"Wimblympics", czyli olimpijski wariant znanego turnieju

"Wimblympics", czyli olimpijski wariant znanego turnieju

Dodano:   /  Zmieniono: 
Olimpijska odmiana Wimlbedonu, czyli "Wimblympics" (fot. PAP/EPA/Andy Rain) 
Miesiąc po wielkoszlemowej imprezie na trawiastych kortach w Wimbledonie, czołowi tenisiści świata znów rywalizują na obiekcie The All England Lawn Tennis and Croquet Club, ale o medale igrzysk w Londynie. Do olimpijskiego turnieju pasuje nazwa "Wimblympics".

Termin wymyślili dziennikarze "The Times", łącząc słowo Olympics z nazwą najstarszego turnieju na świecie, podkreślając, że choć igrzyska rządzą się odmiennymi prawami i symboliką, to jednak trochę przegrywają z tradycją londyńskiego klubu przy Church Road. Wimbledon kojarzy się niezmiennie z dwoma kolorami zielonym i fioletowym, będącymi wizytówką turnieju i The All England Club. Od soboty na zieleń trawy wdarł się szturmem wszechobecny olimpijski róż, dość jaskrawy. Na banerach i flagach pojawia się też logo, czyli kanciasta mapa Londynu z emblematem pięciu przenikających się kół.

Zazwyczaj "fioletowo-zielone" sklepy i stoiska z gadżetami turniejowymi są pełne maskotek i pamiątek z igrzysk. Nie można też zjeść słynnych truskawek z kremem śmietanowym, ani wypić ulubionego drinka, czyli czerwonego likieru Pimm's zmieszanego z lemoniadą oraz plasterkami ogórka i listkami świeżej mięty. Do zmagań o olimpijskie medale wykorzystywanych jest tylko 12 z 19 kortów, a tenisistom wędrującym na nie towarzyszy specjalna oprawa.

- Kiedy idziemy na korty, słychać muzykę z mikrofonów. To byłoby nie do pomyślenia podczas Wimbledonu - uważa lider rankingu ATP World Tour Szwajcar Roger Federer, jeden z najpoważniejszych kandydatów do tytułu mistrzowskiego. Przed czterema laty w Pekinie tenisista z Bazylei był najlepszy, ale w deblu razem ze Stanislasem Wawrinką. Jednak tym razem mierzy w złoto, tym bardziej, że przed trzema tygodniami triumfował po raz siódmy w karierze w Wimbledonie.

Brak "przerażającej bieli"

- Rzuca się w oczy, że na obiekcie widać wszędzie loga głównych sponsorów igrzysk. Podczas Wimbledonu loga jego sponsorów są prawie niewidoczne, przynajmniej w bezpośrednim otoczeniu kortów - podkreśla Białorusinka Wiktoria Azarenka, numer jeden w rankingu WTA Tour.

Podczas Wimbledonu tenisiści z kortów udają się do szatni, a po odświeżeniu pojawiają się w centrum medialnym na konferencjach prasowych, albo przed kamerami stacji telewizyjnych. Tym razem, zaraz po meczach, przechodzą przez "strefę mieszaną", gdzie udzielają krótkich wywiadów czekającym na nich dziennikarzom. Na czas igrzysk zawieszono jeden z najważniejszych punktów wiekowego regulaminu The All England Lawn Tennis and Croquet Club dotyczący rygorystycznego dress kodu. Nakłada on na zawodników nakaz wychodzenia do gry w stroju "przerażająco białym". Złamanie tego zapisu w trakcie wielkoszlemowej imprezy oznacza dość dotkliwe konsekwencje finansowe.

Podczas igrzysk tenisiści grają w olimpijskich strojach swoich ekip albo indywidualnych kombinacjach stylistycznych, z których słyną np. amerykańskie siostry Williams. Młodsza z nich Serena, triumfatorka ostatniego Wimbledonu, uważa to za "trochę komiczne i zabawne". - Nigdy jeszcze nie miałam okazji grać na tych kortach w kolorowych strojach. Jednak trochę to smutne, bo wimbledońska oprawa i obowiązkowa biel pozwalają lepiej poczuć wyjątkowość tego miejsca i turnieju, najważniejszego w sezonie - powiedziała.

Mniejsza drabinka

Wimbledon i olimpijski turniej różnią jeszcze kwestie regulaminowe. Na przykład mniejsza drabinka na 64, a nie 128 uczestników, a także fakt, iż mężczyźni rywalizują do dwóch, a nie trzech, wygranych setów - poza finałem, który zostanie rozegrany w systemie "best of five". Nie będzie też tym razem legendarnej "Gali Mistrzów", czyli niedzielnej uroczystej kolacji dla triumfatorów i zwycięzców imprezy z lat ubiegłych.

Przed bramami klubu i na terenach po drugiej stronie Church Road nie ma też długich kolejek "Queue", czyli kibiców nie posiadających biletów na kilka tzw. "show kortów", lecz wchodzących na obiekt dzięki najtańszym wejściówkom po kilkanaście funtów. Tym razem sprzedaż prowadzona była kilka miesięcy temu i poprzez internet.

jl, PAP