjonera. W chwili, gdy powstaje ten tekst, trudno jednak sobie wyobrazić taki scenariusz z jednego prostego powodu – choć Krychowiak od dawna nie daje odpowiedniej jakości, to jednocześnie nie ma kim go zastąpić. I tak źle, i tak niedobrze.

Teoretycznie mógłby to zrobić Bielik, aczkolwiek trudno jednoznacznie postawić na kogoś, kto łapie kontuzje z taką częstotliwością, co zawodnik Birmingham City. Swego czasu podobnym pechowcem był Maciej Rybus, który omijał większość zgrupowań przez notoryczne urazy. Niestety kariera Bielika również zmierza w tę stronę. Ba, na przełomie lutego i marca też leczył kontuzję, a gdy wrócił, zszedł jeszcze w pierwszej połowie. Ostatnio zaś rozegrał 90 minut z Watfordem, czym nieco uspokoił, choć rytmu może mu brakować.

Na pewno zaś dobrymi alternatywami nie są Szymon Żurkowski i Jacek Góralski. Pierwszy z wymienionych zimą przeszedł do Spezii, a zaraz po transferze posypał się zdrowotnie. Niby już wrócił po kontuzji, aczkolwiek w nowym zespole rozegrał jak dotąd 78 minut. Drugi z kolei dostał całe 4 minuty pod koniec lutego spotkaniu VfL Bochum z Werderem Brema, a poza tym trener na niego nie liczy. Jakub Moder również na razie nie pomoże, gdyż jeszcze nie doszedł do siebie po zerwaniu więzadeł. Karol Linetty? Nie żartujmy, skoro jak dotąd nie wykorzystał 42 szans na zostanie ważną osobistością w kadrze, to za 43. podejściem nic się nie zmieni. Z alternatyw na pozycję szóstki/ósemki w miarę sensowną wydaje się jedynie Damian Szymański, który regularnie gra w AEK-u Ateny.

Dobrze, że chociaż „na kierownicy” jest lepiej, bo tu mamy wspomnianego już wcześniej Piotra Zielińskiego, w formie jest Sebastian Szymański, a w MLS nieźle radzi sobie Mateusz Klich. Powiedzmy to sobie otwarcie – liczymy, iż Santos będzie miał pomysł na wykorzystanie ich wszystkich, ponieważ dotychczas raczej marnowaliśmy potencjał Szymańskiego czy Klicha, zamiast z nich umiejętnie korzystać.

Reprezentacja Polski i zakurzone strzelby

Jakby tego było mało, Fernando Santos ma obecnie do dyspozycji... Półtora sensownego napastnika. Tym jednym jest oczywiście Robert Lewandowski, który nawet w gorszej formie potrafi wyczarować coś z niczego. Nie ma się co oszukiwać, znów to na nim będzie oparta gra i w starciu z Czechami, i z Albanią. Kapitan Biało-Czerwonych też jednak nie imponuje skutecznością, ponieważ ostatnich pięciu spotkaniach trafił do siatki tylko dwa razy.

Rzecz w tym, iż chwilowo nie ma dla niego żadnej alternatywy. Na pewno nie będzie nią Arkadiusz Milik, etatowy pacjent europejskich przychodni. Wychowanek Rozwoju Katowice znów zmaga się z urazem i nawet nie jest pewne, czy w ogóle weźmie udział w zgrupowaniu. Niedawno Massimiliano Allegro sugerował, że zawodnik Juventusu wróci do gry dopiero po przerwie reprezentacyjnej.

Rozwiązaniem ewentualnych bolączek Polaków raczej nie zostanie też Krzysztof Piątek, który ostatni raz był w formie w czasach, których najstarsi tifosi nie pamiętają. Podpowiemy – jesień 2018, kiedy reprezentował barwy Genoi. Aktualnie co prawda sporo gra w Salernitanie (ciekawostka – pod wodzą Paulo Sousy), aczkolwiek bilans 3 trafień w 22 spotkaniach ligowych wygląda tragicznie. Zwłaszcza że ostatnie z nich padło na początku listopada ubiegłego roku. Upatrywanie potencjalnego ratunku w Piątku byłoby szaleństwem. Ze względów zdrowotnych (uraz stawu skokowego) od października murawy nie powąchał też Adam Buksa.

Kolejnym snajperem w hierarchii reprezentacji Polski zdaje się Karol Świderski i to właśnie on ewentualnie powinien wspomóc nasz atak. Piszemy „ewentualnie”, ponieważ nowy sezon MLS dopiero co wystartował, a Charlotte FC rozpoczęło fatalnie – od 3 porażek w 3 meczach. Nasz rodak jeszcze nie zdołał wpisać się na listę strzelców.

Spodziewamy się, że powrót do kadry zaliczy natomiast Dawid Kownacki i to akurat byłoby coś pożądanego. Mimo iż występuje on jedynie w 2. Bundeslidze, to przynajmniej zbiera sporo minut i przede wszystkim imponuje skutecznością, co nie zawsze było regułą w jego wypadku. 10 goli i 6 asyst w 22 występach to jednak bilans, który uprawnia, by otrzymać marcowe powołanie i spędzić na boisku nawet kilkadziesiąt minut.

Nie szukamy wymówek, ale...

Biorąc pod uwagę wszystkie wyżej opisane kłopoty – nie jest dobrze. Fernando Santos już na początku swojej przygody z ekipą Biało-Czerwonych będzie musiał się nakombinować, aby w takich warunkach skleić sensowną kadrę, która powalczy z Czechami i Albanią o 6 punktów. Nie chcemy go usprawiedliwiać go na zapas, aczkolwiek takiego dyskomfortu personalnego na start kadencji dawno nie miał żaden inny selekcjoner.

Mówimy wszak o sytuacji, w której w dobrej formie jest zaledwie kilku naszych liderów, a niektórzy z nich też przeżywają swoje mniejsze lub większe problemy (jak Lewandowski). Na wielu newralgicznych pozycjach są dziury, to znaczy nie ma nikogo, kto grałby regularnie w swoim klubie i gwarantował odpowiedni wysoki poziom. Do tego w jednym czasie przytrafiło się mnóstwo kontuzji u tych bardziej wartościowych zmienników. Jeśli Santos zdecyduje się na jakiś taktyczno-personalny eksperyment, nie powinniśmy być zdziwieni.

Na dodatek ułożyliśmy jedenastkę z tych piłkarzy, którzy albo są kontuzjowani, albo dopiero wracają do gry, albo ostatnimi czasy są rezerwowymi w swoich zespołach. Niezła paczka: Drągowski – Bereszyński, Glik, Kiwior, Puchacz – Góralski, Moder, Żurkowski – Piątek, Milik, Świderski.

Czytaj też:
Świetny bramkarz, ale też prowokator. Czy Rafał Gikiewicz dostanie powołanie do kadry?
Czytaj też:
Były reprezentant Polski krytykuje pomysł PZPN. „Nie rozumiem, dlaczego jest brany pod uwagę”