Jeszcze nigdy reprezentacja Polski nie była w takiej sytuacji, że zaledwie jeden mecz zdecyduje nie tylko o awansie na mistrzostwa świata, ale także o kondycji finansowej naszego futbolu na długie lata.
Formuła rozgrywania baraży – bez meczu rewanżowego – sprowadza się do tego, że w takim spotkaniu może wydarzyć się wszystko. To jedynie 90 minut (w razie remisu dogrywka, a później rzuty karne) i nawet jeden błąd może skończyć się katastrofą. Boleśnie przekonali się o tym w miniony czwartek Włosi, sensacyjnie przegrywając z Macedonią Północną 0:1. Mistrzowie Europy nie pojadą na mundial, bo zlekceważyli jeden – oddany z dystansu – strzał rozpaczy w doliczonym czasie gry.
Ostrożnie, bez ryzyka
Reprezentacja Polski z presją radzi sobie – jako drużyna – średnio. Lepiej czujemy się w meczach z takimi faworytami jak Anglia czy Niemcy, gdy nikt na nas nie liczy i możemy zrobić kibicom miłą niespodziankę. Ale we wtorek w Chorzowie będzie inaczej.
Oczekiwania już są ogromne, mecz gramy u siebie przy komplecie publiczności, więc brak awansu byłby narodową tragedią. Jasne więc, że presja będzie.