Emerytura polskich skoków coraz bliżej. Gdzie są następcy Małysza i Stocha?

Emerytura polskich skoków coraz bliżej. Gdzie są następcy Małysza i Stocha?

Adam Małysz i Kamil Stoch po zdobyciu Kryształowej Kuli tego drugiego w 2018 roku
Adam Małysz i Kamil Stoch po zdobyciu Kryształowej Kuli tego drugiego w 2018 roku Źródło: Newspix.pl / Expa
Pięć lat minęło od czasu, kiedy polski skoczek narciarski sięgnął po Kryształową Kulę za zwycięstwo w Pucharze Świata. Kamil Stoch okazał się zarówno w 2018, jak i 2014 roku, naturalnym następcą Adama Małysza. Kto w kolejnych latach zastąpi jednak Stocha, Dawida Kubackiego czy Piotra Żyłę? Pytanie trudne, odpowiedź tym bardziej.

Skoki narciarskie wymiennie z żużlem, w zależności od pory roku, wzbudzają w Polsce niesłabnące zainteresowanie. W obu przypadkach można przyjąć założenie o krajach, które od lat specjalizują się w „produkcji” przyszłych mistrzów. Nie jest to zawrotnie szerokie grono, ale trzyma się na tle dobrze, żeby poza nielicznymi wyjątkami, trwać. Tak jak dawniej „po dużej” rywali mijał Tomasz Gollob, obecnie w lewą stronę najlepiej jeździ mistrz świata Bartosz Zmarzlik. W skokach przed lata równych sobie nie miał za to Adam Małysz, którego naturalnym następcą został Kamil Stoch.

Zostawiając żużlowe analogie z boku, w przypadku skoków narciarskich coraz głośniej słychać o braku ciągłości w zmianie pokoleniowej, dzięki której następcy Stocha, Piotra Żyły czy Dawida Kubackiego, zaczęliby regularnie meldować się w czołówce.

Czytaj też:
Adam Małysz dla „Wprost”: Skoczkowie nie muszą od razu wygrywać. Dobrze byłoby mieć swojego Daniela Tschofeniga

Puchar Świata, czyli od Stanisława Bobaka do Kamila Stocha

Polska ma piękne tradycje w cyklu Pucharu Świata właściwie od początku jego rozgrywania w takiej formule. Już premierowy sezon 1979/80 zakończył się trzecim stopniem podium w klasyfikacji generalnej dla Stanisława Bobaka. Konkursy w otwierającym historię sezonie PŚ wygrywał również Piotr Fijas, swoją obecność akcentowali m.in. Stanisław Pawlusiak czy Andrzej Kowalski.

Okazało się jednak, że to były miłe złego początki. Na kolejnego Polaka na podium klasyfikacji w walce o Kryształową Kulę trzeba było poczekać do końca XX wieku. W 2001 roku na czele świata skoków stanął Małysz, a „Małyszomania” oraz rodzinny rosół z walczącym dla kraju „Orłem z wąsem” w telewizji, przeszły do sportowego kanonu.

Małysz wygrał Kryształową Kulę trzy razy z rzędu (2001-03) i raz jeszcze wdrapał się na szczyt w 2007 roku. Po dzisiejszym prezesie Polskiego Związku Narciarskiego schedę numeru 1 przejął Stoch. Pierwszy triumf w generalce PŚ to rok 2014, drugi w 2018. Na tym zatrzymuje się licznik Kryształowych Kul, które wylądowały na polskiej ziemi.

twitter

Trzech muszkieterów, czyli starzejącą się kadra Polski

Dlaczego na tapet bierzemy tylko rywalizację w PŚ? Wydaje się, że właśnie na przestrzeni całego sezonu, w najbardziej prestiżowym cyklu, widać, które kraje potrafią odpowiednio spożytkować potencjał i koniunkturę. W przypadku kadry biało-czerwonych ciekawą statystykę przytoczył Michał Chmielewski z TVP Sport. Dziennikarz wyliczył, że od sezonu 2010/11, czyli wówczas, kiedy karierę zakończył Małysz, zaledwie szesnastu Polaków meldowało się z jakimkolwiek punktem w konkursach PŚ. A mowa o ponad dekadzie!

Chmielewski wyliczył, że w tym czasie z przynajmniej jednym punktem PŚ meldowało się: 37. Norwegów, 34. Austriaków, 27. Słoweńców, 25. Niemców czy 18. Japończyków. To nie jest najlepsza laurka dla polskich skoków, ukazująca dodatkowo, że Polacy co prawda nadal liczą się w walce o czołowe lokaty, ale moc kadry zamyka się w gronie trójki muszkieterów i tego czwartego, czasem piątego z powołanych.

twitter

Podczas ostatnich, letnich MP w skokach, konkursu z końcówki października b.r., złoto zdobył Kubacki, srebro Żyła a brąz Stoch. Odpowiednio 33, dwa razy po 36 lat na karkach. Czy polskie skoki są zatem w wieku sportowo przedemerytalnym?

– Nie odbieram tego w ten sposób. Reprezentacja Polski ma po prostu bardzo dobrych zawodników, którzy pomimo upływających lat, nadal są w solidnej formie. Może tym samym blokują oni miejsce swoim młodszym kolegom, ale to dzieje się w pozytywnym sensie. Chwała, że trzymają się tyle lat w dobrym zdrowiu, ciągle mają chęci i głód do skakania i kolejnych wielkich sukcesów […] Młodsi muszą po prostu być lepsi od tych, których pan wymienił. Pokazać, że zasługują na kadrę. Jeśli nowe pokolenia chcą walczyć o medale do Polski, to muszą wykurzyć te starsze. Młodzi Polacy muszą pokazać, że zasługują na szanse. Podobna sytuacja była przez lata w Austrii. Przypomnijmy sobie, bardzo doświadczeni skoczkowie, trudna droga dla zdolnej młodzieży do przebicia się do kadry A. Czy nawet pojedynczych startów w zawodach Pucharu Świata – przyznał dla „Wprost” Robert Mateja, były reprezentant, obecnie trener w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku.

Dodajmy, że ruch zmiany układu szkolenia z przeniesieniem do sportowych szkół, ma z założenia pomóc w wyłowieniu przyszłych reprezentantów kraju.

twitter

Szkoleniowiec Polaków Thomas Thurnbichler jest w kropce?

Thomas Thurnbichler jest trenerem kadry A od 2022 roku. Mając 34 lata jest młodszy od Żyły i Stocha, ale nie metryka jest tu najważniejsza. Austriakowi nie potrzeba było wiele czasu, żeby zauważyć problem z młodymi talentami polskich skoków.

– Przede wszystkim podkreślę, że tych bardzo zaangażowanych jest mnóstwo. Ale tak, u niektórych dostrzegam spory potencjał, którego te osoby nie wykorzystują. Moim zdaniem u nich działa to tak, że jeśli trener na nich naciska i popycha ich do przodu, to wtedy ciężko pracują, lecz czasem idą na łatwiznę. A prawda jest taka, że jeśli chcesz osiągnąć szczyt, musisz myśleć i robić non stop wszystko, dzięki czemu staniesz się lepszym sportowcem. Tego rzeczywiście u niektórych brakuje. Koniec końców takie nastawienie sprawi, że dany zawodnik sam się wyeliminuje, jeżeli się nie zmieni. To naturalna selekcja w sporcie – przyznał Austriak w rozmowie dla „Wprost”.

twitter

Chęci to jedno. Pojawiają się też problemy sprzętowe. Skąd o tym wiadomo? Pomijając oczywiste argumenty związane z domowymi budżetami skaczącej młodzieży, głos zabrał Mateja, widzący działanie szkoły w Szczyrku od środka.

– Przykładowo, trudno jest zorganizować dla wszystkich chłopaków sprzęt na takim samym poziomie, żeby mogli stanąć do równej rywalizacji. To kosztuje. Niektórzy mogą sobie pozwolić na coś lepszego, ale nie jest tak w każdym przypadku. My nie jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim takich samych warunków sprzętowych. Ciężko jest, nie ma co ukrywać – rozłożył ręce skoczek znany z czasów „Małyszomanii”.

Talenty wychodzące z SMS nie trafią jednak bezpośrednio pod rękę Thurnbichlera. Ten ma dużo bliżej do innych, np. talentu nazywanego „nadzieją polskich skoków”.

Kacper Juroszek odmieniany przed wszystkie przypadki

Podczas wspomnianego konkursu letnich MP siódme miejsce zajął Kacper Juroszek. Oprócz Kubackiego, Żyły i Stocha, przegrał jeszcze z Maciejem Kotem, Pawłem Wąskiem i Aleksander Zniszczołem. Wyprzedził za to Jakuba Wolnego, Klemensa Murańkę czy Jana Habdasa. Za plecami Juroszka był też Andrzej Stękała, również znany z epizodów w kadrze A, który zajął odległe piętnaste miejsce.

Co o byciu „nadzieją polskich skoków” mówi sam zainteresowany?

– Było już bardzo wiele młodych polskich skoczków, którzy uważani byli za nadzieje polskich skoków. Niestety to nie jest tak, że w młodym wieku, jak to się pokazuje, to przenosi się to na warunki seniorskie. Myślę, że każdy ma taką samą szansę, tylko pytanie, czy ją wykorzysta? Szczerze mówiąc, nie lubię takich gier, szczególnie przed sezonem, bo to niepotrzebne nakładanie presji na siebie – przyznał Juroszek w rozmowie dla „Wprost”. Dodając, że obecnie młodzi skoczkowie mają bardzo dobre warunki do trenowania i rozwoju. Zaatakowania niezdobytej od lat góry przez nowe pokolenie.

Czytaj też:
Kacper Juroszek dla „Wprost”: Nie byłem pogodzony z decyzją Thurnbichlera. To naturalne

O Juroszku pozytywnie wypowiadają się najważniejsi w krajowych skokach, klasę mającej 22 lata zawodnika pochodzącego z Cieszyna docenia m.in. Stoch.

– Kacper Juroszek ma ogromny potencjał, co pokazał na niedawnych mistrzostwach Polski w Szczyrku. Powiem szczerze, że byłem trochę w szoku, że nie zdobył tego medalu, bo skoczył podobnie do mnie, a wylądował poza podium, ale pokazał się z bardzo dobrej strony. Widać, że ma zdrowe ambicje do tego, żeby zawitać do światowej elity. Życzę mu tego z całego serca, bo w przyszłości chciałbym siedzieć sobie na kanapie w domu z czymś ciepłym do picia i oglądać, jak nasi zawodnicy odnoszą sukcesy i im kibicować – zauważa trzykrotny mistrz olimpijski.

Juroszek i kilku skoczków z zaplecza kadry A musi jednak znaleźć regularność w pojawianiu się nie tylko w szerszym, ale też węższym gronie kadrowiczów. Tych, którzy dadzą namacalny dowód, że faktycznie poza potencjałem, są też realne wyniki.

Czytaj też:
Kamil Stoch dla „Wprost”: Nie składam żadnych deklaracji. Chcę wziąć udział w tym „cyrku obwoźnym”

Przypadek Adama Małysza jest tylko jeden

Jasne jest, że ten medal ma dwie strony. Wyniki Kubackiego, Żyły i Stocha ustaliły hierarchię, którą trudno skruszyć z dnia na dzień. I żadna w tym wina wymienionych, oni po prostu nie schodzili z określonego poziomu. Sytuacji z dopływem świeżej krwi nie ułatwia w ostatnim czasie również FIS, które nie poszerza, a zawęża liczbę skoczków do zgłoszenia w konkursach przez reprezentacje.

– Pomyślmy o reprezentacji Polski. Mamy w niej 3 niekwestionowanych liderów. Czyli zostają zaledwie 2 miejsca do zapełnienia, które w tej chwili zajmują Olek Zniszczoł i Paweł Wąsek. I koniec. Jak w takim razie masz rozwijać młodych skoczków? To sprawia, że jeszcze trudniej będzie im otrzymać szansę i się przebić. Oczywiście cieszę się, że mam w drużynie 5 mocnych skoczków. Na jej zapleczu są Kacper, Maciek Kot, Andrzej Stękała, Jakub Wolny i jeszcze innych chłopaków. Dlatego przydałoby się nam to 6 miejsc, skoro obecnie mamy 7-8 zawodników, którzy mogliby powalczyć o punkty w Pucharze Świata, a w tym gronie jest z 5 z potencjałem na top20 – mówi Thurnbichler.

Austriak trafił do kraju, w którym magia Małysza, to dla jednych coś, na czym się wychowali (patrz trzech muszkieterów), ale są też nadal skaczące legendy (ponownie patrz na wspomniany tercet). „Małyszomania” na nowo? Niestety, nic dwa razy się nie zdarza. Należałoby raczej poszukać pomysłu na płynne przejście z okresu juniorskiego do seniorskiego, aby mieć jakąkolwiek poduszkę przy lądowaniu. Margines błędu. W wielu przypadkach te próby bardziej przypominały ratunkowe próby na mamuciej skoczni.

Jeszcze raz Stoch.

– Mogę powiedzieć, że na ten moment młodzież ma doskonałe warunki do rozwoju. Są świetne obiekty, bardzo dobry system szkolenia i są środki do tego, żeby móc się realizować w skokach narciarskich. Taki zawodnik powinien mieć świadomość, że w dużej mierze od niego samego zależy, jak potoczy się jego sportowa przygoda – zauważył w rozmowie dla „Wprost” ostatni polski zdobywca Kryształowej Kuli.

Czy to ostatni dzwonek dla polskich skoków?

Sam Małysz przejął stery w PZN po latach rządów Apoloniusza Tajnera. Te same twarze od lat, powiedzą jedni. A kto ma zarządzać, jak nie ci, którzy znają ten świat od podszewki – odpowiedzą drudzy. Prawda, jak to w życiu bywa najczęściej, leży pośrodku. Gdzieś między Kubackim, długo będącym w grze o triumf w PŚ 2022/23, a przepaścią starszyzny a młodymi-zdolnymi.

twitter

Dodatkowo gdzie zapisać zawodników takich jak Paweł Wąsek? Olimpijczyk z igrzysk w Pekinie (2022) ma skończone 24 lata, czyli dwa więcej od wspomnianego Juroszka. Za młody przy „muszkieterach”, za dojrzały do nazywania go tylko talentem.

Podobnie jest z polskimi skokami narciarskimi. Gdzieś na środku szlaku, gdzie zamiast zielonego czy czerwonego światła, warto spojrzeć na to pośrednie, żółte. Może być ono również definiowane w kategoriach barw żółtej kartki. W nowym sezonie nadal skoki będą przyciągać do Zakopanego, żarty Żyły śmieszyć (może nie wszystkich), ale o przyszłości trzeba myśleć tu i teraz. Dopóki nie jest za późno, a pokolenia wychowane na Małyszu i Stochu nie będą zmuszone sięgać coraz głębiej pamięcią, szukając coraz bardziej zakurzonych polskich Kryształowych Kul.

– Bez wątpienia w Polsce oczekiwania wobec skoczków są na najwyższym poziomie – większe niż w Niemczech, a na pewno większe niż w Austrii. U nas narciarstwo alpejskie stoi na pierwszym miejscu i to na nim koncentruje się główna uwaga. Oczywiście ludzie cieszą się, kiedy skoczkowie odnoszą sukcesy, ale w gorszym momencie nie ma aż tak silnych reakcji. W Polsce to jest mocniejsze – zauważa Thurnbichler.

Na ostatnich siedemnaście sezonów PŚ, czyli od sezonu 2006/07, Polak wygrywał w generalce tylko dwukrotnie. Jeden i ten sam, Kamil Stoch. Jesteśmy zatem potęgą? Nie popadając znane i lubiane w kraju skrajności, Polska to mocny gracz. Ale i taki potrzebuje się czasem przegrupować i na nowo spojrzeć na swoją zawodową drogę.

Czytaj też:
Przypominamy terminarz skoków narciarskich na sezon 2023/24. Oto rozpiska konkursów
Czytaj też:
Jest decyzja ws. startu Dawida Kubackiego. Inauguracja Pucharu Świata tuż za rogiem