Przed inauguracją rozgrywek Ligi Mistrzów wydawało się, że Juventus nie powinien mieć większych problemów z uzyskaniem awansu do fazy pucharowej. Stara Dama trafiła do grupy H, gdzie przyszło jej rywalizować z Paris Saint-Germain, Benfiką oraz Maccabi Hajfa. Trzy porażki sprawiły jednak, że sytuacja podopiecznych Massimiliano Allegriego znacznie się skomplikowała, a przed rewanżowym starciem z Benfiką Wojciech Szczęsny i spółka znajdowali się w trudnej sytuacji.
Benfica błyszczała w pierwszej połowie
Chcąc przedłużyć swoje szanse w walce o wyjście z grupy, Juventus musiał wygrać w Lizbonie, a każda ewentualna strata punktów oznaczała dla ekipy z Turynu pożegnanie się z marzeniami o fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Już początek wtorkowego meczu pokazał jednak, że wywalczenie trzech punktów w Lizbonie będzie ciężkim zadaniem.
Benfica była aktywna i przeważała, a jej starania zostały nagrodzone już w 17. minucie. Do dośrodkowania Enzo Fernandeza dopadł Antonio Silva, który z pięciu metrów celną główką pokonał bezradnego Szczęsnego. Przyjezdni od razu po straconej bramce ruszyli do odrabiania strat i już cztery minuty później doprowadzili do wyrównania. Po centrze Filipa Kosticia z rzutu rożnego zamieszanie w sensatce gospodarzy wykorzystał Dusan Vlahović, który z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki.
Stara Dama nacieszyła się remisem zaledwie przez kilka minut. Jeszcze przed upływem 30 minut gry ręką w polu karnym Juventusu zagrał Juan Cuadrado, a jedenastkę podyktowaną przez sędziego pewnie wykorzystał Joao Mario. Po tej bramce spotkanie jeszcze bardziej się otworzyło i byliśmy świadkami akcji ofensywnych z obu stron. Skuteczniejsi byli jednak gospodarze, którzy w 35. minucie efektownie ograli defensywą Juventusu. Z prawego skrzydła dograł Joao Mario, do piłki dogranej na czwarty metr dopadł Rafa Silva, który strzałem piętą podwyższył prowadzenie Benfiki na 3:1.
Arkadiusz Milik z bramką
Po zmianie stron na boisku pojawił się Arkadiusz Milik, który zmienił Moise Keana. W dalszym ciągu jednak to Benfica przeważała, a w 50. minucie byliśmy świadkami kolejnego trafienia gospodarzy. Tym razem Alex Grimaldo wyłożył piłkę do Rafy Silvy, a ten w sytuacji sam na sam z łatwością pokonał Szczęsnego. Mało brakowało, a 10 minut później byłoby już 5:1. Tym razem na wysokości zadania stanął polski bramkarz, który wybronił strzał Goncalo Ramosa z kilku metrów.
W dalszym fragmencie gry tempo rozgrywania akcji wyraźnie zwolniło, ale piłkarze Juventusu i tak nie rezygnowali z próby pokonania Odysseasa Vlachodimosa. Te starania opłaciły się w 77. minucie, kiedy to Samuel Iling-Junior dograł z lewego skrzydła w szesnastkę, gdzie świetnym uderzeniem z woleja popisał się Arkadiusz Milik, wpisując się na listę strzelców.
W 79. minucie było już tylko 4:3 dla gospodarzy. Znowu świetną akcją na lewym skrzydle błysnął Iling-Junior, który dograł piłkę w pole karne, a tam zamieszanie wykorzystał Weston McKennie, strzelając trzecią bramkę dla przyjezdnych. To był jednak szczyt możliwości Juventusu, który po porażce w Lizbonie stracił szansę na awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów.
Czytaj też:
Piłkarze Bayernu wysłali wiadomość Lewandowskiemu. W roli głównej MuellerCzytaj też:
Tomaszewski ostro zrewanżował się Michniewiczowi. Odpowiedział na słowa o „niedokrwieniu mózgu”