Sukces polski, nie tylko siatkarski. Możemy się nim chwalić wszędzie

Sukces polski, nie tylko siatkarski. Możemy się nim chwalić wszędzie

Aleksander Śliwka, Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
Aleksander Śliwka, Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle Źródło:PAP / JAKUB BARANSKI / 400mm.pl
Lubię te momenty, kiedy o polskim sporcie jest głośno, w tym dobrym świetle. Sportowy świat w Polsce kręci się wokół kilku postaci, na czele z Igą Świątek i Robertem Lewandowskim. Drużynowo? Tutaj konkurencji nie ma siatkówka.

Publicystyczne zagranie z mojej strony, wiem. W końcu piłka nożna była, jest i będzie najbardziej popularnym sportem. Elektryzujące dla kibiców jest nawet to, czy piłkarze zjedli śniadanie, nie mówiąc już o obrośniętych złą sławą, premiach od premiera. Szkoda tylko, że od dłuższego czasu męczy patrzenie na grę naszej reprezentacji. Ale kto wie, może i to ulegnie zmianie, czego piłkarzom z całego serca życzę. Następnym razem wolałbym marznąć z laptopem na PGE Narodowym po wysokiej wygranej, poklaskać przy pięknych akcjach (żeby rozgrzać ręce), niż odmarzać po wymęczonym 1:0 z Albanią.

Złote dziewczyny Niemczyka i drużyna Lozano

Dlatego o piłce nożnej, skoro miała być siatkówka? Bo kibicowskich złośliwców nie brakuje, na czele z tymi piłkarskimi. Ale ja też lubię uszczypnąć. Do porannej kawy zdążyłem poczytać komentarze w mediach społecznościowych, dotyczące awansu do finału siatkarskiej Ligi Mistrzów dwóch polskich drużyn. Oprócz zbiorowej radości i kombinowania, jak zagrać finał w Polsce, a nie we Włoszech, klasyczny zestaw krytykantów. Klimat komentarzy:

Bo siatkówka to sport bezkontaktowy, więc dajmy spokój.

Bo i tak reprezentacja przegra w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich.

Bo w siatkówkę gra dobrze pięć krajów na krzyż.

Taka to polska, zbiorowa radość z sukcesu. Na pohybel napiszę, że niektórzy krytykanci prawdopodobnie chodzili do podstawówki, kiedy zaczęły się siatkarskie sukcesy. Ten przełomowy rok 2006 i wicemistrzostwo świata kadry mężczyzn. Ba, panie za czasów nieodżałowanego trenera Andrzeja Niemczyka prały równo rywalki jeszcze wcześniej (2003, 2005), sięgając dwukrotnie po złoto mistrzostw Europy. Później przyszedł czas na złota ME i dublet MŚ panów, i tak pewnie mógłbym wymieniać i wymieniać. Z reprezentacyjnym finiszem w ubiegłym roku, w przegranym finale MŚ.

ZAKSA i Jastrzębski Węgiel w finale Ligi Mistrzów

Istotą jest jednak uświadomienie sobie, że historia pisze się na naszych oczach. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-KoźleJastrzębski Węgiel zagrają w majowym finale i to będzie święto polskiego sportu. Nie siatkarskiego, piłkarskiego, żużlowego, narciarskiego – polskiego. A to, co nam się udaje, warto pielęgnować i chwalić się. Choćby od święta, ogrzewając się w blasku zasłyszanego sukcesu.

Mam to szczęście, że żyję w czasach wyjątkowych dla polskiej siatkówki. Najlepszych w dziejach. Polski zespół po raz trzeci z rzędu wygra Ligę Mistrzów, po dwóch minionych triumfach ZAKSY (2021, 2022). Czyli jednak Polak potrafi. I tego się trzymajmy.

Bo zanim nastał ten piękny czas, w siatkarskim świecie długie lata było szaro i ponuro. A siatkówka w polskim wydaniu z sentymentem wspominała sukcesy kadry Huberta Jerzego Wagnera z lat 70. XX wieku. Na czele ze złotem olimpijskim i MŚ. Znam jeszcze jeden taki sport, który nadal wspomina medale na MŚ.

Ale już nie będę dzisiaj kopał leżącego.

Czytaj też:
Finał Ligi Mistrzów odbędzie się w Polsce? Prezes PZPS wskazał najlepsze rozwiązanie
Czytaj też:
Gwiazda PlusLigi wyląduje w lidze rosyjskiej? To może być prawdziwy szok

Źródło: WPROST.pl