To był kolejny etap wyścigu z mocnym polskim akcentem, stosunkowo krótki (155 km), prowadzący z Toskanii do Ligurii. Gołaś, który w ubiegłym tygodniu brał udział w udanej ucieczce i otarł się nawet o różową koszulkę lidera Giro, znów wystąpił w jednej z głównych ról. Tym razem w akcji ofensywnej, rozpoczętej około 50 km po starcie, uczestniczyło dziewięciu zawodników.
Polak skupił się na premiach górskich. Już po drugiej z nich było jasne, że jeśli tylko torunianin dojedzie do mety, to na podium założy niebieski trykot. Trzecią premię górską wygrał po samotnym ataku i postanowił pójść za ciosem - na krętych zjazdach, jadąc na granicy ryzyka, co omal nie skończyło się dla niego wypadkiem, zdobył 23 sekundy przewagi. Jednak akcja Polaka trwała tylko 20 kilometrów. Na ostatniej, czwartej premii już nie punktował. Towarzysze ucieczki wyprzedzili go. Gołaś finiszował w Sestri Levante ostatni z czołowej grupy, tracąc do Baka 48 sekund.
W wyścigu pozostało sześciu polskich kolarzy. W czwartek wycofał się mistrz kraju Tomasz Marczyński.
zew, PAP