Konkursy Pucharu Świata w Willingen były ostatnim sprawdzianem formy skoczków narciarskich przed igrzyskami olimpijskimi. O dużym pechu mogą mówić Polacy, którzy po udanym prologu nie byli w stanie powalczyć o wysokie lokaty w trakcie sobotniego konkursu. Dwóch z Biało-Czerwonych zostało zresztą zdyskwalifikowanych po proteście, jaki złożył Stefan Horngacher. Sprawa dotyczyła butów naszych zawodników, które miały być nieregulaminowe.
Skoki narciarskie. Trener Norwegów broni Horngachera
O komentarz w sprawie poproszono Alexandra Stoeckla. Według trenera Norwegów modyfikacje w obuwiu Biało-Czerwonych były widoczne. – Moim zdaniem przy dyskwalifikacji nie chodziło o względy bezpieczeństwa, tylko zwiększenie możliwości aerodynamicznych. Tam są jasne reguły, które mówią, że nie można dawać niczego ekstra w butach, wzmacniającego aerodynamikę. Z tego powodu uważam, że buty były nielegalne – wyjaśnił w rozmowie z tvpsport.pl.
Trener Norwegów podkreślił także, że Stefan Horngacher nie jest złym, tylko uczciwym człowiekiem. – Całkowicie zgadzam się z nim w tym miejscu. Powinniśmy uprawiać sport. Jeśli ktoś widzi niezgodności sprzętowe, powinien o tym powiedzieć. Teraz to był on, następnym razem to ja mogę złożyć protest – stwierdził.
Słowa Stoeckla mogą niepokoić, tym bardziej że już 6 lutego zostanie rozegrany pierwszy konkurs olimpijski, a polski sztab nie ma najlepszego zdania o kontrolerze sprzętu. O tym, że Mika Jukkara nie jest kompetentną osobą, mówił również sekretarz generalny PZN Jan Winkiel, który w rozmowie z „Wprost” podkreślił, że podopieczni Michala Doleżala nie byli traktowani na równi z niemieckimi zawodnikami.
Czytaj też:
Polacy już po pierwszych skokach w Zhangjiakou. Nie wszyscy Biało-Czerwoni błysnęli formą