Polski talent mierzy wysoko. „Chcę być numerem jeden”

Polski talent mierzy wysoko. „Chcę być numerem jeden”

Maks Kaśnikowski
Maks Kaśnikowski Źródło: PAP / Marcin Cholewiński
Maks Kaśnikowski wrócił do kraju po swoim pierwszym wielkoszlemowym turnieju. Polak był bliski nawet zwycięstwa w pierwszej rundzie, ale niestety mu się to nie udało. Młody tenisista opowiedział o swoich celach i marzeniach. Mierzy wysoko!

Maks Kaśnikowski zadebiutował na Wielkim Szlemie. Polak przebrnął przez kwalifikacje i dostał się do głównej drabinki US Open. Jego rywalem był Pedro Martinez, który okazał się lepszy po ponad czterogodzinnej walce 3:2 (7:6 (8-6), 1:6, 2:6, 6:3, 6:7 (6-10)).

Maks Kaśnikowski: Trochę poprawiłem swój cel

Hubert Hurkacz, który niestety przegrał w drugiej rundzie wyznał niedawno, że fajnie było zobaczyć młodego Polaka w US Open. – Bardzo się z tego cieszę i wierzę, że będzie coraz lepiej na kolejnych Wielkich Szlemach i będzie cały czas się przesuwał w rankingu – powiedział.

Maks Kaśnikowski wrócił do Polski i opowiedział o swoich wrażeniach po tym turnieju. – Moim celem na ten sezon było zagranie po raz pierwszy w eliminacjach Wielkiego Szlema. Ten cel udało się zrealizować, a nawet go trochę poprawiłem, bo od razu w debiucie udało mi się przejść zwycięsko te eliminacje. No i zagrałem po raz pierwszy mecz w głównej drabince Wielkiego Szlema. Także ogromny sukces, z jedno z największych osiągnięć w mojej dotychczasowej karierze – wyznał.

– Wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc wiadomo, że chcieliśmy przejść dalej i wygrać mecz pierwszej rundy. No było blisko w Nowym Jorku, ale się nie udało – dodał.

Takie ma marzenia Maks Kaśnikowski

Zawodnik podkreślił, że cieszy się, że udaje mu się powoli realizować postawione cele. – Wiadomo, że jak każdy grający w tenisa chcę być numerem jeden w rankingu i wygrać turniej Wielkiego Szlema. Także tu nie ma co się oszukiwać, każdy tak mówi, bo o tym marzy. Takie marzenie mam też ja. Do tego jeszcze daleka droga, ale wierzę, że mogę tego dokonać – kontynuował.

– Teraz na pewno kolejnym krokiem ważnym byłoby wygranie meczu w Wielkim Szlemie w turnieju głównym. Czyli najbliższa okazja to będzie Australian Open. Mam nadzieję, że do tego czasu poprawie na tyle rankingu, żeby od razu wejść do głównej drabinki i ominąć eliminacje. Ale jeśli będzie trzeba, to zagram w eliminacjach i mam nadzieję, że tak jak w US Open przejdę je zwycięsko – podkreślił.

Maks Kaśnikowski wrócił pamięcią do meczu z Pedro Martinezem

Na koniec Kaśnikowski wrócił pamięcią do meczu z Hiszpanem. – Po pierwszych trzech setach z mojej perspektywy wyglądało to po prostu tak, że przegrywam 1:2 w setach i gramy dalej. Mecz się wtedy nie skończył, za nami była nieco ponad połowa meczu rozegrana. No i udało mi się z tej sytuacji wyjść. W sumie nie była to jakaś sytuacji bardzo kryzysowa, bo nie przegrywałem1:2 w setach i 0:5. Po prostu zaczęliśmy czwartego seta i wyszedłem po przerwie toaletowej na kort trochę świeższy, złapałem trochę sił i wszedłem na wysoki poziom od razu – wspominał.

– Udało mi się odwrócić losy tego meczu i w piątym secie była bardzo wyrównana walka. Ale tam gdzieś na końcu zabrakło trochę, myślę, że po prostu doświadczenia. Bo jednak chyba nie siła fizyczna w tej końcówce „robiła robotę”, tylko bardziej głowa i doświadczenie. Bo jednak w takim równym meczu i po tylu godzinach gry jest się już w takim amoku, że tego zmęczenia się już nie czuje – zakończył.

Czytaj też:
Dwa oblicza Igi Świątek w US Open. Polka rozbiła swoją rywalkę
Czytaj też:
Klątwa Huberta Hurkacza. Polak odpada z US Open!

Opracował:
Źródło: WPROST.pl / PZT